~ 6 ~

40 5 0
                                    

POV. Ana

Szłam z Tomkiem przez las za naszymi domami. Mieszkaliśmy na końcu miasta, które graniczyło z niewielkim lasem, dlatego mieliśmy możliwość spacerowania tu. Jak można sobie wyobrazić jest cicho i zielono, póki szliśmy główną drogą mijaliśmy wielu rowerzystów i spacerujące rodziny. Chłopak mówił mi o jego kilkudniowym wyjeździe, z którego wczoraj wrócił. Opowiadał mi wszystko dokładnie, a na jego twarzy malowała się radość.

– A jak tobie minęły te ostatnie dni? – spytał spoglądając na mnie.

– Zbyt wiele się nie działo, ale przed wczoraj zyskałam nową znajomą.

– Mów kogo poznałaś i jak? – Widziałam, że jest ciekawy, więc zaczęłam mu opowiadać, jak minął mi tamten dzień.

* Wspomnienia Any *

Od dwóch dni leżałm i nic nie robiłam. Tomka nie było w domu, bo musiał gdzieś wyjechać i miał wrócić dopiero jutro z tego, co pamiętałam. Ale nie mogłam polegać tylko na nim, musiałam sama zorganizować sobie czas. Poszłam po słuchawki do swojego pokoju, a później poinformowałam babcię, że wychodzę i zniknęłam za drzwiami. Z muzyką w uszach ruszyłam przed siebie bez konkretnego celu.

Przez moją głowę przelatywały różne myśli, odnośnie rodziców, Rafała, o Igorze i całej tej sytuacji nad rzeką. Czemu on nadal mnie nienawidzi, przecież to było tak dawno, a ja mu nic złego nie zrobiłam. Normalny człowiek by zapomniał, a przede wszystkim nie reagowałby w ten sposób. Przez niego mam kolejne złe wspomnienia do kolekcji. Ale może dobrze, że wtedy to się stało, gdy był ze mną Tomek. Sama bym sobie z nim po raz kolejny nie poradziła. Mam tylko nadzieję, że słowa Tomka przemówiły mu do rozsądku i już nie będzie się do mnie więcej zbliżał.

Błąkając się po mieście trafiłam na osiedle bloków. Gdy szłam wzdłuż jednego z nich na rogu tuż przed moimi stopami przemknął pies ciągnący za sobą zieloną smycz. Odwróciłam głowę, wiodąc za nim wzrokiem, póki nie upadłam na ziemię. Ktoś mnie potrącił.

– Ajć! Przepraszam! Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? – Potok słów wyleciał z ust osoby stojącej przede mną.

Była to dziewczyna o długich blond włosach spiętych w kucyka i szarych, niczym zbocza gór, szeroko otwartych oczach. Miała na sobie niebieską bluzę i szare spodenki. Trzymała wyciągniętą dłoń w moją stronę, którą chwyciłam, aby wstać. Miałam wrażenie jakbym ją już widziała. Gdy już stałam odpowiedziałam jej:

– Tak, wszystko dobrze, nic mi nie jest. A tobie?

– Jest ok. Jeszcze raz cię przepraszam. Pies wyrwał mi się z ręki i próbowałam go złapać, ale nie dałam rady. – Ponownie wypowiedziała wszystko na jednym wdechu dodając na końcu: – Pomożesz mi go złapać? Brat się wścieknie, jeśli się dowie, że go zgubiłam.

– Emm... Wiesz ja... – Nie dane było mi dokończyć, bo blondynka złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła w stronę, w którą pobiegł uciekinier.

– Super! Pies nazywa się Ruki. Przeważnie reaguje na swoje imię.

– Ale... – Nie dałam rady nic powiedzieć, bo ledwo starczało mi tchu biegnąc za nastolatką.

Dotarłyśmy do niewielkiego parku, w którym zauważyłyśmy zgubę. Dziewczyna stanęła kilka metrów od psa puszczając wcześniej moją rękę, a ja oparłam się o swoje kolana próbując wyrównać oddech. Jak ona może tak szybko biegać?

– Ruki, chodź piesku. – Blondynka przykucnęła i klepnęła dłońmi w swoje kolana.

Ale pies popatrzył na nią i znów uciekł.

Met AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz