4. Zdjęcie możemy sobie zrobić.

24.7K 1.4K 1.5K
                                    

Lily

Zaraz po wylądowaniu, wysiadłam z samolotu i odebrałam swoje bagaże. Ktoś z ekipy Shawna miał po mnie przyjechać.

Stanęłam w hali, gdzie wszyscy podbiegali do swoich bliskich i szukałam kogoś, kto być może przyjechał po mnie, ale chyba nikogo takiego nie było.

Westchnęłam głośno.

- Lily? - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam miło wyglądającego, łysego pana. - Jestem Jake i mam cię zawieźć do hotelu. - Pokiwałam jedynie głową.

Mężczyzna wziął ode mnie walizki i poprosił, żebym szła za nim. Wyszliśmy z budynku lotniska i skierowaliśmy się do czarnego samochodu, który stał na parkingu. Włożył walizki do bagażnika i otworzył mi drzwi od strony pasażera.

- Nie stresuj się, ja nie gryzę. Nikt z naszej ekipy nie gryzie - zaśmiał się mężczyzna, gdy wsiadł do środka. Skinęłam głową. - Denerwujesz się na spotkanie z Shawnem, prawda?

- Aż tak to widać? - spojrzałam na niego, a on kiwnął głową. - Jak cholera. Boję się, że weźmie mnie za jakąś totalną idiotkę i desperatkę.

- On nigdy nie myśli tak o fanach. Nie martw się, wydajesz się wyjątkowo normalna, na pewno cię polubi.

- Pocieszające - prychnęłam.

- No i o tym mówię! Nie bój się niczego, on jest naprawdę w porządku, to taki duży dzieciak. Czasem ma durne pomysły, ale nigdy nie są krzywdzące, uwierz.

Pokiwałam głową na jego słowa, które odrobinkę mnie uspokoiły.

- Nie wystrasz się tych wszystkich fanek, nie są groźne. - zażartował, gdy podjechał pod wysoki budynek hotelu.

Faktycznie, przy wejściu była masa dziewczyn. Jake stanął przy drzwiach, a obok nas pojawił się ktoś z obsługi, a nawet dwa ktosie. Jeden mężczyzna wziął moje walizki, a drugi miał za zadanie zaparkować samochód.

- Chodź, zanim cię napadną. - Facet, który mnie tu przywiózł, pociągnął mnie za rękę w kierunku wejścia i odetchnęłam z ulgą, gdy byliśmy już w środku.

Lobby było naprawdę ładne. Na suficie wisiał kryształowy żyrandol, a całość była urządzona w stylu glamour. Bardzo mi się tu podobało.

- Twój pokój jest na dwunastym piętrze, tutaj masz klucz. - mężczyzna podał mi kartę. - No, prawie klucz - zaśmiał się.

Zastanawiałam się, kiedy poznam Shawna, ale nie chciałam wybrzydzać, bo na pewno miał masę obowiązków. Ruszyłam w kierunku wind, które mi wskazano i wybrałam odpowiednie piętro. Tysiąc dwieście dwanaście, ciekawie.

Byłam totalnie zdezorientowana tym wszystkim i bałam się, że się nie odnajdę tutaj, choć już pierwsza osoba, jaką poznałam, była cholernie miła.

Moje walizki miały już być w pokoju, więc szlam do niego jedynie z małym plecakiem na plecach. Stanęłam przed drzwiami z odpowiednim numerkiem i wcisnęłam kartę w otwór do tego przeznaczony. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi do przodu.

Eureka.

Weszłam do środka i stanęłam jak wryta. O ja pierdole.

Oczy zaszły mi łzami i miałam problem z tym, żeby kontrolować wszystkie czynności życiowe. Nogi zrobiły się dziwnie miękkie, a powietrza zabrakło.

- Cześć.

- H-hej - wydukałam w odpowiedzi, czując mokre stużki na policzkach. Otarłam grzbietem dłoni twarz, ale od razu miejsce poprzednich łez, zastąpiły nowe.

More important | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz