Rozdział 13

258 25 0
                                    

Przed nami pojawił się mały, biały wilczek, który był by biały gdyby nie głęboka rana z której sączyła się krew. Chłopak spojrzał na mnie tylko i szybko podniósł chowańca a następnie ruszyliśmy pędem do kwatery głównej. Tam zajęła się nim osobiście Miiko, czekałam nerwowo zaciskając koniec bluzki. Co jeśli nie przeżyje tego? Kto to zrobił? I w jakim celu? Tysiąc myśli miałam w głowie kiedy w końcu drzwi się otworzyły a w nich stanęła Miiko z wilczkiem na rękach. Moje oczy się zaszklily kiedy zobaczyłam to maleństwo całe w bandażach.
-Nie bój się, przeżyje. A do tego czasu musisz się nim zaopiekować.- Powiedziała łagodnym głosem który od razu mnie uspokoił, następnie podała mi chowańca na ręce.
-Jeśli zdecyduję Cię wybrać będzie twój...
-Jak to... mój?
-Jest to bardzo rzadki chowaniec w naszym świecie i to on sam wybiera właściciela.- Spojrzałam z powrotem na szczenię, spał. Był spokojny i wiedział ze nic mu się tu nie stanie.
-Jego rany były po strzałach, zastanawiam się dlaczego ktoś do niego strzelał. W tym wieku te chowańca są bezbronne a tym bardziej by nie atakowały.- Powiedziała Miiko i nie czekając na moją odpowiedź ruszyła z powrotem do kryształowej sali a ja skierowałam się do mojego pokoju. Tam zostawiłam szczenię na łóżku i udałam się poszukać szefa mojej straży, wpadłam na niego na schodach... ostatnio często na coś wpadam.
-O sorry, nie widziałem Cię...-Powiedział i założył ręce na klatkę.
-Właśnie Cię szukałam. Chciałam zapytać o raport, czy jest już nap...
-Jest napisany. Nie martw się.- Przerwał mi nim skończyłam.
-Ok...um... dzięki.- Powiedziałam i już miałam się odwrócić kiedy Valkyon wziął głęboki oddech żeby coś powiedzieć.
-Em, Dariel?
-Tak?
-Nie chciała byś dziś... to znaczy...
-Spokojnie, co bym chciała?- Powiedziałam Powiedziałam lekkim rozbawieniem w głosie co najwidoczniej speszyło chłopaka... ech... on jest taki skomplikowany.
-Czy nie chciała byś... pójść że mną potrenować?- A czego ja się mogłam spodziewać...
-Jasne. Kiedy i gdzie?- Chłopak wyszczerzył oczy jakby zobaczył ducha i kontynuował.
-Może jutro wieczorem?
-Ok...
Po tym chłopak się pożegnał i udał się do swojego pokoju. Miałam zrobić to samo tylko schodząc ze schodów KTOŚ podłożył mi nogę przez co upadłam dosyć boleśnie na twarz z trzeciego schodka. A czyja to była noga? Nikogo innego niż Ezarela wspaniałego...
-E-z-a-r-e-l!
-No co? Złapałaś w końcu tego zająca ze tak tu leżysz?- Powiedział kąśliwie i wybuchł śmiechem. Wstałam powoli i spojrzałam na niego ostrym wzrokiem, o dziwo uśmiech mu zszedł a potem się zorientowałam czemu. Otóż przy upadku rozwaliłam sobie dolną warge i chcąc czy nie chcąc leciała mi krew...
-Chodź, opatrze Ci to.- Powiedział łagodnym głosem. Nie widziałam nigdy żeby człowiek potrafił się tak szybko zmienić, Ezarel jest jak jakieś dwie różne osobowości osobowości jednym. Najpierw arogancki, sarkastyczny i kąśliwy a potem zamienia się w oazę spokoju.
-Wiesz jednak wolę iść do Ewelein...- Mrukłam przez zęby i się odwróciłam w stronę przychodni.
-Co? Boisz się mnie?- odwróciłam wzrok, stał oparty o ścianę i przeszywał mnie wzrokiem.
-Nie, po prostu wolę iść do niej... od tego tu jest. A Ty pewnie masz lepsze zajęcia...- Po jego minie mogłam stwierdzić jeden fakt. Nie miał wymówki żeby mnie zaciągnąć do gabinetu więc odpuścił, kiedy wyszłam z gabinetu z opatrzoną raną udałam się do swojego pokoju. Kiedy weszłam do pokoju dostałam lekkiego szoku... mój cały pokój był wręcz rozszarpany. A winowajcą był nie kto inny niż mały papiś... właśnie... muszę dać mu imię.

Eldarya- Podstępny świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz