Rozdział 17.

3.1K 210 16
                                    

W życiu każdego człowieka przychodzi chwila, kiedy wszystko czym dotychczas się zajmował, nagle przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Chwila, w której wątpliwości zżerają go od środka, doszczętnie wypalając nadzieję na lepsze jutro. Właśnie w takim momencie człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że życie jest piekielnie niesprawiedliwe, a samą egzystencję ludzi na ziemi, można by porównać do szybkiej partyjki szachów. Szczególnie wtedy, kiedy całą swoją uwagę skupiamy na tym, żeby uchronić się od niespodziewanego ataku królowej w decydującym starciu. Przesuwamy się wtedy z pola na pole, wystrzegając się tylko jednego, z pozoru najbardziej niebezpiecznego przeciwnika. Faktem jednak jest to, że to właśnie te małe - wcześniej niedostrzegane - przez nas pionki, zadają ostateczny koniec.

Takim właśnie pionkiem był Mikołaj. W całym tym wyścigu z czasem, Bianka zdawała się wcześniej nie dostrzegać jak bardzo jest dla niej niebezpieczny. Podczas gdy ona toczyła walkę z królową - czasem - ten mały pionek podchodził ją powoli od tyłu, raz po raz szykując na nią zasadzkę.

Swoimi słowami, które potrafiły ranić bardziej niż cokolwiek innego, doszczętnie niszczył w Biance ziarenko nadziei, które kiełkowało w niej każdego ranka. Za każdym razem gdy otwierała oczy, przyjemne uczucie wypełniało jej wnętrze szepcząc jej podświadomości słowa otuchy. Uda nam się ! Jesteśmy coraz bliżej ! Te nieme zapewnienia, którymi sama podnosiła się na duchu, przestawały mieć jakiekolwiek znaczenie tak szybko, jak szybko pojawiał się obok niej Mikołaj, niosący za sobą falę złości która wypełniała dziewczynę po każdym, nawet najmniejszym starciu.

Jednak blondynka wreszcie postanowiła zmienić ten ciągle powtarzający się schemat. Wczorajsza rozmowa z Łukaszem, którą przeprowadzili w zasadzie wbrew jej woli, dała jej dużo do myślenia. Przez większość nocy analizowała słowa blondyna, starając się wpoić w umysł jedną, niezwykle istotną myśl. Myśl, która wkrótce miała stać się jej mottem na najbliższy miesiąc, który musiała spędzić w towarzystwie bruneta.

~*~

Monaco przywitało czwórkę podróżników dokuczliwym słońcem. Minęła raptem połowa lipca, a temperatura nie wydawała się nawet w najmniejszym stopniu opadać, co tylko podjudzało irytację ogarniającą Mikołaja z dnia na dzień coraz bardziej. Kusząca myśl, aby rzucić to wszystko w cholerę i wrócić do domu, zostawiając tym samym trójkę przyjaciół samych, coraz częściej przewijała się przez jego umysł. Wtedy jednak roznosiła go jeszcze większa furia. Zdawał on sobie bowiem sprawę z tego, że Surmie nie spodobałoby się jego zachowanie, a przy okazji ucierpiałaby na tym jego duma.

Kiedy przekroczyli kolejny próg, kolejnego pokoju, w kolejnym hotelu - ogarnęła go niewyobrażalna monotonia. Momentami wydawało mu się, że któryś już raz z rzędu przeżywa deja vu (czyt. deżawi )

Tym razem jednak, miejsce ich tymczasowego pobytu różniło się od poprzednich. Zamiast ciasnego pokoju z malutką łazienką, zatrzymali się w niewielkim, jednak znacznie bardziej komfortowym domku letniskowym. Składał się on co prawda tylko z małej kuchni, połączonej z głównym pomieszczeniem, gdzie znajdowały się cztery pojedyncze łóżka i małej łazienki w sąsiednim pomieszczeniu.

Z niemałym ociąganiem, rzucił swój plecak na stojące w samym rogu i najbardziej oddalone od reszty łóżko. W dalszym ciągu unikał kontaktu z resztą ich małej grupy jak tylko mógł. Nawet jeśli naprawdę próbował - no, może nie aż tak bardzo ale jednak - nie mógł nawiązać z nimi resztą kontaktu. Jedyną osobą, z którą jeszcze jako tako mógł się dogadać, był Kamil. Można by nawet powiedzieć, że przez te niecałe dwa tygodnie polubił chłopaka. Nie była to oczywiście przyjaźń, nie wiadomo jak mocna. Po prostu rozmawiali.

- Mamy pełną lodówkę - wesoły głos Bianki rozniósł się po pomieszczeniu. Dziewczyna pochylała się lekko, opierając dłoń na klamce lodówki i skanując wzrokiem jej wnętrze.

I choć naprawdę próbował, nie potrafił oprzeć się pokusie, a biorąc pod uwagę fakt, że bliźniacy przed kilkoma minutami wyszli na plażę, nie miał najmniejszych zahamowań przed ucięciem sobie z Bianką małej konwersacji. Nim się zorientował, słowa same wypłynęły z jego ust.

- Wreszcie się wzięłaś za coś pożytecznego - mruknął, na tyle głośno by usłyszała, mimo iż dzieliła ich cała długość pomieszczenia.

Spojrzała na niego zdezorientowana. Cóż, były to pierwsze słowa, które wypowiedział w jej kierunku od przeszło trzech dni. Ale czy nie oczywistym było, że nie wytrzyma długo bez uprzykrzania jej życia ?

- Co masz na myśli ?

- Nie od dziś wiadomo, że miejsce kobiet jest w kuchni. - wzruszył lekko ramionami, opadając plecami na łóżko, nadal jednak kierował wzrok w kierunku blondynki, czekając na jej reakcję.

- Mężczyźni, którzy mówią, że miejsce kobiet jest w kuchni, najwyraźniej nie wiedzą co robić z nimi w sypialni. - rzuciła zaczepnie.

Przez tęczówki bruneta, przebiegł nieznany jej dotąd błysk. Nim zdążyła zrozumieć, co tak właściwie wypadło z jej ust, Mikołaj był już w połowie pokoju, nadal kierując się w jej stronę. Z sekundy na sekundę był coraz bliżej. Niczym małe, niosące jednak za sobą zniszczenie tornado. Ledwo udało jej się mrugnąć, chłopak był już na tyle blisko, że mogła poczuć na twarzy jego ciepły oddech. Pochylił się nad nią lekko, wyrównując w ten sposób ich wzrost - mimo że dziewczyna nie była od niego dużo niższa - wbijając w nią spojrzenie swoich karmelowych oczu.

- Więc może chcesz się przekonać ? - szepnął twardo tuż obok jej ucha.

Stała niczym sparaliżowana. Przyciskając się plecami do lodówki i czując wbijającą jej się w łopatki klamkę, modliła się by Mikołaj zrobił krok w tył, dając jej więcej swobody. Był zdecydowanie zbyt blisko, a przez chwilę miała nawet wrażenie, że on doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Wiedziała też, że chłopak nie ma najmniejszego zamiaru nic z tym zrobić. Musiała więc sama działać.

Szybkim ruchem, ułożyła drżące dłonie na klatce piersiowej chłopaka, odpychając go w ten sposób od siebie. Nim jednak całkiem przerwała ich kontakt, stanęła na palcach i tym razem to ona wyszeptała wprost do jego ucha ;

- Obawiam się, że nie nadążyłbyś za mną - puściła oczko, odchodząc od bruneta.

- Więc może chcesz się założyć ? - rzucił jej bezczelny uśmiech.

Przygryzła lekko wnętrze policzka, zastanawiając się jak do cholery po trzech dniach milczenia, nagle weszli na taki temat ? Jakim cudem udało im się przeprowadzić jakąkolwiek rozmowę, bez skakania sobie do gardeł ?

- Czy Ty właśnie usiłujesz zaciągnąć mnie do łóżka ? - uniosła brew, przyglądając się rozbawionej twarzy Mikołaja.

- Tak właściwie sama mnie sprowokowałaś - bezczelny uśmiech ponownie wpłynął na jego usta. - Moje czy Twoje ?

- Wiesz mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia zanim się zgodzę.

- Na przykład ? - spytał, lekko zdezorientowany.

- Och... Na pierwszym miejscu jest rzucenie się z pierwszego lepszego klifu. - dodała oschle. Ta rozmowa zdecydowanie zaszła za daleko.

- A na drugim ?

- Jeśli nie znajdę w pobliżu klifu, utopię się w wannie.

- Wiesz... Wspólna kąpiel też brzmi zachęcająco.

Wywróciła oczami, mając dość ciągnięcia tej rozmowy. Mikołaj potrafił być taki.... bezczelny. Nie miał żadnych zahamowań, szczególnie kiedy chodziło o TE tematy. Biance niestety nie przychodziło to tak łatwo. Na jej nieszczęście, brunet zdawał się doskonale o tym wiedzieć. Nie przypuszczała jednak, że chłopak zacznie to wykorzystywać przeciw niej coraz częściej.

____________________________

Cześć Kochani <3

Dzisiaj taki luźniejszy rozdział... Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Dziękuję za wszystkie głosy, komentarze i wyświetlenia.

Kocham Was bardzo <3

44 dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz