Rozdział 28

2.3K 191 14
                                    

Ciemność spowiła wszystko dookoła, niczym zasłona nie przepuszczająca ani krzty światła. Mrugała gwałtownie oczami licząc, że może właśnie w ten sposób jej źrenice przyzwyczają się do całkowitego mroku, umożliwiając jej w ten sposób dostrzeżenie czegokolwiek. 

Ku jej zdziwieniu, udało jej się to prawie natychmiast. 

Ze zdezorientowaniem majaczącym na jej twarzy, rozglądała się po pomieszczeniu, które nagle zaczęło nabierać różnobarwnych  świateł. Przez krótki moment zastanawiała się, jak to wszystko jest możliwe. Stała nieruchomo, starając się ułożyć w głowie cały ten bałagan myśli, przy okazji usiłując uświadomić sobie jakim cudem znalazła się ponownie w klubie. Dokładnie przecież pamiętała, że razem z Mikołajem wrócili do hotelowego pokoju. Dlaczego więc stała teraz dokładnie na środku parkietu czując w nozdrzach unoszący się dokoła zapach spoconych ciał i nasączonych alkoholem oddechów? 

Cała masa pytań przebiegała przez jej umysł. Była tak zaabsorbowana swoim wewnętrznym konfliktem, że nie zdołała dostrzec ludzi przepychających się obok niej. A bynajmniej do momentu, w którym jeden z tańczących w pobliżu chłopaków nie wpadł na nią z impetem. 
Zachwiała się lekko, jednak udało jej się złapać równowagę, tym samym unikając bliskiego spotkania z twardą posadzką. 
Blondyn posłał jej przepraszające spojrzenie, jednak na tym się skończyło bo już po chwili ponownie zniknął w tłumie tańczących osób. Potrząsnęła delikatnie głową, nadal nie mogąc wyjść z szoku. Wygładziwszy spódnicę, uniosła lekko głowę, starając się dostrzec w tłumie postać Mikołaja. O ironio - wydawało jej się, że brunet był w tamtej chwili jej jedynym ratunkiem. W końcu był jedyną osobą, którą znała w promieniu co najmniej kilkuset kilometrów. 
Teraz jak na złość nie mogła go nigdzie wyłapać. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Cały  Flis - pomyślała. Nigdy nie było go w pobliżu, kiedy faktycznie go potrzebowała.

Ostatni raz rozejrzała się wokół siebie, po czym ruszyła pewnym krokiem w poszukiwaniu wyjścia z klubu. Nie miała ochoty na przebywanie w tym miejscu, a jedyną logiczną opcją było wrócenie do pokoju. 
Przeciskała się przez tłumy ludzi, torując sobie drogę łokciami. Z doświadczenia wiedziała, że był to najlepszy z możliwych sposobów aby wydostać się z tak zatłoczonego miejsca. Przez moment, ośmieliła się nawet porównać je do istnej dżungli, tak gęstej, że przejście było praktycznie nie możliwe. 

Po raz kolejny skarciła się w myślach za tak dalekie odbieganie od rzeczywistości. Była rozkojarzona do tego stopnia, iż jej uwadze uszedł tak ważny szczegół jak ten, że okrążyła pomieszczenie już trzeci raz a po drzwiach wyjściowych czy choćby oknie nie było ani śladu. Zatrzymała się gwałtownie, wzdychając równie ciężko co głośno. 

Wydawało jej się, że z minuty na minutę popada w coraz to większą paranoję. Umysł płatał jej figle, zacierając rzeczywistość przed jej oczami. Czuła się zupełnie tak, jakby wpadła w sidła swojej własnej podświadomości. 
Przełknęła głośno ślinę, postanawiając podjąć się kolejnej próby wydostania z budynku.Wiedziała, że nie powinna panikować. Być może przyczyną jej dziwnego stanu w którym się obecnie znajdowała było to, że po prostu straciła orientację w terenie. Nie możliwym było przecież, by drzwi tak po prostu rozpłynęły się w powietrzu.

Była przytłoczona wszystkim tym, co działo się w jej umyśle. Nie pamiętała  by kiedykolwiek wcześniej musiała zmagać się z taką burzą myśli jak właśnie w tamtej chwili. 
Na domiar złego, czuła na sobie czyjeś spojrzenie. Nie potrafiła określić w jaki sposób. Nieodparte uczucie bycia obserwowaną odbierało jej resztki poczucia stabilności.
Przez krótką chwilę zastanawiała się nawet, czy nie bierze udziału w jakiejś ukrytej kamerze. Rozważała nawet opcję, w której zaraz ktoś wyskoczy zza baru, wrzeszcząc na całe gardło "Mamy Cię!" 

44 dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz