20.

4.9K 317 60
                                    

Minął miesiąc odkąd odwiedziłem grób moich rodziców. Cały ten czas spędziłem w domu. Nic się nie zmieniło. Dalej czułem się fatalnie. Ostatnio wlewałem w siebie naprawdę spore ilości alkoholu. Tylko on pomagał mi zasnąć i wprowadzał w choć odrobine lepszy humor.
Znajdowałem się w salonie. Byłem sam. Nie miałem już na nic siły, więc nawet nie trudziłam się z wyciągnięciem szklanki - piłem z gwinta.
Dziś było inaczej. Każdy kolejny łyk piekł mocniej niż zazwyczaj. Zamiast radości - czułem smutek. Łzy powoli spływały po mojej twarzy. Obecna sytuacja przypominała mi życie z Chrisem. Ta sama zapierająca dech w piersi bezsilność...
Znów brakowało mi kogoś kto zapewniłby mi bezpieczeństwo. Doszedłem do wniosku, że Lukas nie był odpowiednią osobą dla mnie. Był... słaby, uległy, niczym troskliwy miś. Potrzebowałem kogoś kto dałby mi solidnego kopa w dupę i powiedział, żebym przestał się nad sobą użalać. Jednak dwóch uke w jednym domu nie ma racji bytu. Sam fakt, że jestem na górze bardzo mnie przytłacza.
Opowiem Wam trochę o nim.
Jak już sami wiecie po raz pierwszy spotkałem go na obiedzie u pewnej pani mieszkającej niedaleko mojego domku, który kupił mi Alex. Wtedy wydawało mi się, że bardzo odstawał od tych wszystkich zgromadzonych tam ludzi. Jednak to nie była prawda.
Akurat tego dnia bardzo przeżywał rozstanie ze swoim chłopakiem.
Wraz z Kenem często odwiedzaliśmy ten dom, jak i również innych mieszkańców tego miejsca. Lukas z każdym kolejnym spotkaniem stawał się coraz bardziej pewniejszy siebie, wesoły oraz rozmowny. Zostaliśmy przyjaciółmi. Chłopak był zagubiony w tym świecie zupełnie jak ja wcześniej. Później okazało się, że jego były ćpał. Jedyne co różniło go od mojego Chrisa to to, że nie kradł. Miał dużo forsy, która przesłoniła mu oczy. Zdradzał białowłosego z kim popadnie. Traktował jak szmatę. Wyżywał się na nim za każdy błąd jaki popełnił. Na samym końcu porzucił bez żadnego wytłumaczenia. Chłopak załamał się. Jego samoocena legła w gruzach. Chciał popełnić samobójstwo. Nie widział już sensu w swoim istnieniu. Zaczął wmawiać sobie, że jest właśnie taki jak powtarzał mu jego były. Nie mogłem na to patrzeć. Zacząłem odwiedzać go codziennie. Nie chciał iść do psychologa, pomimo tego, iż bardzo nalegałem tłumacząc mu jak bardzo mi pomogły wszystkie sesje. Wolał trzymać to w sobie. W końcu jednak przełamał się i od razu poczuł się lepiej. Kazałem mu napisać list do byłego, w którym musiał wypisać wszystko co czuje, a następnie wysłać. Zrobił to. Już po paru dniach ten kutas zaczął do niego wydzwaniać z przeprosinami. Nawet raz przyszedł, ale Lukas jedynie dał mu w pysk i wyrzucił za drzwi. Chociaż zakończył już z nim wszystko - dalej czasami przyłapuje go na cichym szlochaniu w poduszkę.
Z racji tego, że ja pomogłem mu uporać się z przeszłością - białowłosy przygarnął mnie od razu po dowiedzeniu się co wydarzyło się między mną, a Alexem.
Pamiętam tamten dzień jak przez mgłę. Biegłem z trudem łapiąc powietrze do płuc. Łzy bez przerwy spływały po mojej przerażonej twarzy. Był środek nocy. Nie widziałem nic. Na oślep dobiegłem do wioski z centrum Paryża. Nie wiem nawet ile mi to zajęło, ani jak mi się to udało. Nawet nie chce się nad tym zastanawiać. Wtedy udałem się niezwłocznie pod dom Lukasa. Chłopak bez słowa wpuścił mnie do środka. Byłem w rozsypce. Nogi całe się pode mną ugięły w chwili, gdy zorientowałem się, że wszystko runęło tej nocy. Klęczałem na środku salonu białowłosego. On mocno oplótł mnie ramionami, jakby bał się, że z chwilą wypuszczenia - rozpadnę się na kawałki. Wszystkie emocje paliły moje wnętrzności. Chciało mi się rzygać. Nie potrafiłem przestać płakać. Mocno zaciskałem palce na talii chłopaka. Krzyczałem niezrozumiałe słowa przepełnione bólem. Trwaliśmy tak aż w końcu opadłem z sił i zasnąłem.
Następnego dnia czułem się jeszcze gorzej. Chciałem skończyć ze sobą. Miałem mętlik w głowie. Zawładnął mną ból, który towarzyszy mi aż do dziś. Jednocześnie wszystko pogarszał okropny kac. Ciągle łkając chodziłem w kółko po salonie. Nadal znajdowałem się w domu Lukasa. Bez przerwy jak mantrę szeptałem sam do siebie to samo słowo, a raczej imię które znienawidziłem. Chyba sami już się domyślacie czyje.
Lukas nadal milczał. Z boku przypatrywał się jak coraz bardziej pogrążam się w szaleństwie.
Odezwał się dopiero, gdy próbowałem popełnić samobójstwo. Wtedy wziąłem ze sobą ostry nóż i zamknąłem się w łazience. Nie będę opisywać tego szczegółowo, ponieważ chce o tym zapomnieć. Nie wiem czy na szczęście, ale powstrzymał mnie. Z jednej strony byłem mu wdzięczny - z drugiej żałowałem. Pamiętam, że nie byłem w stanie nic jeść. Okropnie schudłem. Wyglądałem jeszcze gorzej niż wcześniej. Często mdlałem. Skończyło się to pobytem w szpitalu. Nabawiłem się anemii. Czułem obrzydzenie do wszystkiego. Białowłosy choć nie pokazywał tego po sobie - bardzo się martwił. Próbował zachować zimną krew, ale widać było, że patrzenie na moje cierpnie również go wyniszcza. Każdy dzień był okropny. Nie mogłem pogodzić się z zaistniałą sytuacją.
Po pewnym czasie zacząłem wyżywać się na Lukasie... Nie powstrzymywał mnie. Pozwalał traktować się jak najgorszą dziwkę. Może był przyzwyczajony... albo po prostu chciał w ten sposób mi się odwdzięczyć? To chyba najgłupsza decyzja jaką podjął w życiu...
Aktualnie jestem strasznie wkurwiony przez to jakim człowiekiem się stałem. Jak ja mogę tak traktować tego chłopaka? Czym on zawinił? Muszę przestać... Inaczej obydwoje będziemy cierpieć do końca tego zasranego życia.
Wziąłem ostatni duży łyk z butelki i chwiejąc się wstałem z fotela.

Chciałem wyjść z mieszkania, jednak uniemożliwiały mi to promile płynące w mojej krwi. Ostrożnie stawiałem kroki, łapiąc się każdego napotkanego mebla na drodze. Świat niebezpiecznie wirował. Będąc już blisko drzwi wyjściowych - upadłem jednocześnie przewracając znajdujący się na komodzie wazon ze sztucznymi stokrotkami w środku.

Leżałem tak z dobrych parę minut. Nie byłem w stanie wstać. Na szczęście alkohol znieczulał ból.

Usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Po chwili ujrzałem przed sobą czyjeś buty.

- Pomóż mi, proszę... - powiedziałem załamanym głosem.

Lukas odłożył siatkę z zakupami na podłogę. Podszedł do mnie i z trudem podniósł za ramiona do góry. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Biedny chłopak musiał mnie tak ciągnąć aż do salonu. Ponowie znalazłem się na kanapie. Byłem zmęczony... nic nie robieniem.

- Przepraszam, jutro stąd zniknę... - zdążyłem wyszeptać zanim zasnąłem.

----------------------------------

Jedna sprawa wyjaśniona ;)
Dobra macie narazie jeden rozdział. Chciałam w niedziele dodać dwa, ale niestety nie zdążyłam napisać drugiego i nawet nwm kiedy go skończę.
No trudno, ELO KURWA POZDRAWIAM

Cukiereczek [PRZYWRÓCONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz