~ 4 ~

60 7 0
                                    

POV. Anastazja

Oślepiło mnie jasne światło, skuliłam się myśląc, że w ten sposób się ochronię.

– NIEEE!!! - zerwałam się, siadając jednocześnie.

Byłam cała zalana potem i oddychałam ciężko, nie mogąc nabrać dobrze powietrza w płuca. Rozejrzałam się wokół siebie. Byłam w łóżku, w swoim pokoju, w domu babci nie na ulicy. Odetchnęłam jeszcze raz głęboko, próbując uspokoić oddech. Wzięłam szklankę z wodą i się napiłam, bo zaschło mi w gardle.

Sprawdziłam godzinę na telefonie - 6:15. Nie zasnę już ponownie. Po piętnastu minutach leżenia i przeglądania internetu wstałam i zabrałam czyste ubrania z szafy, kierując się w stronę łazienki. Babcia jeszcze spała, więc starałam się przejść jak najciszej (oczywiście omijając przedostatni, skrzypiący schodek) do pomieszczenia, który obrałam za swój cel.

Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Założyłam czarne, krótkie spodenki, szarą koszulkę na ramiączka z nadrukiem części szkieletu, przedstawiający klatkę piersiową, a na to ciemną, zielono-czarną koszulę w kratkę. Włosy spięłam w kucyka, na ile to było możliwe i wróciłam bezszelestnie do swojego pokoju.

Usiadłam na łóżku i otworzyłam okno wyglądając przez nie. Po chwili namysłu wyszłam przez nie na dach tarasu. Był solidny, nie miał prawa się pode mną zarwać. Oparłam się plecami o ścianę budynku, obejmując podkurczone nogi ramionami.

Okno, przez które wyszłam jest od strony zachodniej, dzięki czemu słońce nie świeciło mi w oczy, a oświetlona nim cała posesja, rozciągała się przede mną. Przyjemnie jest wyjść z rana na zewnątrz. Można poczuć świeżość kolejnego, rozpoczynającego się dnia. W dodatku jest tak spokojnie. Gdyby nie śpiewające ptaki panowała by tu niezmącona cisza.

Rozkoszowałam się widokiem zielonych drzew i krzewów oraz kolorowych kwiatów, będących teraz poza zasięgiem mojego dotyku. W lewym rogu działki stała drewniana szopa, którą zaczęła zasłaniać wielka płacząca wierzba. Pamiętam, że na jej gałęzi wisiała huśtawka, ale dlaczego teraz jej nie ma to nie mogę sobie przypomnieć. Po prawej stronie za to była stara piaskownica, w której się bawiliśmy. Niestety zaczęła zarastać, bo nikt jej już nie używa. Na środku wznosił się skalniak obrośnięty różnego rodzaju roślinnością, a wkoło niego wykopana była fosa, w której rosły lilie. Po całym ogrodzie można było przejść ścieżką zrobioną z plastrów pociętych pni drzew, nad nią poustawiane były pergole, nadawały bajkowego wyglądu całemu ogrodowi. Czyli idealne miejsce do zabawy dla dzieci. Patrząc na to miejsce uśmiechałam się, przywoływało ono tyle przyjemnych i wspaniałych wspomnień.

Zachwycałabym się dalej, gdyby nie przeszkodził mi sygnał przychodzącej wiadomości na mój telefon. Wzięłam do ręki ów przedmiot i sprawdziłam kto przeszkodził mi podziwiać przestrzeń pode mną.

Tomek:
7:32
Cześć, mała! Nie zapomnij, że dzisiaj jedziemy na wycieczkę rowerową.

Ja: 
7:33 
Hej! A ty nadal swoje... 
7:34 
Spokojnie pamiętam o tym.

Tomek:
7:35
I tak nic z tym nie zrobisz, złotko.
7:36
Dobrze, że pamiętasz.
7:39
Czemu już nie śpisz? Jest po siódmej.

Ja: 
7:41 
Przebudziłam się, a później nie mogłam usnąć. 

Tomek:
7:42
Ok, rozumiem.
7:44
Masz czym jechać?

Ja: 
7:46 
Będę musiała sprawdzić w szopie, ale coś tam powinno być.

Tomek:
7:48
Przyjdę do was około czternastej i razem to ogarniemy.

Met AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz