LilyKoncert w Vancouver przeżyłam zdecydowanie lepiej. Nie mówię, że tym razem łezki nie spłynęły mi po policzkach, ale już w mniejszych ilościach. Nim się obejrzałam, byliśmy już w Stanach, w Seattle.
W sumie, to było następnego dnia, bo koncerty w Vancouver i Seattle były dzień po dniu, ale i tak to wszystko biegło dość szybkim tempem.
Dopiero co wysyłałam zgłoszenie na konkurs, a teraz byłam już w trzecim mieście na trasie Illuminate razem z Shawnem i jego ekipą. Naprawdę dobrze dogaduję się z Mendesem. Jest miły, taki jaki chciałam, żeby był.
Z każdą kolejną rozmową, spacerem, czy chociażby jakimkolwiek rodzajem spędzania wspólnego czasu czuję się przy nim coraz swobodniej i mam wrażenie, że on przy mnie też. Cieszę się z tego.
- Bu! - usłyszałam za swoimi plecami, przez co podskoczyłam w miejscu, prawie wylewając gorącą czekoladę, którą trzymałam w ręku.
Zdecydowanie byłam fanką gorącej czekolady.
- Jesteś debilem, Shawn - wymamrotałam, próbując się uspokoić.
- Dzięki, to miłe. Takie mam fanki, tak? Nie no super, nieźle sobie tę armię wytresowałem. - udał oburzonego, a ja miałam ochotę zrobić mu zdjęcie.
- Ja nie jestem normalną fanką, Mendes. - wzruszyłam ramionami.
- Wiem, Lily. Nie jesteś dla mnie tylko fanką, wiesz, że bardzo cię polubiłem, halo! - uśmiechnął się do mnie, a ja starałam się to odwzajemnić, ale myślę, że moje wszystkie czynności życiowe na chwilę się zatrzymały. - Nie traktuj mnie jak swojego idola, tylko jak kolegę, okej?
- Okej, postaram się, ale nie obiecuję, wciąż mam czasami napady fangirlingu przy tobie.
- Rozumiem, chyba. Też mam idoli. - wzruszył ramionami i wtedy wydał mi się po prostu takim uroczym, bezbronnym chłopczykiem.
- Idole to fajna sprawa. Kiedy czasem nikt cię nie rozumie, nikt nie ma dla ciebie czasu, ty po prostu puszczasz sobie ich piosenki i wszystko jest jakieś dziwnie łatwiejsze.
Usiadłam na murku, przy którym staliśmy, a on poszedł w moje ślady.
- Jakich masz idoli?
- Ciebie. - wzruszyłam ramionami, po czym zdałam sobie sprawę z tego, że to naprawdę dziwnie i żenująco zabrzmiało.
- Tylko? - Skinęłam głową. Lubiłam naprawdę dużo artystów, ale tylko z Shawnem czułam tą jakąś dziwną więź, której nie dało się wyjaśnić. - Pomogłem ci... tak kiedyś? - spytał nieśmiało i uwierzcie, czy nie, ale w tamtym momencie w ogóle nie przypominał tego roześmianego, pewnego siebie piosenkarza, idola tysięcy osób. Był tak niewinnie uroczy i niepewny siebie, że miałam ochotę go przytulić.
- Tak - wyszeptałam, nie do końca pewna tego, co powinnam powiedzieć. Pomagał mi niejednokrotnie. Shawn bez wątpienia jest jednym z tych wykonawców, który przekazują przez to, to robią swoim fanów. Każdy, kto choć raz słuchał Understand, Never be alone, czy A little too much, wie o czym mówię. Te piosenki po prostu... no.
- Fajnie mi to słyszeć, serio. No, bo my praktycznie jesteśmy rówieśnikami, ty masz szesnaście, ja osiemnaście lat i czasem się dziwnie czuję, gdy nawet starsze ode mnie osoby boją się do mnie odezwać albo coś.
- Osiągnąłeś dużo i zasługujesz na to wszystko, co masz, Shawn.
- Dziękuję, Lily. - uśmiechnął się do mnie, po czym rozłożył ramiona, a ja, łapiąc o co mu chodzi, bez zastanowienia wtuliłam się w niego. Znowu.
CZYTASZ
More important | Shawn Mendes
FanfictionO Shawnie Mendesie słyszeli chyba wszyscy. Dziewiętnastoletni Kanadyjczyk z ogromnym talentem i sercem do fanów. Dziewczyny piszczą na jego widok i są w stanie zrobić wszystko, by go spotkać. Niczym od nich nie różni się Lily. Ona też jest totalnie...