53. Poważna Sprzeczka

226 32 7
                                    

"[T.I], Twoja wiadomość bardzo mnie zaskoczyła. Nie wiedziałem, że byłabyś w stanie zniszczyć Palantir. Ale rozumiem, że każdemu mogło się zdarzyć. Szczerze mówiąc to zaczynałem się o Ciebie martwić, ale cieszę się, że nic się nie stało. Chciałem Ci przysłać drugi naszyjnik, ale wolałem Ci najpierw odpisać. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy.

- Farnas"

Podarłaś list i wyrzuciłaś resztki, aby nikt nie mógł go przeczytać. Oczywiście ani słowem nie wspomniałaś swojemu bratu o swoich dzieciach, lub o tym co łączy Was z Maironem. Farnas jeszcze nie był gotowy na taką dawkę informacji. Nagle w głowie Ci zawirowało tak, że mało nie upadłaś na ziemię. Oparłaś się o ścianę i przez chwilę bałaś się poruszyć, aby dziwne uczucie nie wróciło.

- Wszystko w porządku panienko? - spytała zatroskana Nuinela.

- Tak, to tylko chwilowa niedyspozycja, to z emocji, nic ważnego.

Gdy już stanęłaś prosto usłyszałaś dwa głosy dochodzące z korytarza. Byli to Ricar i Narvi. Wbiegli do pokoju i objęli Cię przekrzykując się na wzajem.

- Mamo! Mamo! Byliśmy na fajnej wycieczce!

- Widzieliśmy psy, wilki i orków, prawdziwych orków.

"Czego innego można się spodziewać w tych okolicach?" pomyślałaś. Wtem do pokoju wszedł Tambün. Ukłonił się i zameldował, że Sauron wróci później.

- Co to znaczy "później"? - zapytałaś

- Pan musiał zawrócić do jednego miejsca, aby coś sprawdzić.

- Ale co? - dociekałaś.

- Nie mam pojęcia. Miałem tylko odprowadzić chłopców.

- Toby, opowiadał nam o smokach - zaznaczył Ricar.

- Nie chce słyszeć o żadnych smokach. - zaprotestowałaś i wzięłaś go na ręce - Smoki są niebezpieczne i powinniście trzymać się od nich z daleka. Zwłaszcza Ty Ricar. - to mówiąc wyszłaś z pokoju.

***

Była już 20, gdy położyłaś chłopców do łóżek. Ricar zasnął od razu, ale siedziałaś jeszcze przy Narvim i głaskałaś go po główce, gdy ten nagle otworzył oczy. Jego tęczówki mieniły się jasno, tak że wcale nie potrzebowałaś lampki, aby zobaczyć najbliższe otoczenie.

- Mamo...- zaczął - Widziałem dziś dużo ciekawych rzeczy, ale mimo to uważam, że to miejsce jest straszne.

- Wiem kochanie - uśmiechnęłaś się łagodnie - Ale przyzwyczaisz się, tak jak ja.

- Niby tak, ale chciałbym zobaczyć to miejsce o którym nam opowiadałaś kiedy taty nie było.

- Valinor?

Chłopiec skinął głową, a jego oczy rozbłysły jeszcze bardziej.

- Tak ładnie tam musi być. Chciałbym odwiedzić tamto miejsce, ale bez Melkora. Myślę, że jemu się nie spodoba. - powiedział ziewając.

- Nie mogę obiecać, że kiedyś się tam wybierzemy, ale również bym chciała odwiedzić to miejsce.

Nim zdążyłaś wypowiedzieć te słowa, mały Narvi zasnął. Światło jego oczu zgasło, a Ty cicho wstałaś i wyszłaś z pokoju. Gdy byłaś na korytarzu, usłyszałaś trąby i jakieś inne dźwięki, dochodzące z bardzo daleka. Podeszłaś do okna i zobaczyłaś coś co przestraszył Cię nie na żarty. Armia uzbrojonych orków i olbrzymów wracała z jakiegoś boju. Widocznie zwycięsko, bo krzyczeli, dmuchali w trąby i szczękali tarczami. Na ich czele jechał, wydawałoby się ogromny jeździec w czarno-srebrnej zbroi. Miał czarną pelerynę, która niemal zakrywała cały zad konia. Jego popielaty hełm przypominał koronę, ale zarazem zasłaniać mu twarz. Gdy wyjechali na most, zbiegłaś po schodach do kolejnego niżej położonego okna, ale i tak nic więcej nie zobaczyłaś. Wróciłaś do sypialni niecierpliwie czekając, aż Sauron zacznie się tłumaczyć z zaistniałej sytuacji.

{Preferencje} Sauron-Książe Ciemności *poprawianie błędów*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz