47. Okruch

283 34 15
                                    

Następnego dnia obudziłaś się sama w łóżku. Pewnie Sauron wyszedł wczesnym rankiem, wezwany przez Melkora. Przeciągnęłaś się i wstałaś. Zarzuciłaś na siebie chustę i zeszłaś po kilku stopniach do pokoju dzieci. Właściwie pokój ten był praktycznie ścianę w ścianę z waszym i myślałaś nad tym czy nie wstawić drzwi w sypialni, prowadzących bezpośrednio do sypialni chłopców.

W każdym razie gdy do niego weszłaś, uśmiechnęłaś się na widok dwóch bobasów śpiących w kołyskach. Lecz dopiero po chwili dostrzegłaś elfkę leżącą na sofie. Wydawało Ci się, że śpi, ale kiedy tylko zamknęłaś za sobą drzwi zerwała się na równe nogi.

- Pani - przywitała Cię - Książę był tutaj o 5 rano. Podobno ma tylko jedną sprawę do załatwienia i powiedział, że za niedługo wróci.

- Książę?

- Tak mi kazał na siebie mówić.

- Jego ego daje o sobie znać - rzuciłaś złośliwie - Masz coś na dziś zaplanowanego?

- Sądzę, że kiedy się obudzą, będą głodni. Możemy popracować nad karmieniem, przewijaniem i tym podobne, aby w razie wypadku potrafiła Pani to zrobić.

Zajrzałaś do kołyski. W pierwszej leżał Ricar, a w drugiej, która została wniesiona z jadalni, Narvi. Obaj spali słodko

- Są prześliczni. Nie mogę się już doczekać, aż urosną i będę mogła im opowiedzieć o tej chwili. - szepnęłaś do stojącej obok służącej.

W tej chwili Ricar otworzył oczy. Przez sekundę zmroził was ich widok. Były tak jasne, że praktycznie świeciły. Jak zazwyczaj były w bardzo jasnym odcieniu brązowego, Tak teraz były niemal złote. Powiódł nimi po was i zaraz zaczął płakać. Szybko wzięłaś go na ręce i próbowałaś uspokoić, ale wtedy Narvi się zbudził. Jego oczy były równie jasne, lecz miały raczej srebrny odcień. Narvi jednak nie płakał. Patrzył na was z zainteresowaniem.

- Lekcja pierwsza - powiedziała Nuinela rzeczowym tonem - sprawdź dlaczego płacze. W tym przypadku jest głodny, ale za każdym razem może to być inny powód.

***

Po godzinie obaj byli nakarmieni i przewinięci. Siedzieli teraz na waszych kolanach i gaworzyli między sobą. Narvi miał o wiele więcej do powiedzenia, bo na każde "słowo" brata, odpowiadał czterema. Za to Ricar okropnie się wiercił, jakby już chciał gdzieś biec, chodź jeszcze nawet nie umiał utrzymać się na nogach.

- Spójrz jacy są do siebie podobni, a jacy inni zarazem. - powiedziałaś do Nuineli - Może to jeszcze ciężko stwierdzić, ale przypuszczam, że z charakteru będą jak ogień i woda.

- Takie rzeczy tylko matki mogą wiedzieć...

Rozmowę przerwało wam gwałtowne otwarcie drzwi. Pojawił się w nich Sauron z niewyraźną miną.

- Czemu zawsze wpadasz jakby się paliło?

- Bo Melkor postanowił ich zobaczyć.

- Niech zobaczy. Właśnie zjedli śniadanie. Prawda?

I jakby na potwierdzenie siedzący Ci na kolanach Narvi powiedział coś po swojemu. Sauron podszedł do nich, pochyli się i pogłaskał po główkach.

- No nie wiem. Od rana jest w naprawdę złym humorze. Bałbym się go tu wpuścić.

Nuinela ostrożnie odłożyła Ricar'a na sofę i wstała.

- A Ty dokąd się wybierasz?

- To...to w końcu Morgoth. - odpowiedziała próbując się usprawiedliwić.

- Morgoth czy nie, jesteś opiekunką moich dzieci,  więc nie dyskutuj! - powiedziałaś ostro - Obydwoje zostajecie i mnie nie denerwujcie! Melkor to nie koniec świata.

Istotnie w pierwszej chwili zapowiadało się na koniec świata. Gdy za kilka chwil Melkor wszedł do pokoju, miał minę tak złą i groźną, że był wręcz podobny do jeźdźca apokalipsy. Mimo, że zmroził Ci krew w żyłach, uśmiechnęłaś się na powitanie. Valar w ciszy popatrzył na Twoich synów. Narvi spojrzał na niego i jęknął, jakby się go wystraszył, ale nie rozpłakał się. Za to Ricar wyciągnął do niego rączki, jakby chciał się przytulić. Z twarzy Melkora zniknęła wrogość, a pojawiło się zdumienie.

- Dwóch chłopców? - zapytał przyglądając się im w zadumie - Żadnego nie nazwaliście Melkor?

Popatrzyliście po sobie zdezorientowani.

- Nie, ale jeśli chcesz... - zaczął Sauron nie pewnie.

- To dobrze. Na świecie może być tylko jeden Melkor - powiedział, a z tonu wyczułaś nutkę dumy - Więc jak ich nazwaliście?

- Ten to Narvi-Mau. - powiedziałaś przytulając dziecko do siebie.

Melkor uśmiechnął się życzliwej.

- Widzę, że czerpiecie inspiracje z czarnej mowy... A drugi?

- Ricar - uprzedził Cię Sauron.

- Ricar? - Melkor spojrzał na niego unosząc brew - Wciąż o tym myślisz?

- Ostatnio mi się przypomniało - odpowiedział lekko zakłopotany.

- Może chcesz go wziąć na ręce? - zapytałaś zmieniając temat.

Melkor skrzywił się.

- Nie sądzisz chyba, że mam rękę do dzieci?

- W sumie jedno wychowałeś. - puściłaś mu oczko.

Melkor uśmiechnął się połgębkiem, ale nie wziął Ricar'a na ręce. Mimo to patrzył na niego z coraz większym zainteresowaniem.

- Pierworodny - oznajmił - I W dodatku jest dokładną kopią Saurona, gdy był mały.

Spojrzałaś przelotnie na męża i o mało nie wybuchłaś śmiechem. Z zaskoczeniem zauważyłaś, że jego policzki zaróżowiły się delikatnie. Widocznie Melkor postawił Saurona w bardzo niezręcznej dla niego sytuacji. To był pierwszy raz, gdy faktycznie dostrzegłaś okruch dobrej strony, którą gdzieś w głębi duszy posiadał Melkor...

{Preferencje} Sauron-Książe Ciemności *poprawianie błędów*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz