Rozdział 30

230 20 4
                                    

Mężczyzna szedł powolnym krokiem i właśnie przekraczał bramę królestwa, jego twarz była w licznych bliznach. Nevra i Ezarel przypatrywali się intensywnie postaci, kiedy u boku wroga pojawiły się dwa ponuraki.
-Widzę że ostatnia pułapka na was nie podziała...- Westchnął cicho facet, jego niski głos przyprawił mnie o gęsią skórkę.
-Lepiej się poddaj! Teraz!- Krzyknął elf, mężczyzna zaśmiał się tylko gardłowo.
-Oj dzieci. Chyba nie wiecie z kim właśnie rozmawiacie...- Rzekł mężczyzna i zaczął iść wolnym krokiem w naszą stronę. Instynktownie wsadziłam strzałę w cięciwe a następnie wycelowałam prosto w jego głowę.
-Widzę że będziemy walczyć... podoba mi się to!- Powiedział i oblizał wargi. Fujka.
-Przejmę to królestwo a w tedy zginiecie marnie w lochach.-Więc o to chodzi, chce przejąć władzę. Kreatury zaczęły kłapać paszczami a facet zaczął iść szybciej więc wypuściłam strzałę która ze świstem wystrzeliła prosto w głowę postaci. Ale nie przewidziałam jednego, mężczyzna odepchnął ją jakimś cudem. Czyżby mag? No tak... nigdy nie będzie łatwo! On jest jak pieprzony Gandalf!
-Oj dziecko, takie strzałki nic mi nie zrobią.- Powiedział z kpiącym uśmiechem. Szlag, kątem oka zobaczyłam jak Nevra i Ezarel obserwują każdy ruch Black Dog'ów które nas otoczyły. Wróg nagle swoimi mocami zrobił krąg wokół nas, staliśmy otoczeni przez ogień. Zero ucieczki... Zero pomocy... Zero szans na przeżycie. Mężczyzna uznajmy że nazywa się Gandalf wycelował w Ezarela ogniem który był podobny do tego, co ma Miiko. Trafił w elfa który upadł niefortunnie na ziemię, no do cholery.
-Ezarel! Wstawaj!- Krzyczałam do niego ale on nie reagował. Spojrzałam na Nevre który tak samo jak ja nie wiedział co zrobić, bez zastanowienia i opamiętania zaczęłam strzelać w faceta... jedna strzała, następna, następna i następna. Kiedy sięgłam za swoje plecy gdzie powinny być strzały złapałam tylko powietrze, brak strzał.
-Oj, ktoś nie przewidział czegoś?- Powiedział z ironią a następnie wszystkie strzały podniosły się z ziemi. A widziałam w jakimś filmie tę scenę więc dając magowi krótką chwilę schowałam się za jednym z wozów, i tak jak myślałam wszystkie strzały poleciały w naszą stronę. Kiedy się wychyliłam zobaczyłam leżącego wampira, szlag!
-Nevra!- Krzykłam i pobiegłam do niego. Wzięłam jego twarz w dłonie ale jedyne co zobaczyłam to pusty wzrok Nevry, jak to w kryzysowych sytuacjach emocje wzięły górę. Zrzuciłam z siebie łuk i wyciągnęłam miecz, następnie wstałam i wolnym krokiem z determinacją na twarzy kroczyłam w kierunku wroga.
"Najważniejsze jest życie ludzi których chronimy."
Wspomniałam sobie słowa Miiko, i tak będzie w tym przypadku. Obronie to królestwo i pokaże że wcale nie jestem bezużyteczna!
-No, no. Odważnie.- Zarechotał facet i kolejną strzałę wypuścił w moja stronę. Trafił. Moje ramię przeszły niesamowity ból na co tylko się lekko skrzywiłam, szłam dalej zapominając o strachu. Następna strzała trafiła w udo, upadłam na co przeciwnik śmiał się zwycięsko. O nie... na drżących rękach podniosłam się i ostro spojrzałam na przeciwnika.
-Masz dużą wolę walki... Ale to się skończy.- Powiedział pierwszy raz od początku poważnym tonem i już celował we mnie strzałą, zamknęłam na chwilę oczy a kiedy je otworzyłam zobaczyłam Valkyon'a który sprawił że po wystrzelonej strzale zostały tylko drzazgi. Potem moje nogi się ugięły przez co upadłam na kolana, no tak... krwawie. Powieki mimo moich starań opadły przez co widziałam ciemność... nienawidzę ciemności.
***
-Stan Nevry i Ezarela jest stabilny, z nią już trochę gorzej.- Hmm? Słyszę ciche głosy.
-Mam nadzieję że z tego wyjdzie. Kupiła nam dużo czasu i gdyby nie ona nie wiadomo czy byśmy zdążyli.- Tu rozpoznałam głos Miiko. Następnie udało mi się powoli otworzyć oczy, obraz z początku rozmazany ale po paru mrugnięciach wszystko było idealnie widoczne. Byłam w przychodani, a obok mojego łóżka stała Miiko wraz z Valkyon'em.
-Obudziłaś się...-Westchnęła z ulgą lisica.
-Gdzie jestem...- Wyszeptałam i spróbowałam usiąść ale ta próba zakończyła się tylko ostrym bólem.
-Nie! Leż...- Powiedział Val, posłusznie oparłam się znów o poduszkę.
-Dostałaś... leki które... pomogły uratować Ci życie.- Zagaiła Miiko.
-Ale sprawiły też... że musiałaś oddać coś za coś. W tym przypadku... to było... ehh... to było życie za uczucia.- Otworzyłam szerzej oczy.
-Że jak?!- Krzykłam.
-Czyli że co?!- Dodałam.
-Ten lek sprawił że musisz znaleźć osobę która Cię pokocha, w tedy twoje uczucia wrócą. Magia jest okrutna ale innego wyjścia nie mieliśmy, inaczej byśmy Cię stacili.- Tłumaczył spokojnie Valkyon.
- Zazwyczaj jeśli śmiertelnik korzysta z usług czarownic czy innych takich osób zostawia coś w zamian.- Dodała Miiko. Kiwałam tylko głową analizując dokładnie ich słowa. Osoba która mnie pokocha? A to ciekawe...
-Co z chłopakami?- Zapytałam po chwili namysłu.
-Z nimi wszystko w porządku. Są w swoich pokojach.- Na tę wiadomość się ucieszyłam.
-Co jeśli nie znajdę tej osoby?- Wymamrotałam to przez zaciśnięte zęby.
-Musisz szukać do skutku, im dłużej tym trudniej będą mieli twoi adoratorzy.- Westchnęła Miiko podchodząc do okna.
-Dziękuję...

----------------------------------
Wolice krótsze czy dłuższe rozdziały? 😊 Miłego dnia!

Eldarya- Podstępny świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz