52. Pogawędka

215 32 8
                                    

- Nie, nie, nie! - zaprzeczałaś - Nie puszczę Cię samego z dziećmi! Wykluczone! Nie mam już do Ciebie zaufania, po tym co się stało Ricarowi. Trzy dni się rana goiła, a i tak wydaje mi się, że blizna na policzku zostanie mu do końca życia!

- Ale nie uważasz, że to w pewnym stopniu edukacyjne przedsięwzięcie? - argumentował Sauron - Wziąłbym ich na przejażdżkę, aby wynagrodzić im ten tydzień mojej nieobecności, i przy okazji zobaczyliby kawałek świata.

Spojrzałaś na niego spod byka.

- Może chociaż weź ze sobą Nuinelę, albo Toby'ego?

- Nie, nie. To musi być wyprawa ojca z synami!

- Oni mają dopiero po 3 lata...

- To żaden argument. Biorę ich na wycieczkę. Z resztą już im to obiecałem!

Westchnęłaś głośno.

- Nie martw się - dodał łagodniej - Z Glaurungiem było inaczej, nie wiedziałem jaki ten gad jest groźny. Ale teraz będę na nich bardzo uważał.

Uśmiechnęłaś się i przytuliłaś się do niego, dając tym znak, że się zgadzasz, lecz tak naprawdę wciąż nie byłaś pewna czy to dobry pomysł. Ale w końcu co może im grozić na pustkowiu?

- Ale wiesz co, chyba wezmę ze sobą Tambün'a

- Tym lepiej - w pewnym stopniu odetchnęłaś z ulgą.

***

- Pani! - zawołała Nuinela wpadając jak burza do pokoju - Dostałam wiadomość, że...że pani brat odpisał - dodała zdyszanym szeptem.

- Masz jego list? Wiesz co napisał? - zapytałaś przejęta.

- Nie. Muszę jechać go odebrać. Nikt nie śmiałby czytać poufnych listów od Majarów.

- Ile Ci zajmie podróż tam i z powrotem?

- Może z 2 dni - odpowiedziała z kwaśną miną - Ale może wrócę szybciej.

- Nie możecie mnie tu wszyscy zostawić! Co ja tu sama będę robić? - zaczęłaś narzekać, ale zaraz się opanowałaś - Ale niech Ci będzie. Wyrusz najwcześniej jak możesz, i jedź ostrożnie, tak aby straże Cię nie wyśledzili.

- Oczywiście - powiedziała i wybiegła z pokoju.

"Jeszcze tylko Melkor wyjedzie, to już w ogóle będę miała ubaw po pachy" mruknęłaś niezadowolona.

***

Włóczyłaś się bez celu po pustym korytarzu. Powłócząc nogami, spuściłaś wzrok i patrzyłaś jak materiał sukni załamuje się przy każdym ruchu stóp. Najlepszy dowód jak bardzo się nudziłaś, bo człapiąc tak po holu, zaczęłaś cicho pogwizdywać. A gdy przekonałaś się, że w twierdzy najwyraźniej nikogo nie ma, bez zahamowania zaczęłaś gwizdać melodie starych piosenek. Właśnie kończyłaś piosenkę pt. "W lecie kwitną kwiaty", gdy nagle przed Tobą pojawił się Melkor, tak niespodziewanie, że się aż wzdrygnęłaś.

- Chyba znajdujesz w tym jakąś przyjemność, że mnie tak ciągle straszysz. - posłałaś mu uśmiech.

- Jesteś sama? - uniósł brew - Myślałem, że Sauron nie ucieknie. 

- Nie uciekł. Pojechał z dziećmi na wycieczkę.

- A elfka? Też uciekła?

- Nie, nie uciekła. Ona...um...Kiedy wyjechali, kazałam jej dotrzymywać im towarzystwa.

- Słaba wymówka - mruknął i wyminął Cię.

Już miał wejść w boczne przejście, ale zatrzymał się w pół kroku.

{Preferencje} Sauron-Książe Ciemności *poprawianie błędów*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz