1.35

4.8K 231 114
                                    

Jak to możliwe, że czas płynie tak szybko? Nadal pamiętam swój pierwszy dzień w przedszkolu, a tymczasem matura miała odbyć się za niecały miesiąc. Termin testów odrobinę zbiegał się z terminem porodu, jednak miałam nadzieję, że dziecko zrozumie powagę sytuacji i wyjdzie dopiero wtedy, kiedy czas na ostatni test dobiegnie końca, a ja będę mogła odetchnąć z ulgą.

Wraz ze zbliżającym się majem, Styles coraz częściej gościł w moim domu na korepetycjach, aby jak najlepiej przygotować mnie do nadchodzących matur. Ja natomiast miałam wrażenie, że test z fizyki nie był już dla mnie taki starszny, jak wydawało mi się przed rozpoczęciem dodatkowych lekcji. Ponadto chciałam go napisać jak najlepiej, co przekładało się na nawał pracy i nauki na kilkanaście dni przed przystąpieniem do pisania.

Na rzecz matur zrezygnowałam również z koła teatralnego, podobnie jak większość osób z mojego rocznika. Owszem, było to dla mnie trochę przykre, jednak nic nie mogłam na to poradzić.

— Wiesz co? — zaczęła pewnego razu Grace, kiedy siedziałyśmy na stołówce i opychałyśmy się szkolnym jedzeniem. — Ty i Styles bylibyście ładną parą. — stwierdziła krótko, pakując do ust porcję ubitych ziemniaków.

— Słucham? — odparłam kaszląc, gdyż kawałek sałatki utknął mi w przełyku, przez co zwyczajnie się zakrztusiłam. — Odbiło ci? Styles to nasz nauczyciel. Skąd w ogóle przyszło ci to do głowy? — pisnęłam, czując w swoim głosie nutkę paniki.

— Daj spokój, Sophie. — przyznała. — Przecież wiem, że jest naszym nauczycielem. — dodała. — Tak jakoś mi się powiedziało. Mam wrażenie, że od kilku tygodni nie spuszcza z ciebie wzroku. — powiedziała.

— Oszalałaś. — mruknęłam i nie chcąc palnąć więcej nic głupiego, po prostu wzięłam się za kontynuację posiłku.

— Może i tak. — przyznała, wzruszając ramionami. — Ale sama przyznaj, że to dobry kandydat na faceta. — zachichotała.

— Bez dwóch zdań. — odparłam, również chichocząc. — Jednak mam wrażenie, że chyba nie w głowie mu romanse z uczennicami. — dodałam, przez co poczułam się bardzo nieswojo.

— Przecież wiem. — westchnęła Grace. — Tak tylko głośno myślę. — dodała, upijając łyk jakiegoś soku.

***

Przez cały dzień w głowie dźwięczały mi słowa Grace, które aż nadto utkwiły mi w pamięci. Czemu to wszystko musiało spotkać akurat mnie? Ponadto, coraz częściej przyłapywałam się na rozmyślaniach odnośnie Styles'a. Wiedziałam, że nie powinnam, jednak im bardziej starałam się tego nie robić, tym myśli w mojej głowie było coraz to więcej.

~ Jesteś debilką. Styles to twój nauczyciel. Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! ~

No właśnie chodzi o to, że nic. Jednak z czasem coraz trudniej było mi się do tego przyznać.

***

Jak na złość, po południu miała odbyć się kolejna prywatna lekcja z nauczycielem fizyki. Do naszego domu zjechała się rodzina z Miami, toteż wraz z Harry'm uznaliśmy, że lepiej będzie, jak w ten dzień to ja przyjdę do jego domu. Stojąc przed mieszkaniem mężczyzny zawsze czułam to samo. Zmieszanie i lęk przed tym, co może się nagle wydarzyć. Jednak co złego mogło wydarzyć się na głupich korkach z fizyki? No właśnie. Nic.

Wykonywałam właśnie zadanie, które mi nakazał, kiedy to stwierdził, że pójdzie zaparzyć jakiejś herbaty. Skończyłam robić je na krótko przed jego powrotem.

— Pokaż. — mruknął, pochylając się nade mną i tym samym znajdując się bardzo blisko mojej twarzy. Za blisko.

~ Boże, Sophie, nie rób tego. Będziesz tego żałować, zobaczysz. Słyszysz?! Nie rób tego! ~ błagała moja podświadomość, jednak wyglądało na to, że moje serce przejęło kontrolę nad umysłem.

W jednej chwili przestałam kompletnie słuchać tłumaczeń nauczyciela. I choć opierałam się tak mocno, jak tylko potrafiłam, mojej uwadze nie mogła ujść pogrążona w tłumaczeniach twarz mężczyzny, w którą zaczęłam niebezpiecznie się wpatrywać.

— Słuchasz mnie? — spytał nagle, czym nieco mnie ocucił.

— Pewnie. — odchrząknęłam, nagle czując się bardzo, ale to bardzo zmieszana.

— Przecież widzę, że nie. — przyznał, patrząc wprost w moje oczy.

Jego zielone tęczówki jakby wirowały w świetle popołudniowego, kwietniowego słońca. Nie umiem powiedzieć nawet tego, kiedy nasze twarze bardzo niebezpiecznie zaczęły zbliżać się ku sobie.

Nasze usta znajdowały się zaledwie milimetry od siebie i pewnie lada moment doszłoby do czegoś starszego, gdyby nie jeden, bardzo istotny fakt. Wilgoć, którą nagle poczułam siedząc na krześle.

— Harry. — pisnęłam nagle, a moje oczy omal nie wyszły z orbit, kiedy napotkałam nieco przerażony wyraz jego twarzy. — Chyba się zaczęło.

Teacher 👓 ||Harry Styles||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz