41. Ciasto

276 30 21
                                    

Nuinela była dobrą nauczycielką, pod warunkiem, że jej uczennica chciała się czegoś nauczyć! Od wczorajszego wieczoru próbowaliście upiec ciasto, na które nieustannie miałaś ochotę. Po zjedzeniu całej blaszki, oznajmiłaś, że chcesz jeszcze, ale tym razem sama się za to zabierzesz. Chyba od 3 godziny nie wychodziłyście z kuchni. Do tej pory były już 3 podejścia. Pierwsze ciasto spaliłaś na wiór, drugie smakowało jak ziemia, a 3 właśnie się piekło.

- Ciekawe czy wreszcie mi wyjdzie... - powiedziałaś wpatrując się w piec.

- W sumie każde Pani wyszło.

- Nie podlizuj się.

- Mówię prawdę - zapewniła - Moja znajoma jadała tylko spalone, bo miały chrupki i węglisty posmak. Wszystko zależy od gustów. Jakie lubi Pan Gorthaur? 

- Nie wiem i nie nazywaj go tak.

Elfka pokornie skinęła głową.

- W takim razie jak?

- Na pewno nie Mairon, tylko ja go mogę tak nazywać. Chyba będziesz mogła mówić Sauron. No ewentualnie możesz go nazywać "moim mężem". - uśmiechnęłaś się obracając w palcach pierścionek.

O wilku mowa. Właśnie w drzwiach pojawił się Sauron. Gdy się odwróciłaś, zobaczyłaś, że jest okropnie blady, mimo, że z pozoru zachowywał spokój, a nawet obojętność. W ręku trzymał jakiś papier.

- Coś się stało? - zapytałaś zmartwiona.

Sauron bez słowa podszedł do Ciebie i podał Ci kartkę. Była zapisana cienkim, pajęczym pismem, które już widziałaś. Nie było wątpliwości, że to pismo Melkora. 

- Co napisał? - zapytałaś nie potrafiąc przeczytać Czarnego Języka.

- Chce, żebym przyjechał do Utumno. Chciał tylko mi coś pokazać i mamy wrócić tego samego dnia.

Popatrzyłaś na niego zaskoczona.

- I...I co?

- I będę musiał do niego pojechać i przy okazji mu powiedzieć o TYM.

- Może Morgoth przyjmie tą wiadomość ze spokojem? - wtrąciła Nuinela.

Oboje spojrzeliście na nią takim wzrokiem, że już nic więcej nie powiedziała.

- Już to przerabialiśmy. - mruknął ponuro Sauron - Charakter Melkora nie należy do przewidywalnych. Nie zdziwię się jeśli nas wyrzuci.

Uśmiechnęłaś się do niego pocieszająco i przytuliłaś go.

***

To były najdłuższe 4 godziny w Twoim życiu. Włóczyłaś się po twierdzy, siedziałaś w kuchni, obżerałaś się ciastem z zakalcem, leżałaś na łóżku gapiąc się w sufit. W głowie kołatała Ci tylko jedna myśl: "Jak zareaguje Melkor?". Widać było, że Nuinela również miała zajęte myśli, ponieważ milczała, często zagapiając się w przestrzeń, niewidzącym wzrokiem. Sauron wyjechał przeszło o 12. Dochodziła już 4 po południu, gdy wydało Ci się, że coś słyszysz.

- To on? - zapytałaś służącą.

Nuinela pokręciła głową. W tym samym momencie usłyszałaś pukanie do drzwi. Zerwałaś się z łóżka i kilkoma ruchami doprowadziłaś swoje włosy i sukienkę do ładu.

- Proszę. - powiedziałaś przejęta

Ale w drzwiach ukazał się tylko Tambün.

- Dostałem wiadomość, że... - zaciął się -...że Pan wraca.

- Dzięki, sama już się o tym dowiedziałam. - odpowiedziałaś oschle.

Nie spodobał Ci się wzrok jakim Cię obrzucił.

- Jeszcze coś?

Tambün pokręcił głową i wyszedł.

- Nuinela! - zawołałaś - idź do niego, ma na imię Toby. Przedstaw mu naszą sytuację tak jak uważasz za stosowne. Nie chcę, żeby wygadał się przed Melkorem.

- Oczywiście. - dziewczyna posłusznie wyszła za służącym.

Podniosłaś ręce do sufitu i z rezygnacją opuściłaś wzdłuż ciała. To całe wyczekiwania zaczęło Cię już nużyć. Już miałaś wrócić na łóżko, gdy usłyszałaś czyjeś ciężkie kroki. Ktoś wszedł do połowy schodów, ale najwyraźniej się rozmyślił i zawrócił.

Zaciekawiona wyszłaś z pokoju, ale na korytarzu nikogo nie było. Zeszłaś po krętych schodach i stanęłaś w holu. Popatrzyłaś w lewo, nikogo nie zastałaś, ale gdy obejrzałaś się w prawo, mało nie podskoczyłaś. Przed Tobą stał Melkor patrzył na Ciebie...może lepiej byłoby powiedzieć, że świdrował Cię wzrokiem. Czułaś się tak nieswojo, że miałaś ochotę zawrócić i zamknąć się w swoim pokoju. Lecz zarazem czułaś ogromną złość. Na Melkora, że tak się bezczelnie gapi i na Saurona, za to że najprawdopodobniej stchórzył i nie powiedział mu o waszym małym sekrecie.

Ta dość niezręczna sytuacja trwała dość długo. Wszyscy stali jak posągi przez co najmniej 3 min. Pierwszy ocknął się Melkor. Co zrobił? Melkor po prostu przeszedł obok. Bez żadnego komentarza, czy uwagi. Po prostu poszedł do sali tronowej. Sauron szedł tuż za nim, ale nim wszedł do środka, pociągnęłaś go za rękaw.

- Powiedziałeś mu?! - zapytałaś szeptem.

- Tak, kiedy jeszcze byliśmy w Utumno.

- I co zrobił?

- Nic. Dosłownie nic!

Popatrzyłaś na niego z niedowierzaniem.

- Ja też nic nie rozumiem. Idź do pokoju i nie wychodź póki do Ciebie nie przyjdę...

{Preferencje} Sauron-Książe Ciemności *poprawianie błędów*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz