Rozdział 4.

4.4K 266 15
                                    

Czasem, gdy człowiek czegoś bardzo pragnie, potrafi poświęcić dosłownie wszystko by to zdobyć. Naraża się na wiele niedogodności, ale kiedy wreszcie osiąga wyznaczony cel, zapomina o tym wszystkim. Nieopisana radość jaka mu towarzyszy na mecie podróży, wynagradza wszystko.

Takie mniej więcej uczucia napawały Biankę, kiedy po długiej podróży w towarzystwie palącego słońca i ciekawskich spojrzeń ludzi, kiedy przejeżdżali przez mniejsze miejscowości, dotarli wreszcie do Budapesztu. Zatrzymując się na małym parkingu przed skromnym hotelem, odetchnęli z ulgą na myśl o zimnym prysznicu i możliwości rozprostowania nóg. Pierwsze 500 kilometrów trasy mieli właśnie za sobą. I choć liczba sama w sobie była wbrew pozorom imponująca, mina zrzedła dziewczynie z chwilą kiedy zdała sobie sprawę z tego, że zostało im do pokonania jeszcze jakieś jedenaście i pół tysiąca kilometrów.
Opanuj się - skarciła się w myślach, starając uspokoić swoje wewnętrzne rozchwianie emocjonalne. Wyjeżdżając z Warszawy była pewna, że z każdą chwilą będzie coraz lepiej, a to nieprzyjemne uczucie zwątpienia opuści ją, kiedy tylko poczuje tą upragnioną prędkość. Niestety nic takiego się nie stało, a ją samą wątpliwości męczyły coraz bardziej. Powoli zaczynała coraz bardziej żałować, że dała się wkręcić w coś takiego, jak ten głupi zakład. W dodatku kiedy czas, który sobie wyznaczyła z każdą chwilą coraz bardziej działał na jej niekorzyść. Stawał się jej cichym prześladowcą.

- Wygląda dobrze. - mruknął Kamil, ściągając z głowy kask motocyklowy i zaciągając się świeżym powietrzem. - Myślę że powinniśmy się tutaj zatrzymać.

W odpowiedzi dostał tylko potakujące skinięcia reszty członków ich małego 'gangu'. Po zostawieniu motocykli na parkingu i zabraniu z nich wszystkich cennych rzeczy, ruszyli w kierunku skromnego wejścia do niezbyt dużego hotelu.

Hol, podobnie jak cały budynek nie zachwycał zbytnio swoim wnętrzem. Jednak to w żadnym stopniu nie przeszkadzało ani Biance, ani chłopakom. Jedyne o czym wszyscy marzyli, to zamknąć się w łazience na choćby kilka minut i schłodzić ciało zimnym prysznicem.

Bianka usiadła na jednej z obitych szarym materiałem kanap, czekając aż chłopcy wrócą z kluczami od pokoju. Odchyliła głowę do tyłu, opierając ją leniwie o zagłówek. Starając się okiełznać burzę myśli, przymknęła powieki.

- Chodź Bi - usłyszała wesoły głos Łukasza, machającego w jej kierunku z drugiego końca holu. Podniosła z podłogi swój niewielki plecak po czym podreptała w jego kierunku. Całą czwórką weszli do windy, czekając aż drzwi się wreszcie zasuną. Po cichym dzwonku wreszcie metalowa puszka ruszyła w górę, by po chwili zatrzymać się na trzecim piętrze.

- To tutaj - mruknął Kamil, wpychając mały kluczyk do zamka w drzwiach na końcu korytarza.

- Ale syf - bąknął Mikołaj, który jako pierwszy wpadł do pokoju, rzucając się na pierwsze lepsze łóżko. Trójka przyjaciół prawdopodobnie zdążyła się już przyzwyczaić do jego narzekań i zgryźliwych komentarzy, dlatego także i teraz postanowili zignorować chłopaka.

- Niektóre osoby mają okres całe życie - jęknęła pod nosem Bianka, nie mogąc powstrzymać się od lekceważącego uśmiechu. No hej ! Nie tylko on potrafi być złośliwy, prawda ?

- No i patrz. Wyszło na jaw- uciął oschle brunet, nie racząc blondynki nawet krótkim spojrzeniem. Zdecydowanie ostatnie o czym śnił, było nieuniknione towarzystwo tej trójki.

Nadal nie mógł zrozumieć dlaczego Surma musiał wybrać akurat jego. Przecież wokół jego tyłka kręciła się masa idiotów, czekająca na choćby jedno skinienie z jego strony. Jednak 'szczęście' po raz kolejny mu dopisało, a wybór Wojtka padł właśnie na jego skromną osobę. No bo jakże by inaczej ?

Przeklął pod nosem, starając się w jakiś sposób uspokoić, czując że nerwy powoli zaczynają brać nad nim górę.

- Umieram z głodu - bąknął Łukasz, przerywając ciszę która zapanowała w pokoju. Wszyscy spojrzeli na niego, mrużąc oczy. Dopiero teraz zdali sobie sprawę z tego, że od rana nie mieli nic w ustach, nie licząc miętowych gum, które kupili na jednej ze stacji benzynowych.

- Dobra. Chodź - Kamil podniósł się z łóżka, wskazując na brata by ten ruszył za nim. - Skołujemy coś do żarcia.

Chłopak w odpowiedzi skinął głową, a już po chwili bliźniacy zniknęli za drzwiami.

Bianka podniosła się z niewielkiego łóżka, by sięgnąć do plecaka po wygodne ubranie, które mogło by służyć za jej piżamę. Już nie mogła się doczekać chwili, w której zrzuci ciężki skórzany kombinezon do którego słońce przypiekało niemiłosiernie przez cały dzisiejszy dzień.

Była właśnie w połowie drogi do łazienki, kiedy Mikołaj wyprzedził ją i posyłając jej irytujący uśmiech, zatrzasnął się w pomieszczeniu.

- Boże, daj mi cierpliwość bo przysięgam, że go w końcu zabije - jęknęła cicho, wycofując się z powrotem do pokoju.

Kiedy dwadzieścia minut później, brunet nadal zajmował łazienkę, cierpliwość Bianki była już na wykończeniu. Szybkim ruchem poderwała się z twardego, niewygodnego materaca i podeszła do drzwi pomieszczenie w którym znajdował się Mikołaj, uderzając w ich powierzchnie zaciśniętą pięścią.

- Wyłaź w końcu ! - warknęła, kopiąc nogą w drewnianą powłokę.

- Niektóre osoby mają okres całe życie ! - kpiący głos bruneta dotarł do jej uszu, co tylko spotęgowało jej złość.

Jednak chłopak jakby litując się nad nią, po niecałej minucie przekręcił zamek w drzwiach wpuszczając Biankę do środka.

- Chyba powinnaś wziąć prysznic - rzucił na odchodne, spoglądając znacząco na spocone za sprawą wysokiej temperatury w pokoju, ciało dziewczyny.

- Dupek - Zirytowana przepchnęła się obok niego, specjalnie uderzając ramieniem w jego ramie, czego koniec końców i tak pożałowała. Wyglądało na to, że to ona bardziej ucierpiała.Zatrzaskując za sobą drzwi, skrzyżowała ramiona na piersi i przywarła plecami do drewnianej powierzchni. Spuściła wzrok na zimne, czarno-białe kafelki łazienkowe, starając się uspokoić. Mikołaj jak nikt inny, w ekspresowym tempie podnosił jej ciśnienie, tak naprawdę zbytnio się przy tym nie wysilając. Chamstwo zdawał się mieć wrodzone, zupełnie jak pewność siebie, którą zawdzięczał poniekąd swojemu urokowi osobistemu, który niezaprzeczalnie posiadał. Nawet jeśli nie chciała, musiała przyznać że Mikołaj był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn jakich miała okazję poznać. Przydługawa grzywka opadała na jego czoło, podczas gdy boki i tył głowy były równo przystrzyżone. Mocno zarysowana szczęka i dwudniowy zarost niewątpliwie dodawał mu męskości. Kolejny plus, który robił na Biance ogromne wrażenie, był dość niski nawet jak na faceta, lekko zachrypnięty głos. Brązowe oczy skryte pod osłoną rzęs spoglądały na wszystko do okoła z absolutnym niewzruszeniem.

Pokręciła głową z dezaprobatą, karcąc niemo swoje myśli i równocześnie przeklinając dzień w którym została skazana na towarzystwo Mikołaja Flisa.

~*~

Hej hej hej :D Jak wrażenia Kochani ?

Muszę przyznać, że zaczyna mi się coraz lepiej pisać to opowiadanie ^^

Macie jakieś  zastrzeżenia ? Np co do treści, czy ogólnie samej fabuły ? Piszcie śmiało ^^

44 dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz