Lily
- Dzień dobry. - usłyszałam szept nad swoim uchem, a zaraz po tym poczułam, jak ktoś odgarnia mi kosmyk włosów z twarzy.
Otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi, widząc znajomą osobę.
- Co ty tutaj robisz?
- Wszystkiego najlepszego, ko-Lily.
Wytrzeszczyłam oczy. Mam dzisiaj urodziny! I on pamiętał. Pokręciłam głową z uśmiechem, patrząc na chłopaka, który siedział na krawędzi łóżka, wpatrując się we mnie.
- Pewnie wyglądam jak upiór, matko, jak ty się tutaj w ogóle dostałeś?
- Możliwe, że całkiem przypadkiem ukradłem ci kartę wczoraj wieczorem. - wzruszył ramionami, a ja trzepnęłam go w ramię. - Chciałem kupić ci duży bukiet róż, ale wieczorem lecimy do Miami, więc musiałyby tu zostać. Dlatego zamiast kwiatów mam dla ciebie coś troszkę mniejszego, ale i tak mam szczerą nadzieję, że ci się spodoba.
Zmarszczyłam brwi. Nie potrzebuję żadnych prezentów, nie chcę, żeby pomyślał, że tylko na to liczę.
- Shawn... n-nie...
- Owszem, musiałem. Liczę, że ci się spodoba.
Podał mi czarne, podłużne pudełeczko. Biżuteria. Przecież to musiało dużo kosztować, nie powinnam... cholera. Chwyciłam je trzęsącymi rękoma, po czym podparłam się na łokciach. Delikatnie szarpnęłam za wieczko, unosząc je do góry.
Coś zabłyszczało. Przyglądałam się pięknej, złotej celebrytce z serduszkiem, na którym umieszczone było kilka diamencików. Była piękna.
- Liczę, że ci się podoba i nie przyjmuję żadnej odmowy, ani na to, czy ją przyjmiesz, ani na to, czy dzisiaj wieczorem gdzieś ze mną wyjdziesz.
Skinęłam delikatnie głową. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Byłam cholernie wzruszona tym wszystkim. Zamknęłam pudełeczko, które zatrzasnęło się z hukiem i zarzuciłam ręce na szyję chłopaka, powodując, że zachwiał się i pociągnęłam go na siebie.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - szeptałam, przytulając go mocno.
- Nie ma za co. - zaśmiał się, otulając mnie ramionami.
- Która jest godzina?
- Szósta trzydzieści.
- Jak śmiałeś obudzić mnie o szóstej trzydzieści w moje urodziny, Shawn? - jęknęłam, jeszcze bardziej wtulając się w jego szyję.
- Jesteś jak leniwiec. - zażartował.
- Wiem, uwielbiam się przytulać. A teraz przepraszam, ale mam budzik na wpół do ósmej i albo pan wychodzi, albo idzie ze mną dalej spać.
Puściłam go, znowu kładąc się wygodnie na łóżku. Obudził mnie o szóstej trzydzieści. W moje urodziny! Co za...
Słyszałam, jak odkłada pudełeczko na stolik nocny i wzdycha głośno. Materac ugiął się pod wpływem ciężaru drugiej osoby, a ja uśmiechnęłam się pod nosem, czując jak otula mnie ramieniem.
- Mieszasz mi w głowie, tak cholernie, Lily - wyszeptał, całując mnie we włosy.
Postanowiłam nie odpowiadać, po prostu wtuliłam się w niego i westchnęłam cicho.
***
Szłam obok Shawna cholernie długim korytarzem, który rzekomo prowadził do jego garderoby. Ale nie wiem, ja mu nie ufam, bo ta sierota zgubiła się na backstage tyle razy, że miałabym problem z policzeniem.
CZYTASZ
More important | Shawn Mendes
FanficO Shawnie Mendesie słyszeli chyba wszyscy. Dziewiętnastoletni Kanadyjczyk z ogromnym talentem i sercem do fanów. Dziewczyny piszczą na jego widok i są w stanie zrobić wszystko, by go spotkać. Niczym od nich nie różni się Lily. Ona też jest totalnie...