Wspinając się na palce udało mi się dosięgnąć zapałek wraz ze świeczkami, umieszczonych na najwyższej półce. Zapalając je pojedyńczo w końcu mogłam dostrzec coś innego niż ciemność. Styles stał obok mnie z grymasem na twarzy, utykając na prawą nogę.
– Da pan radę sam iść? – spytałam dla pewności, nie chcąc wyjść na człowieka bez grama współczucia.
– Aż tak źle nie jest. Poradzę sobie. – oznajmił i biorąc jedną ze świec pokuśtykał z powrotem w stronę salonu.
Świetnie. Nie ma to jak utknięcie z nauczycielem we własnym domu, w dodatku bez świateł i jakiejkolwiek komunikacji ze światem zewnętrznym. Położył świeczkę na stole, następnie pakując swoje książki.
– To co? Nic tu po mnie. Pamiętaj tylko o wzorze, o którym ci mówiłem. – powiedział, zbierając się do wyjścia.– Oszalał pan? Wiatr cię zwieje nim zdążysz dojść do samochodu. – stwierdziłam nieco zaskoczona zamiarami mężczyzny, jak i własnym zaprzeczeniem.
– Sophie, nic tu po mnie. Kiedy przyjadą twoi rodzice i zobaczą mnie tutaj tak późno, pewnie nie będą zachwyceni. – odparł.
– Rodzice wyjechali na weekend, a poza tym ma pan skręconą kostkę, więc jak chce pan prowadzić auto?
– Tyle razy mówiłem ci, abyś mówiła mi po imieniu. – zauważył.
– Jakoś nie mogę się przełamać. – mruknęłam. – Jednak uważam, że powinieneś zostać i przeczekać tą wichurę. – stwierdziłam ostatecznie.
– Jesteś pewna, że prędzej mnie nie zabijesz? – uniósł brew.
– Mam silną wolę. – wymamrotałam i oświetlając drogę świecą starałam się dotrzeć do kanapy. – A przynajmniej się postaram. – mruknęłam do siebie, jednak Styles nie zdołał tego usłyszeć.
***
– Pięć. – mruknęłam ziewając i przesuwając swój pionek o pięć pól do przodu. – Niech będzie, że kupuję. – rzekłam szykując odpowiednią ilość banknotów do wydania. Następnie odebrałam swoją kartę i mogłam cieszyć się nowym nabytkiem.
Kiedy na półce szafki RTV Styles dostrzegł Monopoly, nie mógł się powstrzymać. Początkowo mi się to nie uśmiechało, jednak z powodu braku jakiegokolwiek innego zajęcia postanowiłam się zgodzić. Tak oto kilka minut później graliśmy w tę jakże zacną i wciągającą grę planszową.
– Słuchaj. – zaczął w pewnym momencie, kiedy to właśnie trafił do więzienia na trzy kolejki. – Czy ty i Jacob... Jak się wam układa? – poruszył bardzo niebezpieczny temat, przez który miałam ochotę zburzyć wszystkie jego domki i hotele.
– To chyba nie pańska sprawa, prawda? – rzekłam tylko, nawet nie obdarzając go spojrzeniem.
– Naprawdę mi przykro. – ciągnął. – Nie chciałem, aby wtedy tak to zabrzmiało. Myślałem, że skoro się spotykacie to on o wszystkim wie...
– Czy możemy o tym nie rozmawiać? – przerwałam, mierząc mężczyznę surowym spojrzeniem. – To zamknięty temat. – dodałam marszcząc brwi.
Mężczyzna tylko westchnął.
– Ale nadal jesteś na mnie zła, tak? – bardziej stwierdził, niż spytał.
– To nieistotne. Było, minęło. Nie zmienimy przeszłości. – odparłam, chcąc skończyć tą dość niezręczną rozmowę. Kiedy jednak poczułam nagły impuls wywodzący się z wnętrza mojego brzucha skrzywiłam się, co oczywiście nie uszło uwadze nauczyciela.

CZYTASZ
Teacher 👓 ||Harry Styles||
FanfictionSophie ma osiemnaście lat i wszystko, czego tak naprawdę dusza może zapragnąć. Kochającą rodzinę, zaufanych przyjaciół oraz piękny dom w samym sercu Miami. Pewnego dnia jednak zmuszona jest opuścić miasto, a co za tym idzie wszystko, co jest z nim...