~ 21 ~

2 1 0
                                    

POV. Ana

Szare chmury unosiły się nad trzypiętrowym budynkiem szkoły średniej, gdzie trwało rozpoczęcie roku szkolnego dla klas drugich. Pogoda za oknem kontrastowała z oświetloną jarzeniówkami żółtą salą i z parapetami przepełnionymi paprotkami. W sali ustawione były dwa rzędy ławek, które zajmowali, ubrani na galowo, uczniowie.

Przez środek sali kroczył nauczyciel – mężczyzna średniego wzrostu w okularach, około sześćdziesiątki i z włosami białymi, jak śnieg. Jak to zwykle na początku roku przywitał swoich wychowanków. Chwila na żarty, a później przejście do spraw organizacyjnych.

W drugiej ławce pod ścianą siedziałam ja, śledząc nauczyciela wzrokiem. Pan Robert Branicki, bo tak się ów mężczyzna nazywał przedstawiając mnie klasie nie zadawał żadnych pytań, chcąc zostawić tę przyjemność właśnie im.

Większość osób poznałam na ognisku i niemal nikt nie był zdziwiony moją obecnością w sali. Jednak była dziewczyna, która siedziała w równoległym rzędzie i wpatrywała się we mnie. Nawet, gdy patrzyłam na nią nie spuszczała ze wzroku. Czułam jej wzrok na plecach, jakby próbowała przejrzeć mnie na wylot.

Przez to czułam się jeszcze bardziej spięta niż byłam. Pierwszy dzień w nowej szkole miał wyglądać zupełnie inaczej, a to dlatego, że miałam mieć przy sobie Tomka. Ale brunet nie siedział ze mną tylko w rogu po drugiej stronie sali, oparty na ręce patrzył przez okno. Jak zwykle się spóźnił i przyszedł tylko na spotkanie z nauczycielem. Był zaspany, miał rozczochrane włosy i krzywo zapięte guziki w koszuli.

Od naszej kłótni nie rozmawialiśmy ze sobą, nawet się nie widzieliśmy, a odkąd byliśmy w sali chłopak wpatrzony był w okno, jak zahipnotyzowany.

– Miło było was zobaczyć po wakacjach. Życzę nam wszystkim owocnej pracy w tym roku i do zobaczenia jutro. – Nauczyciel skończył mówić i wszyscy zaczęli się zbierać.

Również wstałam i miałam wyjść z klasy, ale przede mną pojawiła się dziewczyna, która mi się przyglądała. Miała figurę modelki, cerę niemal białą, jak mleko, jednak obsypaną piegami niemal po łokcie i rude, kręcone włosy spięte w kucyka.

– Cześć, jestem Kornelia. – Dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę, którą ujęłam. Miała silny i pewny uścisk.

– Hej. Anastazja.

Ruda uśmiechnęła się miło, co mnie zaskoczyło po tym, jak z kamienną miną się we mnie wpatrywała.

– W zeszłym roku byłam przewodniczącą klasy, a jako że jeszcze nie mamy nowego to oprowadzę cię po szkole. Chyba że znalazłaś już kogoś, kto może to zrobić? – Spojrzałam w lewo na ostatnią ławkę pod oknem, ale tam już nikogo nie było.

– Nie, nie znalazłam nikogo. – Dziewczyna obejrzała się w tę samą stronę, co ja lekko marszcząc brwi.

– To świetnie. – Odwróciła się do mnie z powrotem uśmiechnięta. – Chodźmy.

Kornelia oprowadziła mnie po całej szkole. Jak na takie nieduże miasto szkołę mieli ogromną – trzy sektory średnio po dwadzieścia sal lekcyjnych, stołówka, dwie hale, na zewnątrz boisko do piłki nożnej, koszykowej i bieżnia. Na końcu dziewczyna pokazała mi, gdzie będziemy mieć pierwszą lekcje jutro oraz szatnię, gdzie każdy ma swoją szafkę na ubrania i książki.

W między czasie Kornelia zadawała mi masę pytań: skąd jestem, dlaczego tu się przeprowadziłam, gdzie mieszkam, co lubię czy mam chłopaka, czy mam rodzeństwo. Ciężko było przez to przebrnąć.

Gdy wychodziłyśmy ze szkoły zadała mi jeszcze jedno pytanie, którego się nie spodziewałam:

– Jak spytałam się ciebie czy ma cię kto oprowadzić to spojrzałaś za mną na ostatnią ławkę. Dlaczego? Znasz któregoś z tamtych chłopaków?

Met AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz