Satynowym światłem ożyły jaskółki
Pofrunęły nad złotymi wstęgami
Łez nieba korale zimne i jasne
Ciszy potok promienie dnia tłamsiUtonąłem w mgielnej tafli
Mlecznej skóry zapach niebiański
Nosiły szklane róże bez skazy
Srebrną drogą dzierżyłem zapartyZaszumiały fale, kosmki wiatrowe
Łapię je w porcelany dzbany rozwiewne
Przed duchami nikczemnymi ukryte
Co wścibskie palce na nas pokłaść chciałyRozrywam wątłe ramiona
Ciemne płótna wstydem zakryte
Pocałunków bezdenna studnia
Okna i czasy przed światem ukryteI jaskrawe Andromedy
Szeptały głosem z oddali zmurszałym
Ścieląc na nas słodki jedwab
Te ciała społem sklecałyJ.
03.11.2017
CZYTASZ
Dwanaście oddechów nocy
PoetryZbiór wierszy z nutą melancholii, traktujących o tęsknocie, poszukiwaniu swojego miejsca w świecie, miłości i o tym wszystkim, o czym dzisiejszy świat zapomniał...