29. Narada

315 42 16
                                    

Sauron siedział przy stole jedną ręką podpierając głowę, a drugą skrobiąc piórem po kartce. Miał posegregować dokumenty, ale kolejny raz się za to nie zabierze. Ostatnim razem był zajęty szkicowaniem  projektu, który Melkor i tak odrzucił. A dziś? Wiadomo co teraz siedziało w jego głowie. [T.I], najbardziej niesamowita dziewczyna jaką poznał. Miała charakter, Ale zarazem była taka...inna. Miała w sobie coś ujmującego, coś czego nie miały inne kobiety, które Sauron spotkał. Przede wszystkim umiała postawić na swoim, a do tego trzeba odwagi, zwłaszcza jeśli masz do czynienia z kimś takim jak Melkor. Sauron wyprostował się i z kilku kresek zaczął tworzyć rysunek.

Rzadko rysował, nie miał na to czasu. Co robił? Ogólnie rzecz biorąc to służył Melkorowi, Ale gdyby to zgłębić to zajmował się niewolnikami. Wydobywał z nich informacje w każdy, każdy możliwy sposób. Po za tym tworzył dla niego armię i coraz to nowsze maszyny zagłady. Najciekawsze było to, że kiedyś robił to z pasją. Było to jak nie wymagające hobby. Ale teraz zaczynał się wstydzić tego co robił, zaczynał wątpić w swojego Mistrza. Coraz częściej wracał myślami do przeszłości, do Valinoru w którym się urodził. No i oczywiście myśl o [T.I] która rozpalała ogień w jego sercu. Powiedziała do niego "Kochanie". Było to tak niecodzienne, że przez tą sekundę chciał zawrócić, wziąć ją w ramiona i uroczyście oświadczyć Melkorowi, że odlatuje z nią do ciepłych krajów...

"Jak muchy..." uśmiechnął się pod nosem.

Ale gdy emocje opadły zrozumiał, że nawet gdyby łączyłoby ich coś naprawdę nierozerwalnego to i tak nie mógłby Melkora tak po prostu opuścić. Czy w ogóle mógłby? Musiałby mu kiedyś powiedzieć o nim i [T.I], ale tylko Manwë, a może nawet on nie wie jak Melkor by zareagował. Może zabiłyby ich oboje, albo wygonił... Trzeba być przygotowanym na wszystko.

Tusz się skończył i pióro przestało pisać. To wstrzymało Saurona od rozmyślań. Spojrzał na swoje działo. Właśnie przerysował na kartce coś co wciąż absorbowało jego myśli.

Już zanurzał  pióro w kałamarzu, gdy zorientował się, że cały czas rysował na kartce wyrwanej z księgi, którą sam Melkor zapisał. Sauron przeklął w duchu i schował obrazek pod kilka kartek ze stosu obok. Wtem drzwi otworzyły się ze szczekiem, a przez nie wystawił głowę Tambün.

- Pan wola Pana na naradę.

- Nie miała być o 12?

- Jest 11:55.

Sauron wahał się, czy zostawić tutaj wszystkie notatki, ale w końcu odpuścił.

***

Stawił się przed tronem Melkora równo o 12. Valar nawet nie spieszył się żeby go powitać. Siedząc na tronie zaczął mówić co miał do powiedzenia. Odrobinę z irytowało to Saurona, ale nic nie mówił.

- Po pierwsze chciałem zapytać czy dokumenty i plany są na miejscu?

- Pracuję nad tym - odparł Sauron.

- Już drugi tydzień? Szybciej byłoby wynająć kogoś kto zrobiłby to za Ciebie, pod warunkiem, że nie czytałby Czarnej Mowy.

"3/4 istot stąd tego nie potrafi" pomyślał Sauron.

- Mniejsza o to.Tambün ma Ci coś do powodzenia. - Melkor wskazał na stojacego w rogu służącego.

{Preferencje} Sauron-Książe Ciemności *poprawianie błędów*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz