Rozdział 14.

2.8K 207 10
                                    

Zrezygnowana usiadła na wysokim stołku, opierając czoło o blat lady barowej. Tułała się po klubie już drugą godzinę, a w kieszeni miała zaledwie trzy serwetki z numerami mężczyzn. To niemożliwe, żeby w całym lokalu było ich aż tak niewielu ! Wszędzie gdzie nie spojrzała, mogła dostrzec tylko damskie sylwetki. Zupełnie, jakby wszyscy faceci rozpłynęli się w powietrzu. A nawet jeśli już jacyś byli, często nie potrafiła się z nimi dogadać. Bariera językowa była nie do złamania, nawet jeśli próbowała ją jakoś ominąć. Zagadywała i po angielsku, i po niemiecku. Licząc na cud, kaleczyła nawet hiszpański, którego uczyła się przez niecałe dwa tygodnie na obozie językowym ! Ale wszystko na marne. Dochodziła już prawie 23:30. W ciągu dwóch godzin zebrała zaledwie trzy numery, podczas gdy Mikołaj, w jej mniemaniu miał ich już pewnie cały stos. Ale przecież to nie była jej wina, że akurat dzisiaj zebrała się tu tylko damksa część tutejszego społeczeństwa, prawda ?

- Życie jest niesprawiedliwe - mruknęła do siebie, pociągając długi łyk mocnego drinka, którego przed chwilą postawił przed nią barman.

- Zatapiasz smutki w wódce ? Wybornie - zakpiła sama z siebie pod nosem, nie zdając sobie sprawy z tego, że tuż obok niej pojawiła się nagle sylwetka Mikołaja. Ironiczny uśmiech nie schodził z jego ust, kiedy spoglądał to na blondynkę, to na szklankę przez nią trzymaną.

- Mówisz do siebie? - uniósł sarkastycznie brew.

- Lubię porozmawiać czasem z kimś inteligentnym. - wywróciła oczami.

- No przecież jestem obok prawie cały czas. - dodał, a na jego twarz rozświetlił lekki uśmiech. Uwaga, nie wmuszony uśmiech !

- Wiesz, że nie lubię się powtarzać.... - bąknęła pod nosem - I N T E L I G E N T N Y M . Z kimś na moim poziomie intelektualnym.

- Chyba nie znasz zbyt wielu takich ludzi, co ?

Spojrzała na niego oniemiała. Od kiedy Mikołaj Flis ma tak dobry humor ? A przynajmniej na tyle dobry, by nie obrażać jej każdym wypowiedzianym przez siebie słowem ? Było to dla niej tak niewiarygodne, jak śnieg w lipcu. A może on po prostu coś knuł, a żeby nie dać tego po sobie poznać, po prostu udawał miłego ? Kto wie, jaki szatański plan kryje się w podstępnym umyśle bruneta ?

- Więcej niż mógłbyś przypuszczać - ucięła.

- Czyżby ? Więc jest Was więcej ? - rzucił zaczepnie.

- Nas ?

- Ludzi z tak żałośnie niskim ilorazem inteligencji ? To w ogóle możliwe ?

Spojrzał na niego zbulwersowana. Jak on w ogóle mógł powiedzieć coś takiego ?! Czy on nie potrafi przeżyć chwili bez mieszania jej z błotem ?

- Matka natura nie ma dla nas litości. - dodał, a w Biance coś pękło. Nim zdążyła to przemyśleć, podniosła się z krzesła, mierząc bruneta wściekłym spojrzeniem.

- Myślisz że kim Ty do cholery jesteś co ?! - warknęła. Z każdym kolejnym słowem zbliżała się do niego coraz bardziej, aż w końcu była na tyle blisko, by moc wyszeptać kilka słów wprost do jego ucha - Trzymaj się ode mnie z daleka.

Teraz to on był lekko zdziwiony. Zdecydowanie nie takiej reakcji się spodziewał, ze strony Bianki. Był przekonany, że po raz kolejny przemilczy sprawę czy też odejdzie, uciekając od odpowiedzi. Ona jednak wbrew jego oczekiwaniom, stała właśnie przed nim, trzymając dumnie wyprostowaną sylwetkę, obojętne spojrzenie, ale zarazem wyzywający wyraz twarzy. Dziewczyna zaskakiwała go praktycznie na każdym kroku. Szczerze mówiąc, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zachowuje się w stosunku do niej jak ostatni dupek.

Czy mu to przeszkadzało ? Ani trochę. Wpędzanie blondynki na skraj wytrzymałości z dnia na dzień stawało się dla niego coraz przyjemniejsze. Niczym kolejne hobby. Niektórzy spędzają swój wolny czas na bieganiu po boisku za piłką, inni na czytaniu książek, a jeszcze inni na ich pisaniu. A on ? On 'rozmawiał' z Bianką.

- Bo co ? - spojrzał na nią kpiąco.

- Bo nie ręczę za siebie - syknęła, znacząco zahaczając palcem wskazującym o szlufkę jego ciemnych jeansów. - I pozbawię Cię przyjaciela kiedy będziesz spał.

- Czuję, że one by tego nie przeżyły. - puściła mu oczko, wskazując kciukiem na gromadkę dziewczyn, z zapartym tchem lustrujących osobę chłopaka, po czym odeszła.

Bynajmniej taki miała zamiar. Udało jej się zrobić zaledwie dwa kroki, kiedy silna dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku, odwracając w ten sposób dziewczynę z powrotem w kierunku baru.

- Nie tak szybko. Ja wciąż pamiętam o naszym zakładzie.

Dziewczyna przeklęła pod nosem. Tak naprawdę, w duchu zaczynała się już cieszyć, że brunetowi umknęła ta mała sprawa z zakładem, ale nie... Wszechwiedzący Mikołaj-dupek- Flis nie odpuszcza przecież tak łatwo, prawda ? A tym bardziej nie jej.

- Więc? - mruknął, spoglądając na nią wyczekująco.

Z jej ust posypał się ciąg cichych przekleństw, zagłuszanych skutecznie przez klubową muzykę, kiedy sięgała do kieszeni szortów po marne trzy serwetki. Rzuciła je zrezygnowana na ladę, tuż przed chłopakiem. Wyglądały one niczym nic nie warte śmieci przy pliku papierów Mikołaja.

Ale wstyd - pomyślała, marząc tylko o tym, by wreszcie znaleźć sposobność na ulotnienie się z jego towarzystwa.

Mikołaj zaśmiał się donośnie, spoglądając to na Biankę, to na leżące przed nim śmieci. W jego głosie nie dało się nie wyczuć tej nadmiernej ilości kpiny. On wręcz cały nią ociekał.

- Czyżbym wygrał ? - spytał 'niewinnie', nie odrywając wzroku od twarzy blondynki.

- Po prostu się zamknij - wywróciła oczami z ponownym zamiarem odejścia, ale tak jak poprzednio, teraz także została zatrzymana przez bruneta.

- Chyba coś mi się należy, prawda ? - błysk, jaki pojawił się w jego oku utwierdził tylko Biankę w przekonaniu, że cokolwiek Mikołaj miał na myśli, nie będzie to przyjemne. Nie dla niej. Przełknęła więc ciężko ślinę i schowawszy swoją dumę do kieszeni, spytała :

- Więc co mam zrobić ?

____________________

Rozdział 14... Wow. Cholernie szybko mi to opowiadanie ucieka :D Jeszcze niedawno pisałam prolog...

Cóż.... To chyba dobrze ^^ Cieszę się, że w miarę się ono Wam spodobało. Widzimy się już niedługo <3

/Mikka <3

44 dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz