Rozdział 7.

3.7K 242 11
                                    

Noc spędzona na tylnym siedzeniu samochodu, nie należała do najwygodniejszych. Kiedy rano otworzyła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej, prawie natychmiast znów opadła na plecy. Nie miała wątpliwości, że ten dzień nie będzie należał do najlepszych. Była zmęczona kilometrami, które zdążyli już pokonać, niewyspana, a jej ciało było całe obolałe. Po grymasach widniejących na twarzach przyjaciół, domyśliła się, że nie tylko jej to dolega. Ciemne kręgi, majaczące pod oczami Łukasza i skwaszona mina Kamila kiedy starał się wyczołgać z namiotu, tylko ją w tym przekonaniu utwierdziły. Jedynie Mikołaj siedział niewzruszony na masce samochodu, przeciągając się leniwie. Po chłopaku nie było nawet śladu zmęczenia.

Wywróciła oczami, krytykując swój - zapewne krytyczny w tamtej chwili - wygląd. To niesprawiedliwe. Dlaczego niektórzy nawet w dziurawym worku po ziemniakach wyglądaliby niczym modelka, a w tym przypadku model, który właśnie zwiał z wybiegu, podczas gdy ona każdego ranka przypominała zombie w zaawansowanym procesie rozkładu. To nie tak, że nie dostrzegała tego jak piękną kobietą była. Owszem wiedziała o tym i doceniała to, czym obdarzyła ją matka natura. Jednak nie afiszowała się z tym zbytnio. Zdecydowanie nie była także typem dziewczyny co pięć minut zerkającej w lusterko. Dbała o swój wygląd ale nieprzesadnie. Pojęcie makijażu było jej w stu procentach obce. Jedyne czego okazyjnie używała - a raczej czego umiała użyć - był tusz do rzęs. I nawet jeśli każda jej rówieśniczka, a nawet i młodsze koleżanki były obeznane w tych sprawach niczym profesjonalistki, nie przeszkadzała jej ta 'niewiedza'. Zdecydowanie wolała poświęcić swój czas na pracę nad swoim motocyklem, czy pomoc tacie w warsztacie samochodowym. To było coś, czym faktycznie się interesowała i na czym się znała. I w żadnym stopniu nie demotywował jej fakt, że było to typowo męskie hobby. A przynajmniej taki stereotyp był powszechnie utrzymywany przez społeczeństwo. Nie jednokrotnie spotykała się z zgryźliwymi opiniami innych dziewcząt na ten temat. Podczas gdy one szalały na wyprzedażach w centrach handlowych, machając kartami kredytowymi swoich rodziców na prawo i lewo ona zamykała się z tatą w garażu, by móc w spokoju zająć się odrestaurowywaniem starego Sedana.

- Chodźmy coś zjeść - mruknął Kamil, przeciągając na siebie świeżą koszulkę, wyciągniętą z bagażnika samochodu. - Umieram z głodu.

- Mam ochotę na naleśniki... - rozmarzony głos Łukasza zaowocował cichym chichotem Bianki. Zeskoczyła z siedzenia na kamienistą dróżkę, rozciągając przy tym zastane mięśnie. Ból w karku nadal doskwierał jej niemiłosiernie, choć był nieporównywalnie mniejszy niż niecałą godzinę temu.

W przeciągu godziny, siedzieli już przy niewielkim stoliku, czekając z niecierpliwością aż kelner w końcu poda zamówione przez nich dania.

- Jeśli dobrze liczę... - zamyśliła się, skanując rozłożoną na całej powierzchni stołu mapę - Jesteśmy jakieś dwa dni do przodu, co oznacza że możemy sobie zrobić przerwę.

- Powinniśmy się zatrzymać w jakimś hotelu i odpocząć - dodał Łukasz, zerkając ponad ramieniem blondynki na papier.

- Nie wiem czy zauważyłeś, ale od wczoraj nie natknęliśmy się na ani jeden hotel na tym zadupiu - bąknął Mikołaj, wzdychając ciężko i opierając głowę o blat stołu. - Jaki jest następny przystanek ?

- Ohrid. - rzuciła, upijając łyka mrożonej herbaty.

Podniósł głowę, spoglądając wyczekująco na Biankę, zachęcając ją niemo do dokończeniu myśli.

- Południowa Macedonia.

- I tam powinniśmy się zatrzymać. Uderzyć do pierwszego lepszego klubu i obeznać się z tamtejszymi dziew.... tamtejszym dziedzictwem kultury czy coś - podsumował Kamil, nieznoszącym sprzeciwu tonem.

Mimowolnie wywróciła oczami, komentując w ten sposób wniosek blondyna. Lekki uśmiech pojawił się jednak na jej twarzy, kiedy pomyślała o wyjściu do klubu. Zdecydowanie potrzebowała czegoś, co pomoże jej się wyluzować. Co pozwoli jej się pozbyć stresu, rozsadzającego ją od środka już dobre kilka dni. Musiała to wszystko odreagować.

Kiedy kelner pojawił się z tacą w rękach, szybkim ruchem zgarnęła ze stolika mapę i wrzuciła do plecaka, leżącego obok jej krzesła.

Mężczyzna wymamrotał coś pod nosem, w języku którego nikt z nich nie rozumiał. Przytaknęła jednak lekko głową, próbując wykazać się choć odrobiną kultury, o której chłopcy zdawali się zapomnieć w chwili, kiedy do ich nosów dotarł zapach przyniesionych właśnie dań.

- Nie rozumiem jak możesz jeść to zielsko - mruknął Kamil z pełną buzią pieczonego kurczaka, wskazując na leżącą na talerzu dziewczyny sałatkę, składającą się w głównej mierze z świeżo skrojonych warzyw i koziego sera.

- Masz z tym problem ? - uniosła brew, przegryzając w tym samym czasie pomidorka koktajlowego.

- Nie możesz zjeść czegoś.... no nie wiem.. normalnego ?

- Co jest nienormalnego w sałatce ? - zirytowanie powoli budowało się jej wnętrzu

- Lepszym pytaniem byłoby, co jest w niej normalne... - zmarszczyła brwi, wbijając zimne spojrzenie w przyglądającego się jej Kamila, który najwyraźniej zdawał się nie dostrzegać poddenerwowania dziewczyny.

- No ale weźmy na przykład takiego kurczaka. Jego mięso ma w sobie całe te witaminy...

- Białko - poprawiła go, wznosząc załamane spojrzenie ku sufitowi.

- Ta... Możliwe. - bąknął blondyn - W każdym bądź razie, mięso kurczaka ma białko, które z tego co pamiętam, jest niezbędne dla organizmu czy coś.... A o ile się nie mylę, warzywa go nie mają. - zakręcił widelcem w powietrzu, by po chwili wpakować do ust kolejną porcję jedzenia.

- Do czego zmierzasz ? - spytała coraz bardziej zirytowana.

- Nie rozumiem dlaczego się tym opychasz.

- A dlaczego nie ? - wyrzuciła ręce w powietrze.

- Bo nie musisz się odchudzać !

- C-co ? - spytała niedowierzająco.

- Bianka.... Wiem że też zauważyłaś, że ostatnio poszło Ci trochę w biodra....- przerwał, nabierając powietrza do płuc - Ale to nie powód żeby wpychać w siebie trawę ! To wyszło Ci tylko na dobre.

Zamrugała gwałtownie, czekając aż chłopak roześmieje się, powie jej że to żart, czy choćby wyśmieje jej głupią minę. Jednak on milczał. Spoglądał na nią absolutnie poważnie, nie wykazując nawet grama rozbawienia.

- Uciekaj jeśli Ci życie miłe - szepnął Łukasz w kierunku Mikołaja, kiedy dłoń blondynki zacisnęła się na koszulce Kamila.

- Że gdzie mi poszło ? - ryknęła, nachylając się nad spanikowanym blondynem. Jeśli było coś gorszego od rozwścieczonej Bianki Olszak, modlił się do Boga, by nie dał mu okazji tego poznać.

~*~

To zakończenie było... zupełnie inne niż to sobie wyobrażałam. Nie miałam pomysłu na ten ostatni fragment tekstu więc wyszło coś takiego. Mam nadzieję że mimo wszystko Wam się podoba. Dziękuję że ze mną jesteście <3 Kocham Was /Mikka

44 dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz