Część 13 "Grill"

13 2 2
                                    

-Będzie dobrze zobaczysz.-powiedział całując moja dłoń. Posiedzieliśmy tak do 1;20 i przyjechał mój tata. Wróciłam do domu i poszłam spać. Dziś mój brat robi grilla dla znajomych. Super, zapomniałam o jego imieninach. Zła siostra ze mnie. No ale coś wymyśle. Złożyłam się z Nadią na butelkę wódki. Bo oczywiście każdy na wejście musi przynieść przynajmniej 0,5l. Czyli widzę "ostre picie" mnie czeka. Pawła nie będzie bo poszedł z kolegami na ognisko. Trochę szkoda, ale jakoś przeżyje. Nakryłam stół na 10 osób i zrobiłam sałatkę grecką. Uwielbiam ją, a w szczególności ten ser. Kamil pojechał z kolegami na zakupy, a ja poszłam się pomalować. Kończyłam makijaż, gdy usłyszałam, że już wszyscy przyjechali. Poprawiłam włosy i wyszłam się ze wszystkimi przywitać.
-Siemka Olcia! Zobacz ile mamy wódki, jak to wypijemy to zgony pewnie będą.-Powiedział Łukasz, na co zaczęłam się śmiać.
-Ooo kurde 8 butelek na 10 osób no to grubo widzę-uśmiechnęłam się do wszystkich.
-A jak! Bogactwo skurwysyny!-powiedział Krzysio. Na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Zajęłam miejsce koło Krzysia i Nadii. Chłopaki wzięli się za rozpalanie grilla. I gdy wrócili, Kamil wyją pierwszą butelkę ze skrzynki, która stała obok mnie. Nalał każdemu alkoholu do kieliszka

-No to chluśniem bo uśniem!-wszyscy wypili zawartość z lekkim skrzywieniem.

Było już koło północy impreza trwała w najlepsze. Została może niecała butelka wódki. Wstałam z huśtawki która stała za krzesłami i chciałam przejść zapalić, ale uderzyłam w krzesło nogą, skręcając w bok. Wyciągnęłam papierosa za rogiem domu, żeby przypadkiem mama nie zauważyła. Dobrze, że tata jest w delegacji. Nadia, Kacper i Łukasz zniknęli gdzieś, szczerze Kacpra za bardzo wzięło. Karolina zaliczyła zgona i jest z nią gdzieś Patryk. Mój brat z dziewczyna są w jego pokoju. A ja tu zostałam z Justyną, Adrianem i Krzysiem.
-Macie gumy do żucia?-zapytał Adrian.
-Mam w pokoju, pójdę po nie.-Ruszyłam w stronę pokoju chwiejnym krokiem. Skupiona na tarasie, żeby nie przewrócić się na schodach. Weszłam do pokoju i zobaczyłam, Karoline która walnęła zgona na moim łóżku i Patryka, który ją przytulał.
-Kurwa Patryk, zabieraj ją stąd i idźcie na dwór.-Powiedziałam zła. Ta dziewczyna jakieś 20 minut temu wymiotowała na ogrodzie. Jeszcze mi brakuje tego, żeby mi pokój zarzygała. A wgl co on robi w moim pokoju?! Czy oni chociaż mnie zapytali o zgodę? NIE! więc niech się wynoszą stąd.
-Cicho, nie widzisz, że zasnęła?-zapytał cicho.
-Nie widzisz, że mam to w dupie? Wypierdalać stąd.-Może przegięłam ale byłam mocno wstawiona i zła. Wybiegłam na dwór i poszłam do znajomych.
-Patryk z Karoliną są w moim pokoju. Idźcie ich zabrać, bo mnie kurwica weźmie.
-A co oni tam robią?-Zaczął się śmiać Krzysio.
-A idź zobacz.-odpowiedziałam wściekła. Wyjęłam telefon i chciałam napisać do Nadii "Kurwa! Gdzie wy jesteście chodźcie tu".  A napisałam do Pawła i to tylko "Kuhda. Kuhwa*. KURWA*". Weszłam za nimi do pokoju. Chłopaki wyciągali go z łóżka, a Justyna budziła Karolinę. Patryk mnie zobaczył i powiedział, że Kamil mu pozwolił. Weszłam do pokoju brata i zaczęłam wydzierać się na niego, że z jakiej okazji on im na to pozwolił. Patryk podszedł do mnie i zaczął się tłumaczyć, zamkną drzwi pokoju brata. Nie miałam zamiaru go słuchać i chciałam wyjść z domu. A on mnie przycisną do ściany i zaczął mi wszystko tłumaczyć. Byłam taka zła, że nic nie słyszałam tylko jeden wielki bełkot z jego ust. Wybiegłam z domu wzięłam krzesło i siadłam za domem i zaczęłam palić. Usłyszałam dźwięk telefonu, może w końcu Nadia. Ale to nie była ona. Tylko Paweł. Odebrałam:

-Co się stało?-usłyszałam. I zaczęłam mu wszystko opowiadać z taką samą złością.
-Ale ty się śmiesznie złościsz i z jakimi emocjami bidulkoo.-Usłyszałam jego śmiech w słuchawce.
-Przestań to wcale nie jest śmieszne.
-Dla mnie z lekka jest.-Zaczęliśmy gadać, jak tam u niego na ognisku i ile wypiłam. Okazało się, że od godziny jest już w domu. Usłyszałam jak ktoś mnie woła.
-Zaraz oddzwonię.-Rozłączyłam się i wyszłam za domu.-CO? -Krzyknęłam. Zobaczyłam wszystkich, którzy byli na grilu.
-Matko Ola! Gdzie ty byłaś? Wiesz ile już Cię szukamy?-spojrzałam na nich. Wszyscy wyglądali na zmartwionych.
-Nigdzie.-rzuciłam obojętnie. To słodkie, że tak się martwią. Mam naprawdę wspaniałych znajomych.
-Tak czy siak, choć Ola dopić ze mną tą butelkę bo nikt nie chcę, a ja jadę zaraz.-Powiedział Kacper.
-Spoko, spoko Panie kierowniku. Wypiliśmy tą butelkę i pożegnałam się z nimi.

  Wszyscy gdzieś poszli, a ja poszłam jeszcze zapalić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wszyscy gdzieś poszli, a ja poszłam jeszcze zapalić. I to był błąd. Bo gdy skończyłam palić od razu oddałam cały alkohol. Resztkami sił położyłam się w ciemności na huśtawce i prawie już zasypiałam. Gdy znowu zadzwonił Paweł.

-Co tam?-powiedziałam ledwo przytomna.
-Miałaś oddzwonić.
-Miałam lekkie problemy.
-Jakie?-zapytał zaciekawiony.
-Ciekawe, ogólnie mam takich słodkich przyjaciół, tak się martwili, że przeszukali wszystko. Bo im zginęłam.- zaczęłam się śmiać do telefonu.-A przecież gadałam z Tobą za domem. Oj tam już wszystko oke. Tylko za bardzo mnie chyba alkohol rozbiera. Tak mi niedobrze, że masakra. Chyba pora umierać.
-Co ty. Gdzie jesteś? I gdzie wszyscy?
-Śpię na huśtawce, a gdzie reszta to sama nie wiem.
-To może idź spać do domu?-spytał zmartwiony.
-Nie mam siły wstać, oj tam niedługo pójdę.
-Jak bym był to wiesz, zaniósł bym Cię.
-No nie wątpię w to.-oboje zaczęliśmy się śmiać. Usłyszałam kogoś. To był mój brat z dziewczyną. Nawet mnie nie zauważyli.
-No nieźle! Nawet mój brat mnie nie poznaje.-Powiedziałam głośniej.
-Ej, tam ktoś jest-usłyszałam głos dziewczyny. Zapalili latarkę.
-Wyłączcie kurwa tego flesza.-powiedziałam na co zaczęli się śmiać.
-Ej jak to moja siostra. Ola co Ci?-zaczęli mnie wypytywać.
-Za dużo wypiłam.
-Zanieść Cię? -Zapytali zmartwieni moim stanem.
-Nie no spoko nie jest tak źle.-zaczęłam się śmiać.
-To wstawaj!-Nakazała mi dziewczyna.
-Ale gadam z Pawłem.-powiedziałam i spojrzałam na wyświetlacz, chłopak musiał słuchać naszej rozmowy bo w słuchawce była cisza.
-Jutro pogadasz, rozłącz się i idziemy do domu.-Pomogła mi się rozłączyć i podprowadzili mnie pod schody. Zajęłam miejsce koło Karoliny. Masakra siedzimy skulone obok siebie, dzieli nas może zaledwie 40 cm.

Żegnaj i (nie) wracajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz