3. Przybysz

587 43 1
                                    

[T.I] - Twoje Imię

Dwie czarne postacie czekały w sali tronowej na przybysza. Melkor siedział na tronie opierając łokcie o podłokietniki i spoglądał na masywne, wykute drzwi. Sauron stał tuż przy potężnym fotelu swego Pana i zastanawiając się jaką postać mógłby przyjąć Majar Nocy, gapił się w kamienną posackę. 

"Mógłby przyjść jako ciemna chmura... Lub jako gwiazda... Albo po prostu nie przyjdzie, w końcu noc to nie mrok, nie jest całkowicie zła, przez co cały plan może runąć. Zabawnie by było gdyby Melkor zawiódł by się na własnym planie" myślał. Właśnie podniósł oczy na swojego Pana, ale w tej samej chwili drzwi się otworzyły.  Sauron spojrzał na jego twarz. Melkor znieruchomiał. Patrzył na przybysza z kamienną twarzą nie wyrażającą emocji, ale jego podwładny dostrzegł w tym rozczarowanie i zaskoczenie. Gdy Sauron odwrócił głowę w stronę gościa, również zamarł. Przed nimi stała młoda dziewczyna w czarnej plisowanej sukni, którą spinał srebrny gorset. Na szyi miała biały kamyk w owiniętym ciasno czarnym materiale. Jej długie /kolor/ włosy spływały na ramiona, a /kolor/ oczy przyglądały im się z zainteresowaniem.

- Ty nie jesteś Burzum. - stwierdził Melkor

- W sensie Farnas? Ależ skąd! To mój brat, jeśli mogę się tak wyrazić. - jej głos był delikatny i dźwięczny.

Sauron poczuł jak jego dawno niewzruszone serce zabiło szybciej. Lecz myśl o jej zadziwiającej postaci przesłonił żal, że nie jest tym kim powinna być.

- Więc kim jesteś?

- Oh, jestem córką nocy, ale możesz mi mówić [T.I].

- [T.I]? - zdziwił się Sauron.

- Używam tego imienia ilekroć przybieram tą postać. Pasuje, nieprawdaż? - dziewczyna posłała mu delikatny uśmiech.

Sauron wzdrygnął się.

- Zaiste - mruknął - Wyglądasz nie przyzwoicie jak ma nocnego Majara.

- Potrafię być groźna, jeśli tego chcę.

- Masz jakąkolwiek moc?

- Jestem najpotężniejszym Majarem zrodzonym w Śródziemiu, no oprócz mojego brata. - powiedziała dumnie.

[T.I.] spojrzała prosto w oczy Surona, po czym (jakby powzięła jakąś decyzję) odrzuciła kosmyk włosów z twarzy.

- Ty za to jesteś zbyt przystojny jak na księcia najmroczniejszego królestwa. - dziewczyna uśmiechnęła się pokazując białe zęby, co mogło oznaczać, że nie mówi tego na poważnie.

- Wezwałem Burzum! - oburzył się Melkor nie przywiązując uwagi do ich pogawędki.

- Bur-cum wysłał mnie. - dziewczyna stała przy swoim.

- A zrobił to z jakiegoś konkretnego powodu?

[T.I.] wzruszyła ramionami.

- Potrzebuję Burzum, a nie Ciebie. - Melkor wstał z tronu - Jeśli On nie chce się zjawić, to niech go licho, a Ty wracaj skąd przyszłaś.

Valar obrócił się na pięcie i ruszył w stronę bocznego wyjścia z holu.

- Przysyłam pozdrowienia od Ungolianty. - zawołała za nim.

Melkor zatrzymał się w pół kroku. Zmrużył oczy, a dłonie zacisnął w pięści. Poczuł w nich ból, ten sam o który kiedyś przyprawiły go Sirmarille. Poczuł również odrazę na wspomnienie przeklętej pajęczycy. Powoli obrócił się i spod byka spojrzał na dziewczynę, która obojętnie oglądała zdobione ściany.

- A co... Skąd Ty możesz o niej wiedzieć... - syknął z wściekłości.

- Ah, to dość ciekawe - zaczęła z nieprzyzwoitym entuzjazmem - Ta pajęczyca zawsze kryła się w cieniu, przez co byliśmy na nią skazani. Można powiedzieć, że jest moją podłą znajomą. Z resztą uszczknęła kawałek z naszej mocy tworzenia ciemności... 

Melkor spuścił głowę, ale zaraz ją podniósł.

- Daj jej komnatę - rzucił na odczepnego

Zaskoczony Sauron podszedł bliżej.

- Jesteś pewien Mistrzu?

Melkor podniósł na niego oczy w których tlił się ogień złości.

- Jeśli źle potraktuję siostrzyczkę Burzum'a ten gotów poskarżyć się bandzie z tej przeklętej wyspy*, a wtedy wyda się, że planuję napaść. - szepnął ostro - Więc zrób dobrą minę do złej gry i daj mi czas.

Melkor opuścił salę i zniknął w bocznym przejściu.

*Valinor

{Preferencje} Sauron-Książe Ciemności *poprawianie błędów*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz