To my dowodziliśmy bitwą. To od nas zależały losy lasu. To my decydowaliśmy o tym, która strona wygra. To my byliśmy śmiercią i życiem.
Nastał zmrok. Wszyscy, co dotychczas byli ludźmi automatycznie przemienili się w wilki. Wszystkie zwierzęta stały teraz w gotowości. Każdy ich mięsień był napięty. Każdy z nich przybrał pozycję gotową do ataku. Wszystkie ptaki rozłożyły skrzydła i bystrym wzrokiem wpatrywały się w las, czekając na odpowiedni moment do ataku. Wilki i niedźwiedzie cicho powarkiwały, pokazując przy tym ich lśniące zęby.
Minęło niecałe kilka minut, aż z lasu dobiegł szelest. Później dały się słyszeć ciche kroki. Mój srebrny wilk wyrywał się do walki. Axel patrzył wciąż w las, co chwila zerkając kątem oka na mnie. Nagle z lasu wybiegła ponad setka wampirów. Złoty wilk stojący obok mnie wyglądał na zaskoczonego i nieco... wystraszonego? To do niego niepodobne. Skoro on się bał, to ja też... Z góry było przesądzone, która strona wygra... I nie byliśmy to my. Ale nie można tracić nadziei... Choć szanse na wygraną są nikłe.
Pierwsze do walki wyrwały się dumne orły i ogromne niedźwiedzie. Kilka wampirów leżało już bez ducha na ziemi. Od Axela dowiedziałam się, że każde zwierze ma na pazurach substancje, która zdolna jest zranić wampira i każde inne stworzenie poza wilkiem. Miały oczywiście też specjalne ochraniacze... Jednak przeciwnicy również nie byli gorsi. Mieli na sobie dość odporne na uszkodzenia ubrania. Rozejrzałam się. Jeden z niedźwiedzi leżał na polu bitwy ze sztyletem wbitym w pierś. Dalej dwa orły, jeden z nich już nie żył, a drugi miał część piór powyrywanych i brutalnie postrzępione skrzydła.
Max i Shiva dzielnie walczyli z nacierającymi wampirzycami. Czarny wilk miał wiele obrażeń. Na grzbiecie miał głębokie rozcięcie, z którego sączyła się czerwona krew. Na łapach miał nieco mniejsze cięcia.
Na pagórek, na którym ja z Axelem staliśmy i obserwowaliśmy walkę, zaczęło wbiegać coraz więcej wampirów. Najwyraźniej zorientowali się, że tu stoją przywódcy naszej strony walki.
- Odsuń się - krzyknął. Nie chciałam go słuchać. Z każdą chwilą ginęło coraz więcej naszych. Zerknęłam w dół. Zamarłam. Max leżał nieprzytomny na ziemi. Dwa wampiry zaczęły spętywać jego łapy grubymi i mocnymi sznurami.
- Jak możecie!!! - warknęłam z furią i skoczyłam na nich z pazurami. Od razu kilku z nich poległo, a reszta zaczęła uciekać. Jednak ich wysiłek na nic. Kilka sekund później i tak ich dopadłam i poderżnęłam gardła.
Pobiegłam do Axela, który uporał się ze sporom grupką przeciwników. Nie wyglądał na zmęczonego, choć nie byłam pewna, czy nie był. W każdym razie oboje jeszcze trzymaliśmy się na nogach. Shiva walczyła z coraz większą grupą wampirów. Miała w oczach gniew. Nietrudno to było zresztą zauważyć. Powalała kilku napastników na raz. Napięłam mięśnie i zastrzygłam uszami. Z lasu dobiegł głuchy hałas.
- Co?! - powiedział zdziwiony i wystraszony złoty wilk. Z lasu wybiegła kolejna setka tych krwiopijnych stworzeń. Z rozszerzonymi oczami wpatrywałam się w naszą stopniową klęskę.
Na górkę wbiegły cztery wilki. Dwa z nich były z naszego stada. Biegły prosto na nas ze strachem w oczach. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że przegraliśmy. Przebiegli obok nas. Spojrzałam z powrotem na pole bitewne. Większość naszych albo leżała bez ducha, albo została pojmana przez przeciwników i związana sznurami. Dostrzegłam uciekającą Shivę. Podbiegła do mnie i nie zatrzymując się rzuciła krótkie ,,Uciekajcie''. Nie trzeba mi było powtarzać. Pędem wbiegłam między drzewa. Axel biegł za mną.
Wampiry najwyraźniej nie zauważyły naszej ucieczki. Żaden z nich nas nie gonił. Widocznie uznali, że nie żyjemy albo któryś z nich nas pojmał. Teraz było mi wstyd za ten odwrót. Chociaż i tak nie miałam wyboru. Staliśmy po przegranej stronie. Jakbym została, pewnie mnie też by spętali sznurami i gdzieś zabrali lub już bym była nieżywa.
CZYTASZ
Nowe życie
WerwolfDziewczyna o imieniu Eva zostaje zaatakowana w lesie przez stado wilków. Jednak to nie jest koniec jej przygód. Budzi się obok stawu w lesie... Książka bierze udział w konkursie ,,Filary Słów''