Rozdział 26.

2.2K 216 9
                                    

Każdy nowy dzień można powitać na dwa różne sposoby. Czasem robimy to z szerokim uśmiechem na ustach, czując jak pozytywne wibracje wypełniają nasze wnętrze, podsycając jeszcze bardziej nasz optymizm. Jeśli chodzi o tę drugą opcję - jest ona zdecydowanie mniej pozytywna. Już w pierwszych sekundach zaraz po przebudzeniu jesteśmy w stanie poczuć tę presję, uderzającą w nas z siłą porywistego wiatru. Nie mamy wtedy  najmniejszej ochoty na ponowne otworzenie powiek, a już na pewno ostatnie o czym myślimy to podniesienie się z łóżka i stawienie czoła nadchodzącym wydarzeniom tak beznadziejnie zapowiadającego się dnia.

Tego poranka obudził się jednak z cieniem uśmiechu, majaczącym na jego twarzy. Rozkoszny zapach upieczonego właśnie chleba, wdarł się przez szczelinę między drzwiami pokoju, w którym właśnie przebywał. Za żadne skarby nie mógł przypomnieć sobie, kiedy ostatnio miał okazję poczuć tę zabierającą w krainę wspomnień jego jakże udanego dzieciństwa woń. Po raz ostatni przeciągając się na łóżku, podniósł ociężale z wygodnego materaca by po chwili ruszyć w kierunku kuchni. Jego bose stopy uderzały twardo o drewnianą podłogę, kiedy pewnym siebie i stanowczym krokiem, kierował się prosto w stronę kuchennych drzwi. Przez krótki moment poczuł się zupełnie tak, jakby jakimś cudem przeniósł się w czasie i znów był tym małym chłopcem, spędzającym wakacje u dziadków. Szybko jednak pozbył się tego uczucia. Mikołaj Flis nie był chłopakiem który siadał na kanapie z albumem pełnym zdjęć i rozczulał się wspominając swoje dotychczasowe życie. Oczywiście jak każdy człowiek, mimowolnie przenosił się myślami w przeszłość jednak nigdy nie uważał by była ona jakoś specjalnie ważna. Nie widział sensu w rozmyślaniu nad czymś, co miało już miejsce i prawdopodobnie nigdy nie wróci. Wolał żyć teraźniejszością. Chciał rozmyślać nad jutrzejszym dniem, zastanawiając się jak może wpłynąć na jego bieg, nawet jeśli przeważnie i tak nigdy nie trzymał się planów.

- Mikołaj, nie zauważyłam Cię - kobieta przyłożyła dłoń do piersi, starając się opanować bicie swego serca- Chcesz żebym na zawał zeszła? Nie strasz mnie tak więcej!

- Przepraszam babciu - uśmiechnął się lekko, składając na jej policzku szybki pocałunek. Kolejny nawyk z dzieciństwa.

- Chcesz kawałek? - spytała, wskazując na pachnący bochen chleba.

Przytaknął krótkim skinieniem głowy. Kobieta, postawiwszy na stole przed nim talerz, zajęła siedzenie obok, zasypując chłopaka pytaniami. Słuchała go z uwagą, kiedy opowiadał jej o rodzicach, Julii... Chłonęła każde jego słowo, nie ważąc się przerwać mu nawet raz. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że staruszka tęskni za jego rodziną. Było to widoczne szczególnie wtedy, kiedy opowiadał mamie, a jednocześnie córce kobiety. Jej niebieskawe oczy błyszczały od łez które powoli napływały do powiek. I w momencie kiedy miał zamiar skończyć tę rozmowę, nie mogąc patrzeć na kobietę tak bardzo roztrzęsioną, poczuł jak otula go swoim drobnymi ramionami.

- To łzy szczęścia - zapewniła - Cieszę się, że tak dobrze się Wam wszystkim układa.

Uśmiechnął się szeroko, aczkolwiek niepewnie i oddał uścisk, czując przyjemne ciepło, wypełniające jego ciało. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo tęsknił za tą staruszką.

~*~

Podobnie jak Mikołaj, Bianka również powitała dzień w wyśmienitym humorze. Wreszcie, po otworzeniu oczu nie czuła bólu rozbrajającego jej kręgosłup, z którym dotychczas walczyła po każdej nocy przespanej na niewygodnym materacu.

Kolejnym czynnikiem wpływającym na tak dobry humor była niewątpliwie długa, ale jakże relaksująca kąpiel, na którą pozwoliła sobie zaraz po przebudzeniu. Nie sądziła, że zwykła wanna może sprawić człowiekowi aż tyle radości. Szczerze mówiąc, miała już dość tych obskurnych hotelowych pryszniców, z których zmuszona była korzystać przez ostatnich kilka dni.

44 dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz