1.28

3.8K 175 115
                                    

Gdy zbliżała się dziewiętnasta poprosiłam Emmę, która nawiasem mówiąc po pracy postanowiła odwiedzić supermarket, aby podwiozła mnie pod umówione centrum handlowe. Nie miałam zamiaru się nikomu z niczego tłumaczyć, dlatego też powiedziałam, że idę na miasto z przyjaciółmi. I choć myślałam, że to ja będę pierwsza na miejscu spotkania to jednak musiałam przyznać, iż się pomyliłam. Mimo że byłam kilka minut przed czasem i tak zastałam tam już czekającego Jacoba, co chwilę spoglądającego na zegarek na lewej ręce.

- Cześć. - przywitałam się entuzjastycznie, na co chłopak odwrócił się w moją stronę, aby następnie zareagować podobnie.

- To co? Kino? - spytał chodź przypuszczam, iż z góry wiedział, jaka będzie moja odpowiedź.

- Komedia? - uniosłam brew, czekając na jego reakcję.

- Horror? - uśmiechnął się unosząc obie brwi.

- Niech będzie. Wygrałeś. - odparłam i razem ruszyliśmy w stronę kina, które znajdowało się na ostatnim piętrze w ogromnym centrum handlowym.

***
Gdy film dobiegł końca przeczuwałam, że ta noc nie będzie należała do najłatwiejszych. Większość horrorów zbytnio mnie nie przeraża, jednak ten zdecydowanie nie należał do tej grupy. Opowieści o paraliżu sennym zdecydowanie nie należą do moich ulubionych.

Wyszliśmy z galerii rozmawiając o prawdopodobieństwie doświadczenia przypadku z filmu, kiedy to ujrzałam tak dobrze znaną mi sylwetkę nauczyciela fizyki idącą naprzeciw nas. Świetnie. Dlaczego to zawsze mnie muszą przytrafiać się takie sytuacje?

Postanowiłam jednak zastosować swoją taktykę. Udając wielkie zaangażowanie w rozmowę z chłopakiem chciałam upozorować całkowity brak zainteresowania światem zewnętrznym. Sprawę dodatkowo mogło ułatwić to, iż chodnik oświetlony był tylko dzięki przydrożnym latarniom, które rzucały na twarz nieprzyjemny cień. I kiedy już myślałam, że wyszłam z tego obronną ręką, Jacob musiał wtrącić swoje trzy grosze.

- O, dobry wieczór, panie Styles. - krzyknął, przez co miałam ochotę po prostu go zabić.

Zmuszona zostałam zatem do lekkiego uśmiechu i skinienia głową, podczas gdy mężczyzna podszedł w naszą stronę. Świetnie.

- O, witajcie. - zaczął z uśmiechem. - Co tu robicie? Podwieźć was do domu? Właśnie wyjeżdżam. - zaproponował, a ja zastanawiałam się, gdzie mógł zapodziać się jego biedny mózg.

- Eee, nie, dziękujemy. - odparł lekko zdezorientowany Jacob, którego myśli pewnie były podobne do tych moich. - Chyba przejdziemy się jeszcze do jakiegoś baru, czy coś. - mruknął niepewnie, przez co po raz drugi w tamtej minucie miałam ochotę pacnąć się otwartą dłonią w czoło. Czy jego rozum powędrował na wakacje wraz z tym Styles'a?

- Baru? - mężczyzna zmarszczył brwi mierząc mnie bacznym spojrzeniem. - Sophie, w twoim stanie chyba powinnaś sobie odpuścić tego typu zabawy. - dodał, nim zdążyłam zareagować w jakikolwiek sposób.

Starałam się w jakiś dyskretny sposób polegający żałosnej minie i kiwaniu głową na "nie" przekazać mu, że ma nie kontynuować. Nie byłam jednak pewna, czy do końca zrozumie mój przekaz.

- W twoim stanie? - Jacob zmarszczył brwi spoglądając na mnie. - Jesteś chora? Nic nie mówiłaś... - zaczął.

- Nie, nie jestem chora. - przerwałam mu. - To nic takiego, chodźmy już, bo nie znajdziemy miejsca. – dodałam nerwowo, próbując odciągnąć chłopaka od tej całej sytuacji.

- Ciąża to chyba jednak nie "nic takiego". - wtrącił Styles, a na dźwięk jego słow wewnątrz mnie właśnie runęła ogromna lawina, która niszczyła wszystko to, co napotkała na swojej drodze.

Teacher 👓 ||Harry Styles||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz