1.26

3.7K 184 38
                                    

Dni mijały, a trzy tygodnie upłynęły w zastraszająco szybkim tempie. Nim się obejrzałam, przedstawienie zaplanowane na połowę listopada miało odbyć się nazajutrz. Przed przymiarką kostiumów obawiałam się, że coraz wyraźniej sterczący brzuch będzie zbyt mocno odznaczał się na cieńkim materiale zwiewnej, długiej i dość dopasowanej sukni. Moje obawy były jednak zbędne, ponieważ sukienka była na tyle delikatna i pofalowana iż wydawało się, że jest to po prostu część stroju i właśnie tak miało być.

W przeddzień występu cała nasza grupa zabrała się również za dekorowanie sceny i przestrzeni dookoła niej. Nie odbyło się również bez wieży, która była najbardziej istotną częścią całego przedsięwzięcia. Kwiaty i liście również stanowiły nieodłączną część wystroju. Był nawet moment, kiedy obawiałam się, że przez te wszystkie dodatki aktorom trudno będzie się przemieszczać. Rzeczywiście tak było, choć nikt nie chciał głośno o tym mówić. W ten dzień zrezygnowaliśmy również z wszelkich prób, aby nie denerwować się przed głównym występem i poświęcić te godziny na relaks i sielankę.

Ja natomiast zamiast słuchać porad członków kółka, cały wieczór spędziłam na chodzeniu od drzwi do łóżka i powtarzaniu fragmentów tekstu. Co jak co, ale nie chciałam się pomylić bądź przekręcić jakiegoś zdania czy wyrazu przed całą szkołą, a także dyrekcją i nauczycielami. I choć wszystkie dialogi miałam wykute na pamięć nadal stresowałam się przed ewentualną pomyłką. Koniec końców postanowiłam sobie jednak dać z tym wszystkim spokój i zażyć relaksującej kąpieli w wannie, gdzie miałam zamiar pozbyć się wszystkich myśli z głowy. Nie do końca mi się to udało, choć walczyłam dzielnie. Następnie nie myśląc już o niczym położyłam się do łóżka, gdzie z powodu ogromnego zmęczenia prawie natychmiast zapadłam w głęboki sen.

***
Następnego dnia obudziłam się na chwilę przed budzikiem. Po całej porannej rutynie zeszłam do kuchni na śniadanie, aby nie zasłabnąć na scenie z powodu braku pokarmu w żołądku.

– Oj, kochanie. – westchnęła mama, kiedy zauważyła to, z jaką zachłannością pochłaniam kolejną kanapkę z szynką. – Denerwujesz się, co? – spytała delikatnie, unosząc brew.
~ Nie, wcale. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? ~

– Ty byś się nie denerwowała? – odparłam jednak. – Mam przynajmniej nadzieję, że nie wyląduję na głównej stronie szkolnej gazetki z nagłówkiem najgorszej aktorki kółka teatralnego w historii. – jęknęłam, ponieważ taka opcja również przemknęła mi przez głowę.

– Oj, Sophie. – westchnęła rodzicielka, podchodząc w moją stronę, zatrzymując się tuż za krzesłem, na którym aktualnie siedziałam, nachylając się i całując mnie w czubek głowy. – Mam przeczucie, że wszystko pójdzie znakomicie. Tylko już się tak nie denerwuj. – dodała.

~ Oczywiście, mamo, łatwo ci mówić. I nie chodzi już o to, że właśnie przed chwilą sama mi o tym przypomniałaś... ~

***
Czas tamtego dnia płynął nieubłaganie. Wydawało mi się, że dopiero wysiadłam z auta Emmy, podczas gdy już kilka minut później znajdowałam się za kulisami sceny, a osoba odpowiedzialna za sceniczny makijaż właśnie go kończyła. Serce łomotało mi jak szalone tym bardziej, że gdy kilka chwil wcześniej zerknęłam za kurtynę - widownia była już zapełniona co najmniej do połowy. To wcale nie dodało mi odwagi.

W końcu nadszedł ten moment, kiedy to Cassie ubrana w piękną, granatową sukienkę wyszła na środek, aby oznajmić wszystkim, iż spektakl rozpocznie się już za kilka chwil. Po jej wypowiedzi usłyszałam tylko gromkie brawa co uświadomiło mi fakt, że widownia zapełniona jest po ostatnie miejsca. W sumie sama wolałabym przyjść na przedstawienie niż siedzieć na lekcjach, więc zbytnio mnie to nie zdziwiło.

– To co, gotowi? – pisnęła Cassie, kiedy to już zeskoczyła z ostatniego schodka prowadzącego ze sceny w sam środek grupki "artystów". – Jesteście świetnie przygotowani i wierzę w was całym sercem. – dodała emocjonująco, a sądząc po tonie jej głosu to wydarzenie było dla niej naprawdę bardzo, bardzo ważne.

Wszyscy zgodnie przytaknęliśmy, mimo że ja - i podejrzewam, że nie tylko - nie byłam tak optymistycznie do tego nastawiona. Nie chciałam natomiast dawać dziewczynie więcej powodów do nerwów. Cassie zatem wystawiła dłoń przed siebie, a cała grupka dołączała swoje, kładąc je jedna na drugiej, jak w niektórych filmach. Po dość głośnym okrzyku mającym dodać nam otuchy, kurtyna zaczęła podnosić się ku górze.

Kiedy aksamitny głos narratora zaczął roznosić się po sali, a wszystkie inne zaczęły cichnąć w ułamkach sekund wiedziałam, że nie ma już odwrotu.

– Powodzenia. – usłyszałam jeszcze tuż przy swoim uchu głos Jacoba, który pojawił się obok mnie, blado się uśmiechając. Jednak w wyrazie swojej twarzy miał coś takiego, co rzeczywiście mogło dać mi pozytywnego kopa.

– Nawzajem. – odrzekłam, również akcentując wszystko uśmiechem.

Nim zdążyłam zrobić cokolwiek innego, przyszedł czas na wkroczenie mojej postaci. Wzięłam tylko głęboki wdech, aby wszystkie nieprzyjemne myśli uszły z mojej głowy, a następnie wspięłam się po bocznych schodkach prowadzących na scenę, aby wypowiedzieć pierwsze zdanie Julii.

Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę był oślepiający blask lamp. Nie minęła jednak sekunda, a mój wzrok przyzwyczaił się do światła i cała publiczność wyłoniła się przede mną jak wielka fala. Starając się nie skupiać na liczbie osób na widowni, zaczęłam recytować swój tekst.

W pewnej chwili mój wzrok natrafił na nauczyciela fizyki - Harry'ego Stylesa. Zdawało mi się, że cały czas bacznie mi się przygląda, jednak postanowiłam zignorować tą myśl i w stu procentach skupić się na wypowiadanej kwestii.

***
Przedstawienie zdawało się ciągnąć w nieskończoność. Kiedy na scenę wkroczył Jacob, a także pozostałe osoby poczułam większe rozluźnienie. Starałam się również nie patrzeć na Styles'a, którego spojrzenie cały czas czułam na sobie. Miałam jednak nadzieję, że to tylko mój głupi wymysł.
"Romeo i Julia" to w gruncie rzeczy dzieło romantyczne. Dla lepszego efektu i zachwytu publiczności nie mogło odbyć się bez sceny z pocałunkiem. Mimo że wraz z Jacobem nie ćwiczyliśmy tego wcześniej na próbach, zawsze podchodziłam do tego bez większych emocji wiedząc, że będzie to po prostu sztuczne. W tamtym momencie poczułam jednak pewien dyskomfort. Być może było to spowodowane setkami oczu wpatrzonymi w nasze sylwetki? A może po prostu właśnie dlatego, że jak już wspomniałam - wcześniej tego nie ćwiczyliśmy.

Wmawiałam sobie jednak, że jest to tylko część przedstawienia, a nazajutrz i tak nikt pewnie nie będzie o tym pamiętał. Już przygotowałam się na to psychicznie, kiedy Jacob nagle pomylił się w tekście, a dalszą część musiał zaimprowizować, aby pasowało do całości. Być może również stresował się momentem, który miał nastąpić już za chwilę.

– Gdybym spotkał cię jeszcze kiedyś, byłbym największym szczęściarzem na tej planecie. – powiedział, a na dźwięk tych słów po prostu mnie zamurowało.

Byłam w stu procentach pewna, że ktoś kiedyś już tak do mnie powiedział. Wystarczyło jedynie jedno nerwowe spojrzenie w stronę Styles'a, aby przypomnieć sobie, że to właśnie on był adresatem tej wypowiedzi. W moim umyśle nastąpiła blokada, z którą starałam się zawzięcie walczyć. Musiałam jednak wziąć się w garść, ponieważ właśnie nadchodziła scena, której na widok Styles'a chciałam po prostu uniknąć i uciec ze sceny w najdalsze zakątki świata.

Nic takiego na szczęście się nie wydarzyło.

Jednak gdy nasze usta się złączyły nie mogłam oprzeć się pokusie, aby spojrzeć na miejsce, na którym jeszcze sekundę wcześniej siedział nauczyciel fizyki.

Zaraz, zaraz... Siedział?

Nie umiem wyrazić słowami tego, co czułam, kiedy fotel mężczyzny okazał się pusty.

👓👓👓👓👓

To się porobiło xD

Pamiętaj o ⭐, jeśli rozdział się spodobał :D

Teacher 👓 ||Harry Styles||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz