Lily- Lily! Widziałaś Shawna? - spojrzałam na Geoffa, odrywając wzrok od telefonu.
- No z tego co mi wiadomo, poszedł coś załatwić z Andrewem. - wzruszyłam ramionami.
- Minąłem go właśnie na korytarzu, a tamtego gdzieś wcięło. Znowu się zgubił, jak nic. - westchnął i usiadł obok mnie, wyciągając telefon z kieszeni. - Jak ci się podoba w trasie?
- Jest fajnie, tak jak sobie wyobrażałam.
- Cieszę się. Wiesz, Shawn się trochę stresował, że cię rozczaruje tym wszystkim. On się bardzo przejmuje takimi rzeczami.
- Czemu miałoby mi się nie podobać? - Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- No wiesz, ten ciągły bieg i inne gówno. To jest męczące, ale takie są realia życia w trasie.
- Wiem, liczyłam się z tym. - wzruszyłam ramionami.
Nie wyobrażałam sobie, że trasa to będzie idealny czas do odpoczynku, bo to jednak wiąże się z wieloma podróżami, zmianami hoteli i innymi rzeczami, które są męczące, czy tego chcesz, czy nie.
- Już jestem! - usłyszeliśmy znajomy głos, a po chwili w pomieszczeniu, w którym siedzieliśmy, pojawił się znajomy nam szatyn.
- A czy ktoś cię wołał? - rzucił Geoff z cwanym uśmiechem, na co Shawn prychnął, udając obrażenie. Podszedł do kanapy, po czym usiadł obok mnie, przepychając przyjaciela.
- Dzisiaj spędzam noc z tą panią. - dźgnął mnie palcem w policzek, a ja mimowolnie się zaśmiałam.
Geoff patrzył na nas, nie wiem do końca, czy przerażony, czy zszokowany, czy raczej niedowierzając.
- Jak to noc? Shawn, czy tobie do tego głupiego łba strzeliło już do końca? - oburzył się.
- Nie wiem, co ty masz w tej swojej głupiutkiej główce, Geoff, ale mi chodziło o to, że organizujemy sobie maraton Harry'ego Pottera.
Chłopak spojrzał na nas jak na największych idiotów na świecie i w sumie się mu nie dziwię.
- Harry'ego Pottera, tak? Tak to się teraz nazywa? - spytał z cwanym uśmieszkiem, a Shawn momentalnie zdzielił go w potylicę, a ja spojrzałam zmieszana na telefon. Mimo że wiem, że Geoff żartował, to nie chciałam, żeby ktoś pomyślał, że jestem łatwa albo chcę jakoś wykorzystać Shawna, czy coś. - To bolało, Mendes - syknął, ale uśmiech na jego twarzy zdradzał go, że wcale nie był zły.
- Miało boleć, Warburton.
- Dobra, ja idę na meet&greet, jesteś pewna Lily, że nie chcesz iść ze mną? - Shawn podniósł się z kanapy, patrząc na mnie wyczekująco.
Pokręciłam głową.
- Jestem pewna. Leć już lepiej.
Shawn ruszył do drzwi, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Usłyszałam głos Geoffa, gdy szatyn zniknął z naszego pola widzenia:
- Polubił cię. - spojrzałam na niego pytająco, nie do końca ogarniając o co mu chodzi. - Shawn cię bardzo polubił.
- On lubi wszystkich fanów. - wzruszyłam ramionami.
Taka była prawda. Byłam dla Shawna fanką i w sumie nikim więcej. Spędzimy razem niecałe dwa miesiące, a potem ja wrócę do swojego życia, a on będzie kontynuował swoje.
- Nie w tym sensie. On cię polubił jako osobę-ugh, nie wiem czy rozumiesz. Spędzacie razem bardzo dużo czasu, dogadujecie się, a wcale nie musiało tak być.
CZYTASZ
More important | Shawn Mendes
FanfictionO Shawnie Mendesie słyszeli chyba wszyscy. Dziewiętnastoletni Kanadyjczyk z ogromnym talentem i sercem do fanów. Dziewczyny piszczą na jego widok i są w stanie zrobić wszystko, by go spotkać. Niczym od nich nie różni się Lily. Ona też jest totalnie...