Leżałaś na łóżku. Dookoła było dość ciemno, więc pomyślałaś, że jest wczesny ranek. Powoli dochodziłaś do siebie po nocnym podsumowaniu "Szczęścia" w butelkach. W głowie Ci jeszcze szumiało i nie wszystkie zdarzenia miały sens. Ogólnie rzecz biorąc nie wiele pamiętasz. Z tego co wiesz zasnęliście pod dębem. Obudziłaś się chyba o 3 nad ranem. Leżeliście przytuleni jak łyżeczki. Potem znów zasnęłaś. Gdy ponownie się obudziłaś Sauron siodłał konia. Lecz Majar zrobił się oschły i nieprzyjemny. Teraz zgadujesz, że mógł mieć wyrzuty sumienia, ale wtedy również wpadłaś w zły humor. Koniec końców pokłóciliście się na tyle, że rozjechaliście się w różne strony i naburmuszeni wróciliście do twierdzy innymi drogami. Gdy tylko przekroczyłeś próg zamczyska, oddałaś Belly pod opiekę ludziom stajennym, a sama poczłapałaś do pokoju. Padłaś na łóżko i spałaś, aż do teraz.
Tyle pamiętasz, ale co konkretnie działo się w nocy, o czym rozmawialiście i o co się pokłóciliście - wyleciało z pamięci. Do czegokolwiek by nie doszło, nie uważałaś że to było coś złego. Z Twojego punktu widzenia to było urocze i wcale nie miałaś wyrzutów sumienia. Co prawda nie spodziewałaś się, żeby doszło do czegoś tego typu. I tak nie byłaś na razie w stanie zastanawiać się nad tym, bo w głowie miałaś inne priorytety.
Kiedy mniej-więcej przypomniałaś sobie co zaszło, zaczęłaś zadawać pytania: Jak długo tu leżę? Która jest godzina? I czy jest tu coś do picia?
Odpowiedź na trzecie pytanie stała na okrągłej tacy, tuż przy łóżku, w postaci dzbanki oraz kubka. Ociężale sięgnęłaś po naczynie i napełniłaś je po brzegi. Łapczywie wypiłaś napój, który okazał się sokiem jabłkowym. Kiedy ugasiłaś pragnienie usiadłaś na łóżku. Przez chwilę gapiłaś się przed siebie i nie myślałaś o niczym. Właśnie dosłyszałaś stłumiony łomot młota. Widać Sauron na kacu czy bez, nie próżnował.
- [T.I]? - usłyszałaś znajomy głos, który wyrwał Cię z otępienia.
Rozejrzałaś się po pokoju, gdy nagle uświadomiłaś sobie, że to głos Twojego brata. Szybko zerwałaś z szyi tasiemkę. W kamyku zobaczyłaś Farnas'a.
- Wyglądasz jakbyś wyszła z środka cyklonu.
- Mi też miło Cię widzieć. - przyklepałaś sobie włosy, które sterczały we wszystkie możliwe strony.
- Coś się stało?
- Miałam ciężką noc, nie mogłam spać ok? - dociekanie brata zaczynało Cię drażnić - Czego chcesz?
- Chciałem zapytać jak Ci idzie, może mi coś opowiesz?
- Nie ma co opowiadać.
- Nie ma? Jesteś tam na tyle długo, że mogłabyś coś zrobić.
- Nie popędzaj mnie, jestem na dobrej drodze. Robię wszystko powoli, ale dokładnie. - powiedziałaś dumnie, lecz nie do końca wiedziałaś co można nazwać tym "robieniem".
- W porządku... A jak Ci się układa z Melkorem?
- Umm... właściwie wiedziałam go tylko raz. Nie mam z nim większego kontaktu, a na dodatek wyjechał.
- Jak to wyjechał?!
- Nah. Nie wiem.
- Melkor wyjechał, a Ty nic mi nie mówisz?! Dokąd?! I dlaczego go nie pilnujesz?!
- Pomyśl przez chwilę. Melkor nie powiedział Mairon'owi, a mi miałby powiedzieć? A w dodatku nie mogłabym tak po prostu z nim jechać.
- Dobra, dobra rozumiem. Ale skoro Melkor wyjechał to co Ty tam robisz?
- Poznaje teren - fuknęłaś
- Nie wiem jaką taktykę obrałaś, ale lepiej żeby była ona skuteczna, bo jeśli Ci się nie uda to Quenti nie przeżyć dnia! - wyraźnie wyczułaś zdenerwowanie w jego głosie, choć wyraz jego twarzy pozostał niewzruszony.
- Spokojnie, badam grunt. Daj mi jeszcze trochę czasu, a zrobię powinnam. Teraz lepiej rozejrzyj się za Melkorem.
- Mogłabyś zainteresować się, kto teraz rządzi twierdzą. - mruknął na pożegnanie i zniknął.
"Taki miałam zamiar" pomyślałaś odkładając tasiemkę na tacę obok pustej szklanki. "Ale teraz czas się zająć Maironem". Zeszłaś z łóżka i podeszłaś do drzwi. Gdy je otworzyłaś, usłyszałaś jak w korytarzu dudni echo młota uderzającego w rozżarzone żelazo...
CZYTASZ
{Preferencje} Sauron-Książe Ciemności *poprawianie błędów*
FanfictionOto dzieje Władcy Ciemności jeszcze przed LOTR [czasy Silmarillion]. Dość nieprawdopodobna historia, z Twoim "skromnym" udziałem, który zmieni bieg całej historii. Wyobraź sobie: Siebie jako dostojnego Majara, bez którego plany Morgotha* mogą się n...