Dni mijały niezwykle szybko. Nim się obejrzałem była już prawie połowa lutego. Zaczął się nowy rok, a ja postanowiłem ogarnąć swoje życie.
Od ostatniego „incydentu" z Chrisem nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego.
Pozostaliśmy w koleżeńskich stosunkach.
Chłopak wraz z moją przyjaciółką Sonią, która często nas odwiedzała pomogli mi powrócić do społeczeństwa. Kolejny raz chodziłem na terapie.
Znalazłem pracę.
O ile kręcenie tyłkiem przed napalonymi gejami można nazwać pracą... No ale żadna praca nie hańbi, prawda...?
Zostałem striptizerem w barze, w którym pracuje Chris. To on przekonał swojego szefa, żeby mnie zatrudnił. Jest to dość prestiżowy bar. Przychodzą tam naprawdę bogaci mężczyźni w celu oderwania się od codziennej rutyny. Piją, aby zapomnieć chociaż na chwile o problemach. Po części ich rozumiem. Aktualnie moim sposobem na zapomnienie stało się... podrywanie każdego z tych zdesperowanych ludzi. Dzięki temu przynajmniej dostaje dosyć spore napiwki. Stałem się swego rodzaju.. gwiazdą. Dużo osób ubiega się o to, żebym z nimi porozmawiał lub dla nich zatańczył. Nie wiem dlaczego. Nigdy nie miałem talentu do tańca, a co dopiero do uwodzenia. Jednak jakoś daje rade,choć wolałbym wrócić do piekarni... Mam nadzieję, że niedługo to ulegnie zmianie. Póki co muszę zarobić pieniądze, aby móc znowu być samodzielny. Teraz żałuje, że sprzedałem swoje stare mieszkanie.14 luty 2018 rok, Walentynki, godzina: 17:30, miejsce: mieszkanie Soni
- David pośpiesz się! Mamy pół godziny! - usłyszałem krzyk Chrisa dobiegający z korytarza.
Aktualnie doprowadzałem swoją twarz do perfekcji, bo wiecie... muszę się malować... moja praca tego wymaga... jak i również nosić błyszczące, obcisłe gacie, które są okropnie niewygodne...
Zabijcie mnie.
Gdy już skończyłem nakładać czerwoną szminkę na usta, wyszedłem z łazienki.
- Ulala, ale żeś się wystroił - skomentował czarnowłosy.
- W końcu dzisiaj są walentynki - odpowiedziałem ubierając czarny, długi aż do kolan płaszcz.
- Właśnie szef mówił, że masz na dzisiaj sporo zamówień.
- To będzie męcząca noc... - westchnąłem zrezygnowany.
Chris otworzył drzwi. Wyszliśmy przed kamienice, gdzie już stał samochód wyczekujący aż do niego wejdziemy. (w niego hehe)(nie słuchajcie mnie)Ten sam dzień, godzina: 18:00, miejsce: bar Florencja
- No to zaczynamy imprezę panienki! - krzyknął szef otwierający drzwi lokalu.
Nasz pracodawca był dość energicznym człowiekiem. Lubił hałas oraz drogi alkohol. Jego największą miłością byli wysocy, umięśnieni faceci. Sam również był niezłym kąskiem, choć nie w moim typie. Średniego wzrostu, brunet z zawsze zaczesaną do tyłu fryzurą. Nigdy nie widziałem go w czymś innym niż czarnym garniturze oraz okularach przeciwsłonecznych. Nawet nie wiem jaki ma kolor oczu. Jego prawe ucho zdobiła duża ilość kolczyków, a nadgarstek złoty rolex. Wyglądał jak typowy, okropnie bogaty mafioza, kiedy zasiadał przy jednej z loży i palił cygaro popijając whiskey. Często flirtował z różnymi przystojniakami.
Do środka od razu weszło sporo osób. Wielu z nich kojarzyłem lub tez znałem. Również pojawiły się nowe twarze. Złamane serduszka, które tej nocy postaram się skleić.
Większość udała się do baru w celu złożenia zamówień. Reszta zajęła swoje wynajęte już wcześniej loże lub wolne stoliki.
Póki co stałem z boku i przyglądałem się wszystkim. Oni również na mnie patrzyli, ale ignorowałem to. Zawsze w ten sposób czekałem aż dostanę jakiś znak od szefa, aby coś zrobić. Miałem na sobie zarzucony czarny szlafrok, a pod spodem założone czerwone, brokatowe bokserki. Jako dodatkowe atrakcje szef nakleił na moje sutki serduszka i... musiałem chodzić w okropnie wysokich obcasach. Strasznie długo zajęło mi opanowanie tańczenia w nich. No, ale czego nie robi się dla swoich fanów?
Ta... pojebało mnie.
Impreza rozkręcała się powoli. Kelnerzy przynosili coraz więcej alkoholu. Oni również mieli naklejone serduszka, ale w przeciwieństwie do mnie mogli nosić spodnie(oczywiście czerwone, bo przecież jaki inny kolor kojarzy się z miłością?).
Dj zaczął puszczać coraz bardziej ruchliwe kawałki. Chciał w ten sposób zachęcić innych do tańca. Póki co wszyscy prowadzili między sobą dyskusje na przeróżne tematy.
Nudziłem się. Postanowiłem podejść do baru w celu wypicia jakiegoś drinka. Przywilejem tej pracy było to, że mogłem spożywać alkohol.
Od razu, gdy się poruszyłem spojrzenia innych skierowały się w moją stronę. Kręcąc biodrami powoli dotarłem do Chrisa, który właśnie szykował przeróżne napoje.
- Misiek polej coś - szepnąłem mu na ucho.
Pseudonimem ciemnowłosego był „Misiek". Ja pozostałem przy starej ksywce „Cukiereczek".
- Witaj Cukiereczku - zagadnęli do mnie mężczyźni siedzący przy blacie.
Ja jedynie odebrałem swojego drinka i przyglądając się im zaczęłam pić go przez słomkę.
Szeptali coś między sobą uważnie obserwując każdy mój ruch. Specjalnie przejechałem po niej językiem. Jeden z nich aż zagwizdał na ten widok.
Spojrzałem się na szefa. Siedział przy jednym ze stolików pochłonięty rozmową z jakimś facetem.
Musiałem czekać dalej. Nudziłem się. Rozejrzałem się po sali. Ten bar nie był taki jak wszystkie inne. Można było w nim tańczyć, a na środku parkietu zamontowano rurę do tańca na podwyższeniu w kształcie okręgu. Nikt poza mną nie mógł na nią wchodzić. Taka moja własna, mała scena. Całe pomieszczenie było oświetlone przez różnokolorowe, neonowe światła. Przy ścianie umieszczono odgrodzone ściankami loże dla vipów(chyba wiecie o co mi chodzi, a jak nie to sorry xD), a wokół baru stały stoliki dla normalnych imprezowiczów.
Kolejny raz popatrzyłem w stronę szefa. Dawał mi znak, abym zaczął dzisiaj od tańca na rurze. Posłusznie ruszyłem w jej stronę.
- Witajcie moi drodzy - przemówił mój pracodawca przez mikrofon. - Mam nadzieje, że te walentynki będą udane. Zapraszam was teraz do obejrzenia naszej gwiazdy, a mianowicie... Cukiereczka!
Do moich uszu dotarły dźwięki oklasków oraz gwizdów.
Musiałem dziś dać z siebie wszystko. Ludzi było naprawdę dużo. Więcej niż zazwyczaj i ciągle przybywało.
Wszedłem na platformę. Muzyka na chwile ucichła. Wznowiono ją dopiero wtedy, gdy zrzuciłem z siebie szlafrok.
Zacząłem tańczyć. Kręciłem tyłkiem jak Nicki Minaj(wtedy nawet leciała jej piosenka). Ten drink pozwolił mi się rozluźnić.
Na parkiet zaczynały przychodzić osoby. Obserwując mnie również bujali się w rytm muzyki. Niektórzy podchodzili i wkładali mi pieniądze za bokserki. W sumie była to dość opłacalna praca. Czasami napiwki przewyższały pensje. Wypłatę dostawaliśmy co tydzień. Przez miesiąc pracy tutaj zdążyłem już naprawdę dużo zarobić.
Zatańczyłem jeszcze do paru kawałków. Ludzie byli smutni, gdy ich opuszczałem. Musiałem udać się na zaplecze w celu ogarnięcia makijażu oraz obmycia się. Po takim wywijaniu tyłkiem każdy ma prawo się spocić. Szybki prysznic i już mogłem wrócić do moich klientów. Wiele osób dzisiaj mnie zarezerwowało. Oczywiście nie byłem jedynym hostem. Byli jeszcze Josh, Kevin oraz Trevor. Ten pierwszy pracował tutaj już od dwóch lat i był dość postawnym mężczyzną. Drugi zaś od pół roku, który robił za słodkiego, małego kociaka. Ostatni był przyjacielem szefa. Przychodził tutaj pomagać jedynie w takich wydarzeniach jak dzisiaj, inaczej nie dalibyśmy rady tylko w trójkę. Mężczyzna wyglądał jak trofeum. Miał bardzo ładne rysy twarzy i długie, proste, czarne włosy. Jego bladość podkreślały stalowoszare oczy. Był chudy i wysoki. Największym jego atutem były długie, szczupłe dłonie. Ludzie również go uwielbiali, a on w celach rozrywkowych rozmawiał z nimi. Często przyłapywałem się na nieświadomym obserwowaniu go.
Jako jedyny z nas miał ubrane normalne ubrania, jeżeli można tak powiedzieć o czerwonym garniturze połączonym z czarną koszulą.
Moim pierwszym klientem był jakiś Japończyk.
- Witaj - powiedział do mnie z szczerym uśmiechem na ustach, gdy usiadłem obok niego.
- Dobry wieczór przystojniaku - odpowiedziałem odwzajemniając uśmiech.
- Jesteś świetnym tancerze. Nie myślałeś o czymś bardziej profesjonalnym?
- Haha, zabawne - zacząłem się śmiać jak typowa pusta lala. Ja tylko kręcę dupą przed wszystkimi! Co w tym niezwykłego?
- Mówię poważnie. Masz tutaj moją wizytówkę. Przemyśl to i daj mi znać.
Podał mi małą, profesjonalnie zaprojektowaną wizytówkę. Można było z niej wyczytać, że zajmuje się branżą taneczną. Coś w rodzaju poszukiwacza osób, które mają szansę zostać w przyszłości gwiazdami.
Rozmowa minęła nam szybko i przyjemnie. Mężczyzna opowiadał mi o swoim współpracowniku, do którego najwidoczniej coś poczuł, jednak przypuszcza, że jest on heteroseksualny. Dałem mu pare rad jak rozwiać jego wątpliwości.
Następna rozmowa nie należała do łatwiejszych. Dokładniej chodziło o złamane serce. Chłopak, którego to spotkało rozpłakał się jak dziecko. Musiałem go przytulić oraz w jakikolwiek sposób wesprzeć. Na szczęście udało mi się go uspokoić. Podziękował mi bardzo serdecznie za spędzony czas, a następnie wręczył dość spory plik pieniędzy.
Kolejna osoba bardzo chciała ze mną zatańczyć, więc spełniłem tę prośbę.
Następna domagała się twerka tuż przed twarzą.
Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że każdy mężczyzna przychodzący tutaj był dżentelmenem i nie próbował mnie zmacać, tak jak robią to w innych barach.
Noc minęła mi bardzo szybko. Cały czas musiałem kogoś obsługiwać. Lokal tonął w ludziach. Jeszcze nie widziałem ich tutaj aż tylu. Nawet nie zdążyłem poobserwować Trevora...
Na sam koniec za podwójną stawkę musiałem oblać się szampanem podczas tańca erotycznego. Było przy tym dużo zabawy.
Impreza skończyła się jakoś grubo po czwartej. Wszyscy grzecznie zapłacili rachunki, a następnie ruszyli do domów.
Teraz nasze obowiązki w barze przejmowały sprzątaczki.
Po ogólnym ogarnięciu się, czyli skorzystaniu z pryszniców - szef wezwał nas do siebie.
Zjawiliśmy się u niego już w normalnych ciuchach, bez makijażów oraz tych cholernych szpilek w moim przypadku...
- Siadajcie - wskazał nam dłonią kanapę, która stała tuż przed jego biurkiem.
Posłusznie wykonaliśmy polecenie. Ręki, która płaci trzeba się słuchać.
- Spisaliście się świetnie. Bardzo wam dziękuje - powiedział po chwili namysłu. - Za dzisiejszy dzień wszyscy dostajecie ode mnie prezent, żebyście nie myśleli o tym, że zapomniałem o was w walentynki.
Zaśmiał się, a następnie wręczył każdemu z nas małe pakunki.
- Dziękujemy szefie! - jednogłośnie krzyknęliśmy w jego stronę.
Wyszliśmy przed bar. Wszyscy wyciągnęliśmy papierosy, żeby zapalić. Tak, czasami popalam, ale to naprawdę rzadkość!
- To była naprawdę fajna noc - powiedział Josh lekko podskakując.
- Masz racje - odpowiedział Chris. - Poznałem naprawdę świetnych ludzi.
Chłopaków pochłonęła rozmowa, do której również przyłączył się Kevin.
Miałem nareszcie okazje przyjrzeć się Trevorowi, który uważnie przysłuchiwał się wypowiedziom mężczyzn.
Wyglądał jak ktoś zupełnie nie pasujący do nas. Bił od niego wdzięk i chłód. Czułem się przy nim jak wieśniak stojący obok arystokraty.
Gdy tak wgapiałem się w niego, on nagle odwrócił wzrok w moją stronę.
Nasze spojrzenia się spotkały. Przez chwilę poczułem, że moje serce zatrzymało się na pare chwil. Pośpiesznie odwróciłem wzrok. Dobrze, że na dworze było zimno, ponieważ nie miałbym wytłumaczenia, dlaczego się zarumieniłem. Nerwowo zacząłem zaciągać się dymem oraz próbowałem skupić się na rozmowie chłopaków.
Po chwili usłyszałem czyjeś kroki skierowane w moją stronę. Stanął tuż przede mną. Był o głowę wyższy ode mnie. Nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy. Bałem się, że mnie wyśmieje.
- Masz teraz jakieś plany? - spytał, a moje serce prawie eksplodowało.
- N-nie... Czemu pytasz? - odpowiedziałem czując narastającą gule w gardle.
- Wiesz... Walentynki jeszcze się nie skończyły - odparł cicho chichocząc. Nie wiem co go rozbawiło, ale był to najpięknieszy dźwięk jaki w życiu usłyszałem.
- C-czy ty właśnie mi coś proponujesz...? - myślałem, że zaraz zemdleje. Takie ciacho nie może być mną zainteresowane! Przecież już na kilometr można wyczuć jego wyższość. On jest jak... kosmita! Nieosiągalny!
- Tak - odpowiedział momentalnie. - Jeśli to nie problem to proszę, abyś poszedł ze mną - wyciągnął w moją stronę dłoń.
Oczywiście, że ją złapałem. Co prawda moja drżała jak opętana, ale starałem się to zignorować.
Cały czas trzymając się za ręce ruszyliśmy gdzieś w przeciwnym kierunku niż moje mieszkanie.
- David! Gdzie idziesz?! - krzyknął Chris zauważając brak mojej obecności.
- Wrócę później! - odkrzyknąłem mu.
Zdążyłem zauważyć grymas niezadowolenia na jego twarzy. Może chciał tę noc spędzić razem ze mną? Nie mogę na to pozwolić... Między nami wszystko już jest zakończone.
Trevor prowadził mnie w nieznane. Szliśmy w ciszy, a jedyny dźwięk jaki słyszeliśmy, to stukot naszych butów o chodnik.
W końcu zatrzymaliśmy się przed jakimś sportowym samochodem, w którym czekał dość przerażający mężczyzna. Już po chwili chłopak otworzył mi tylne drzwi i powiedział:
- Wsiądź proszę.
Wykonałem jego polecenie. On obszedł samochód z drugiej strony, a następnie usiadł obok mnie.
- Maksiu zawieź nas do domu - odezwał się do najprawdopodobniej szofera.
- Jak sobie pan życzy - odpowiedział mu głęboki, męski głos. Aż mnie ciarki przeszły słysząc to.
Trevor przez całą drogę oparty o drzwi wpatrywał się w okno.
Po jakiś dziesięciu minutach drogi dotarliśmy do dość dużej willi. Wiedziałem, że jest bogaty!
- Wiem, że to tak nagle, ale pozwól, że zaproszę cię do środka - zagadnął z serdecznym uśmiechem na ustach.
- W-w porządku.. - odparłem speszony. On naprawdę mnie onieśmielał!
Wysiadł z samochodu jako pierwszy, a następnie otworzył mi drzwi podając dłoń. Wydostałem się z niego. Czarnowłosy nie puszczał mnie. Poprowadził mnie przed drzwi. Weszliśmy do środka. To co zobaczyłem było naprawdę przepiękne. Dom był bardzo przestrzenny. Od razu zauważyłem na samym środku olbrzymie, drewniane schody, a pod nimi znajdowały się dwudrzwiowe drzwi prowadzące do salonu. Nawet nie chciałem się domyślać ile tutaj jest pokoi. Wszystko było urządzone w odcieniach brązu ze złotymi elementami.
- Proszę o twój płaszcz - odezwał się nagle szarooki wyrywając mnie z zamyślenia.
- Ach, tak... Wybacz - odpowiedziałem szybko ściągając odzienie.
- Zapraszam do salonu - wskazał mi dłonią gdzie mam pójść. Niepewnie szedłem we wskazanym kierunku. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, ani co zrobić. Czułem się jakbym był jakiś upośledzony.
Wszystkie meble wyglądały jakby dopiero co zostały kupione. Aż strach było ich dotykać. Mężczyzna ruchem ręki wskazał mi czerwoną kanapę, na której usiadłem. Sam podszedł do jednej z szafek i wyjął butelkę whiskey oraz dwie szklanki. Wziął je ze sobą i postawił na stoliku, a następnie usiadł dość blisko mnie, ale zostawiając mi nieco wolnej przestrzeni.
- Nie denerwuj się - przerwał panującą między nami niezręczną ciszę.
Spojrzałem mu prosto w oczy. Bił od nich taki spokój, który jeszcze bardziej mnie peszył. Postanowiłem opróżnić szklankę, aby choć trochę się przełamać.
Widząc jak szybko wypiłem jej zawartość, chłopak cicho zachichotał. Chyba w tym momencie nie pokazałem mu się od najlepszej strony... Jednak nie obchodziło mnie to. Teraz wszystko było mi obojętne.
- Nie musisz być aż tak uprzejmy dla mnie - odparłem nie myśląc nawet czy ma to jakikolwiek sens.
- Tak już zostałem wychowany - odpowiedział dolewając mi alkoholu.
- Nie zasługuje na to - wypiłem kolejną szklankę. - Dlaczego ja?
Mężczyzna chwile się zastanowił nad odpowiedzią.
- Od kiedy zacząłeś pracować u Damiena nie mogę oderwać od ciebie wzroku - po paru chwilach nareszcie się odezwał. - Coś w tobie jest. To przyciąga. Wszyscy przychodzący do tego baru nie mogą przestać o tobie rozmawiać. Zaczarowałeś ich w zaledwie miesiąc.
- Doprawdy? Moim zdaniem ty jesteś bardziej czarujący niż ja - powiedziałem nie zastanawiając się nad tym.
- Co? Nie ma we mnie nic niezwykłego. Gdyby było, pewnie już dawno miałbym kogoś, a tak to jestem sam. Zupełnie sam w tym wielkim domu.
- Dziwisz się? Wyglądasz jak milion dolarów. Ludzie z góry zakładają, że nie mają u ciebie szans.
Czarnowłosy kolejny raz tego wieczoru zaśmiał się. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo uroczo wtedy wyglądał.
- Czemu niby tak myślą? Jedyne co mnie różni od zwykłych ludzi to to, że mam pieniądze, które i tak nic nie zmieniają. Nie jestem osobą, która wydaje fortunę na swoje chore zachcianki. Ograniczam się tylko do podstawowych wydatków. Jak każdy inny chce przeżyć coś miłego i nie martwić się o jutro. Znaleźć osobę, z którą w spokoju spędzę resztę swojego życia.
Przez chwile pomyślałem, że mógłbym to bycia ja. Niezwłocznie skarciłem się za tą myśl. Jestem nieodpowiedni dla takiej ułożonej osoby. Nie chce go zniszczyć.
- Spać... - ziewnąłem przeciągle.
- Na pewno jesteś zmęczony po tak pracowitym dniu - stwierdził dopijając swój napój. - Pójdę przygotować dla ciebie pokój.
Siedziałem tak chwilę w samotności. Nadal nie wiedziałem po co z nim tutaj przyjechałem. Był on dla mnie obcy, a w dodatku nieosiągalny. Nie łączyło nas zupełnie nic. Jedyne o czym teraz marzyłem, to spokojnie zasnąć.
Trevor powrócił, aby zaprowadzić mnie do pomieszczenia, w którym miałem spać. Po drodze wspomniał mi gdzie go znajdę, jakbym czegoś potrzebował. Nadal czułem się niezręcznie. Bariera między nami sprawiała, że ciężko było mi oddychać.
Gdy wyszedł życząc mi dobranoc niezwłocznie zatopiłem się w miękkiej, puchatej kołdrze. Zamknąłem oczy. Próbowałem wyłączyć myślenie, ale coś nie dawało mi spać. Wręcz było zbyt nachalne, aby zwyczajnie to zignorować.
Wyskoczyłem z łóżka. Pośpiesznie pokonałem korytarz. Wszedłem po cichu do pokoju najbardziej wysuniętego po lewej stronie. Panowała w nim kompletna ciemność.
- Mogę z tobą spać? - spytałem mocno zaciskając dłonie na drzwiach.
—————————
Chalo, chalo spóźniony rozdział walentynkowy!
Myślicie, że coś wydarzy się między Trevorem i Davidem?
Czy Trevor jest odpowiednim mężczyzną dla Cukiera?
Co z Alexem?
Czy wszystko znowu obróci się do góry nogami?
Podoba wam się nowa praca Cukiereczka?
Czekajcie cierpliwie, a się dowiecie!
Znowu pisze rozdział w środku nocy XD
Mam nadzieje, że się podobał!
ELO
CZYTASZ
Cukiereczek [PRZYWRÓCONE]
RomanceDavid główny bohater opowiadania potocznie nazywany "Cukiereczekiem", jest świeżo "upieczonym" cukiernikiem. Po wielu rozczarowaniach, staje na nogi i stara się prowadzić normalne życie. Jednak nagle jego spokój przerywa niejaki Alex, zwany równie...