- Sophie, odkąd przyjechaliśmy do Nowego Jorku, cały czas siedzisz w pokoju i nigdzie nie wychodzisz. Wiem, że rozłąka z Miami była dla ciebie bolesna, jednak myślę, że nie powinnaś zamykać się w sobie. - usłyszałam głos mamy, która krzątała się przy kuchennym blacie, podczas gdy ja spożywałam najważniejszy posiłek dnia - śniadanie.
- Sugerujesz, że powinnam gdzieś wyjść? Chyba podziękuję. - mruknęłam, pakując do ust kolejną łyżkę czekoladowych płatków z mlekiem.
- Emma jedzie dziś wieczorem do centrum. Może byś się z nią zabrała? Poznałabyś kogoś i w końcu odetchnęła trochę od laptopa i telefonu. - powiedziała moja rodzicielka, nadal wycierając blat aksamitną ściereczką.
Jej blond włosy spięte były w niski kucyk, zaś niebieskie oczy zapewne lustrowały wzrokiem kuchnię, mając nadzieję znaleźć coś jeszcze do sprzątania, byleby tylko nie siedzieć w miejscu. Mama miała na sobie niebieski fartuch, który przywiozła ze sobą z Miami i który był jej ulubioną pamiątką z tamtego miejsca.
- Będąc moją mamą, powinnaś chyba chcieć, abym została w domu, niż wychodziła w nocy w obce miasto, prawda? - uniosłam brew, mimo że kobieta nie była w stanie tego dostrzec.
- Córuś, pragnę tylko twojego szczęścia. - powiedziała, przerywając swoją czynność i wlepiając we mnie pełen ciepła wzrok, taki, że nie byłam w stanie zaprzeczyć szczerości jej słów.
Teatralnie przewróciłam oczami i głęboko westchnęłam.
- Niech już będzie. Ale robię to tylko dlatego, żebyś nie opowiadała sąsiadom, jaka to jestem aspołeczna. - mruknęłam, ponownie przenosząc swoją uwagę na miseczkę z chrupiącym specjałem.
***
Kiedy Emma - moja starsza siostra - oznajmiła, że za godzinę mam być w pełni zwarta i gotowa, stwierdziłam, że nie ma na co czekać i podważać jej zdania.
Wykonałam makijaż, nie do końca delikatny, ale też nie taki, że można by mnie wziąć za podlatarnianą prostytutkę. Ubrałam czarną, dopasowaną sukienkę do połowy ud z wycięciem na plecach, a także tego samego koloru buty, na lekkim obcasie. Moje ciemne włosy rozczesałam i podkręciłam tak, aby ich kaskady spływały po moich gołych ramionach.
Uznałam, że skoro już zostałam zmuszona do wyjścia z domu, będę wyglądać tak, jak zwykle chodziłam na imprezy w moim poprzednim mieście.
Po planowanej godzinie, zeszłam na dół, gdzie zastałam już swoją siostrę, czekającą przy drzwiach i szukającą czegoś intensywnie w swojej granatowej torebce.
- No proszę, oto powróciła nasza mała, kochana Sophie. - powiedziała, kiedy to już mnie dostrzegła.
- Bardzo śmieszne. - mruknęłam, mrużąc oczy i zgarniając z wieszaka swoją czarną ramoneskę.
- Nie bądź taka niemiła. Naprawdę cieszę się, że wróciłaś. - pisnęła, mierzwiąc mi włosy, przez co miałam ochotę zabić ją gołymi rękoma.
- Jak piękna jest ta siostrzana miłość między wami. - w zabójstwie jednak przerwało mi westchnięcie mamy, która stanęła oparta o framugę w drzwiach. - Bawcie się dobrze. - dodała, uśmiechając się szeroko i puszczając nam oczko, co chyba nie tylko ja wzięłam za dość dziwny gest z jej strony.
- Oczywiście, mamuś. Nie ma innej opcji. - rzekła Emma, która najwyraźniej chciała uniknąć dalszych porad rodzicielki. - Będziemy późno, paa. - dodała, otwierając drzwi wejściowe i znikając za nimi w zaskakująco szybkim tempie.
- Mam nadzieję, że tyczy się to również ciebie, Sophie. - zwróciła się w moją stronę, kiedy to również próbowałam zniknąć tak szybko, jak moja siostra.
- Pewnie. - odparłam. - Pa. - dodałam i wyszłam z pomieszczenia.
Kiedy znalazłyśmy się w samochodzie, dziewczyna uprzednio poprawiając swój wygląd w przednim lusterku, odpaliła wóz i ruszyła przed siebie.
- Dokąd my tak właściwie jedziemy? - spytałam po chwili, ponieważ właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że moja własna siostra wywozi mnie w jakąś siną dal, o której nie mam zielonego pojęcia.
- Zobaczysz, młoda. Jednak jestem pewna, że miejsce ci się spodoba. - odparła i nim zdążyła dodać cokolwiek, usłyszałyśmy muzyczkę, która symbolizowała dźwięk przychodzącego połączenia w telefonie Emmy. - Tak? - powiedziała do słuchawki, kiedy to już uporała się z poszukiwaniem urządzenia, cały czas jednak zerkając w przednią szybę, aby uniknąć wypadku drogowego.
Nie chciałam wyjść na wścibską siostrę, toteż postarałam się nie zwracać zbytniej uwagi na to, o czym toczy się rozmowa. Wlepiłam wzrok w szybę i przypatrywałam się zmieniającym się kolorom świateł i różnorodności budynków na zewnątrz.
- Kochana, zmiana planów. - usłyszałam nagle i dopiero w tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że całkowicie pochłonęły mnie widoki za oknem, ponieważ nie zwróciłam nawet uwagi na to, kiedy dziewczyna zakończyła rozmowę. - Dzwonił mój...kolega. - wyraźnie zawahała się, wymawiając słowo "kolega", jednak zbytnio nie zwróciłam na to uwagi. W końcu to jej życie. - I powiedział, że organizuje małą domówkę w swoim mieszkaniu. - dodała.Uniosłam brwi, bo niezbyt wiedziałam, co takiego ma ta informacja wspólnego właśnie ze mną.
- To po prostu odwieź mnie z powrotem do domu? - uniosłam brew, nie za bardzo łapiąc, czemu ton jej głosu był taki niepewny.
- Problem polega na tym, że nie mogę. Obiecałam mamie, że odciągnę cię od tego całego internetu. Nie możesz wrócić ot tak sobie. - powiedziała, bacznie obserwując autostradę przed sobą.
- Słucham? To nic takiego, powiemy... - zaczęłam, jednak natychmiast mi przerwała.
- Nie. Nie będziemy nic mówić. - powiedziała stanowczo. - Wysadzę cię obok klubu, do którego miałyśmy pójść. Jestem pewna, że dasz sobie radę beze mnie. - dodała.
- Oczywiście, że dam sobie radę. - stwierdziłam, choć nie do końca miałam taką ochotę. - Nie wiem tylko, dlaczego zawsze nie spełniasz danych obietnic. - dodałam z lekkim wyrzutem, ponieważ - nie ukrywam - trochę się na niej zawiodłam.
- Oj, Soph... Przepraszam. - jęknęła, darząc mnie spojrzeniem zbitego psa. - Słuchaj, Andrew jest dla mnie dość ważny... To znaczy... Znam go niecałe dwa miesiące, jednak bardzo chciałabym kontynuować tą znajomość. Proszę, wybacz mi, kiedyś to powtórzymy. - powiedziała, a siostrzana więź podpowiadała mi, że w jej wypowiedzi zawarte było sto procent prawdy.
- Niech ci będzie. - mruknęłam, unosząc oczy ku górze. - Tylko pamiętaj, chyba nie jestem jeszcze gotowa na bycie chrzestną. - dodałam, starając ukryć się rozbawienie, które powstało na skutek zabawnej miny dziewczyny.
- Spadaj, smarkulo. - burknęła, z trudem powstrzymując uśmieszek, który cisnął się jej na usta i starając się brzmieć bardzo karcąco.
Po kilku minutach dalszej jazdy zatrzymała się na jednej z uliczek, przy której umiejscowione zostało oświetlone wejście do klubu.
Głęboko westchnęłam i w myślach ponownie zabijając siostrę, wyszłam z samochodu, gdzie od razu uderzyło mnie chłodne, rzeźkie powietrze.
- Baw się dobrze. - usłyszałam jeszcze głos Emmy, która nachyliła się nad siedzeniem pasażera, tylko po to, aby mi to powiedzieć. - Będę po ciebie o trzeciej.
- Pewnie. - odparłam nieco mniej radośnie, żeby nie powiedzieć bez entuzjazmu, a następnie zatrzaskując drzwi, ruszyłam w stronę wejścia, przy którym stała dwójka ochroniarzy.
👓👓👓👓👓
Hej! Hej!
Przedstawiam wam rozdział drugi :D
Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania, jeśli się spodobał ^^
I serdecznie zapraszam do kolejnego! :D
CZYTASZ
Teacher 👓 ||Harry Styles||
FanfictionSophie ma osiemnaście lat i wszystko, czego tak naprawdę dusza może zapragnąć. Kochającą rodzinę, zaufanych przyjaciół oraz piękny dom w samym sercu Miami. Pewnego dnia jednak zmuszona jest opuścić miasto, a co za tym idzie wszystko, co jest z nim...