22.

3.3K 261 110
                                    

Obudziliśmy się rano okropnie skacowani. Chris spał na podłodze, bo w czasie snu zrzuciłem go z łóżka.
- Kurwa, jak mnie plecy bolą... - zaczął rozmasowywać obolałe miejsca.
- Sorki - zaśmiałem się zauważając jego skrzywioną minę.

- Więcej z tobą nie pije... - wstał ociężale i pokierował kroki do kuchni.

Poszedłem w jego ślady. Usiadłem przy stole czekając aż Chris zaproponuje śniadanie.

- Czyżbyś był głodny? - spytał, a w kąciku jego ust pojawił się lekki uśmiech.

- Skąd ta myśl? - postanowiłem się z nim troszeczkę podroczyć.
- Takiego właśnie z samego rana cię pamietam - jego uśmiech na chwilę poszerzył się, a następnie szybko zamienił się w grymas smutku.
Dokładnie tak wyglądały poranki z początku naszego związku. Zawsze siadałem przy stole i czekałem aż Chris mi coś przyrządzi. Piękne czasy. Aż chciało się żyć!
- Zrób mi pyszne śniadanie - posłałem mu szczery uśmiech.
Chris zabrał się do przygotowania posiłku, a ja wspominałem czasy naszego związku. Na początku było naprawdę wspaniale, jednak mimo wszystko wiedziałem, że już nigdy nie wrócimy do siebie.

Trzy dni później, 24 grudnia 2017 rok, Boże Narodzenie, godzina: 16:00, miejsce: mieszkanie Soni

Ostatnio mi wraz z Chrisem udało się stworzyć zdrową relacje.

Rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim. Opowiedział mi jak żył przez te wszystkie lata. Ja również co nieco mu powiedziałem - oczywiście omijając niezręczne tematy.

Znajdowaliśmy się w salonie. Leżałem na kanapie, a czarnowłosy siedział na fotelu, który kupił na jakimś targu staroci. Znudzeni oglądaliśmy telewizje.

- Od dawna nie obchodziłem Wigilii... - chłopak niepewnie przerwał długotrwałą ciszę.

- Czemu nie spędzasz jej z rodziną? - spytałem zaciekawiony jego nagłym wyznaniem.

- Kontakt się urwał od mojego pobytu w więzieniu... - głośno przełknął ślinę.

Widać było, że bardzo go to dręczy. Samotność to najgorsze co może spotkać człowieka kiedy już odzyska wolność. Dla kogo dalej ciągnąć takie nędzne życie? Coraz bardziej rozumiałem jego cierpienie oraz coraz bardziej bolało mnie przez to serce...

- Dobra! - krzyknąłem zrywając się na równe nogi. - Trzeba szybko coś ugotować, nakryć do stołu, ładnie się ubrać, nie wiem skąd wykombinujemy choinkę, ale może znajdziemy coś na dworze, wypić szampana i zaśpiewać chociaż jedną kolędę!

Pobiegłem do kuchni. Postanowiłem wtedy, że zrobię wszystko aby Chris spędził nareszcie porządną Wigilię.

W przeciągu trzech godzin udało nam się zorganizować każdą z powyżej wymienionych rzeczy.
Jedynie drzewko bożonarodzeniowe było liche. Chłopak po prostu zerwał z drzewa sprzed kamiennicy gałązkę i wsadził ją do wazonu.

Usiadłem przy przygotowanym już stole czując, że moje nogi muszą chwilę odpocząć. Obydwoje byliśmy ubrani elegancko w czarne garnitury. 

- Otwórz szampana - powiedziałem posyłając mu szczery uśmiech.

- Dobrze.. - odparł nieśmiało chwytając w dłoń butelkę. 

Po chwili było słychać strzelający korek. Czarnowłosy szybko nalał nam po całym kieliszku alkoholu. 

- Wznieśmy toast za lepszy czas - uniosłem naczynie w górę, jak i również swoje cztery litery.

Zamierzałem stuknąć się kieliszkami, ale nagle Chris mnie zatrzymał.

Cukiereczek [PRZYWRÓCONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz