(Wiersz młodego Warszawiaka)

30 5 0
                                    


Metro Politechnika.

Marmur stacji mi się rozmywa.

Myślę o teraźniejszości.

O tym jak mnie ludzi okradli z nagości.

O tym jak w szaty swoje odziali.

„Wszystko dla twojego dobra".


Jadę tak do Centrum.

Jęczę sam na siebie.

Gdzie się ty podziałeś.

Czas posłuchać siebie.

Zrobić to co się liczy

Dla Ciebie.

Nie dla innych.

Szczęście moje

Najważniejsze.


Tak więc jestem coraz bliżej.

Domu upragnionego.

Chcę powiedzieć:

Dajcie żyć mi

Tak jak ja chcę.

Dajcie zasmakować błędów.

Chcę się uczyć życia.

Nie głupich regułek.

Chcę odnaleźć siebie.

Słuchać swego głosu.

Zgadzać się ze sobą.

Drogą ruszyć swoją.

Nie zamartwiać zdaniem innych.

Nie są Bogiem.

Więc wiedzą tyle co ja.


Nic.

Syrenie Dzieci KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz