21. [zmieniona część historii]

185 5 0
                                    

- Przepraszam kolejny raz... – wyszeptałem wtulając się w bok blondyna.

Mężczyzna momentalnie mocno objął mnie lewą ręką wokół talii.

- Przestań już – wypowiedział wprost w moje włosy, na których oparł brodę. - Nie jestem zły. Naprawdę.

- Ta kobieta... Była bezczelna. Ona... Ona obwiniła moich rodziców o ich własną śmierć! Jest psychopatką! A ja głupi zwierzyłem się jej... Nigdy więcj nie pójdę do żadnego pieprzonego psychologa!

- Dobrze kochanie – odpowiedział próbując zachować się właściwie, ale niestety na jego nieszczęście zdradziło go bezsilne westchnięcie, które niepohamowanie wydostało się z jego ust.

- Kurwa, jestem taki beznadziejny! Przecież ty masz mnie dość i to ewidentnie widać, a nawet słychać!

Mój donośny krzyk obił się głuchym echem o ściany salonu. Nasza aktualna pozycja zmieniła się dynamicznie. Przesłodzony obrazek przytulających się do siebie kochanków przerodził się w jeden wielki chaos. Odskoczyłem od Alexa łapiąc się za głowę. Obraz stał się zamazany przez łzy cisnące się do oczu. Nie mogłem odgadnąć co teraz myśli, kiedy tak stał jak posąg wpatrując się w podłogę. Doprowadzało mnie to do szaleństwa. W głowie pojawiło się tysiące czarnych scenariuszy, a każdy z nich zwiastował koniec nas. Sekundy stały sie w tym momencie godzinami.

- Przepraszam... – wyjąkałem dając wolną drogę strugom słonej cieczy. – Możesz mnie rzucić...

Ken nadal nic nie mówiąc podszedł do mnie bardzo powoli, po czym gwałtownie chwycił moje chuderlawe ciało i uniósł do góry. Ten gest trochę mnie otrzeźwił. Chłopak szedł w stronę swojej sypialni. Nie chciałem pytać czemu tak zdecydował. Ciekawość zawładnęła moim umysłem spychając złe myśli na bok.

Gdy weszliśmy do środka zostałem delikatnie położony na łóżku, a po chwili materac ugiął się pod ciężarem drugiej osoby. Alex szczelnie przykrył nas kołdrą. Wtulił się we mnie i ucałował moją skroń.

Poczułem się dziwnie. Jakby ktoś wciągnął mnie do innego wymiaru, w którym panuje kojąca cisza połączona z nieuchwytnym spokojem. Nie chciałem jej przerywać, dlatego postanowiłem już nie odzywać się do końca dnia. Teraz liczył się jedynie skrawek podłogi oświetlony białym światłem Księżyca, kontrastującym z otaczającą go ciemnością oraz ciepły, miarowy oddech blondyna na moim karku.

*

Dni mijały nieubłaganie szybko. Nim się obejrzałem, minął miesiąc odkąd zamieszkałem u Alexa. Pomimo jego wsparcia czułem się coraz gorzej. Najbardziej dręczył mnie brak niezależności, którą wcześniej posiadałem. Blondyn nie przyjmował ode mnie żadnych pieniędzy, nie chciał nawet o tym słyszeć, a ja przez to czułem się okropnie, jakbym go okradał.

Z drugiej strony jego dobroć i wyrozumiałość były dla mnie jak niestworzony do tej pory syrop na moje obolałe serce. Nigdy nie zaznałem takiego traktowania. Troska, którą mnie obdarowywał, coraz bardziej utwierdzała mnie w przekonaniu, że mu naprawdę na mnie zależy. Każdy jego gest odbudowywał moją wiarę w to, że jednak na tym świecie istnieją jeszcze dobrzy ludzie.

- Przyszedł list z komisariatu – z rozmyślań wyrwał mnie głos wchodzącego do mieszkania blondyna.

W mgnieniu oka znalazłem się przy nim. Wręcz wyszarpałem prostokątny kawałek papieru z jego dłoni. Ciekawość jego zawartości przyćmiła zdrowy rozsądek. Rozerwałem kopertę, dzięki czemu już po chwili mogłem zatopić swój wzrok w wydrukowanych słowach.

I...

Zamurowało mnie.

Sprawa...

została...

Cukiereczek [PRZYWRÓCONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz