~ 17 ~

8 1 0
                                    

Trzeci, czwarty, piąty sygnał i poczta głosowa... Kolejny zamierzał się do mnie nie odzywać nie wiadomo, dlaczego. Odkąd wybuchł, gdy przyjechał Rafał, tak do tej pory się do mnie nie odzywał. Nic. Zero. Ani wiadomości, ani telefonu, ani do mnie nie przyszedł, a gdy ja przychodziłam do niego to jakby nikogo w domu nie było. Stałam w oknie i dalej dzwoniłam, uporczywie wpatrując się w okno naprzeciwko. Poczta głosowa.

– Cholera! – zaklęłam pod nosem wciskając czerwoną słuchawkę.

– Oj Aniś, nie wiesz, że to nieładnie przeklinać?

Obróciłam się i zobaczyłam szatyna, opierającego się o framugę moich drzwi.

– Bardzo ci na nim zależy, co? – Odepchnął się od niej i usiadł na fotelu.

– Oczywiście, że tak. Tobie by na mnie nie zależało? – odpowiedziałam mu sfrustrowana.

– Jeszcze się pytasz. Jesteś moją jedyną i najlepszą przyjaciółką, Aniś. – Puścił mi oczko i całusa.

– Już nie słódź tak.

– Ja nie słodzę tylko stwierdzam fakty.

– Tak, tak.

– A tak właściwie to, co z tym twoim Tomkiem jest? Strzelił już takiego focha kiedyś?

– Nie, to pierwszy raz tak.

– Może to przeze mnie? W końcu nie odzywa się trzeci dzień, a to tyle samo czasu, co minęło od mojego przyjazdu.

– A co to za różnica? Nawet jak cię nie lubi to do mnie mógłby napisać cokolwiek.

– Wiesz, nasze spotkanie nie było zbyt udane, taka różnica. Może ma pretensję, że tu jestem, albo że mu o mnie nie powiedziałaś. A z resztą, jak mogłaś o mnie nic nie powiedzieć?!

– Nie było okazji.

– To bolało...

– Yhm. – Trochę chłopaka zignorowałam.

– Widzę, że nic cię nie ruszy... Pójdę do niego.

Rafał już wstał i kierował się w stronę drzwi.

– Co? Myślisz, że, jak do mnie się nie odzywa to z tobą porozmawia?

– Mam swój urok osobisty, nie oprze się.

– Ha! Powodzenia.

– Nie dziękuję. – Szatyn jeszcze zasalutował mi, przechodząc przez drzwi i zniknął.

POV. Rafał

Dzwoniłem do drzwi domu na sąsiedniej działce. Nic. Pukałem, pukałem i pukałem. Musi to doprowadzić domowników do szału w końcu i ktoś mi otworzy. Po czasie usłyszałem kroki i szczęk zamka. Otworzył mi Tomek i na mój widok mina mu zrzedła.

– Co chcesz? Zajęty jestem.

– A może grzeczniej? Przyszedłem tu kulturalnie załatwić pewną sprawę.

– Nie jestem zainteresowany, lalusiu. – Zaczął zamykać drzwi, ale je zatrzymałem.

– Puszczę obrazę mojej osoby mimo uszu i proponuję abyśmy zapomnieli o tym drobnym nieporozumieniu, jakie się pojawiło przy naszym pierwszym spotkaniu. – Wyciągnąłem do niego rękę w oczekiwaniu, że poda mi swoją i będzie po sprawie, ale się grubo pomyliłem...

– Ha! Zabawne. Z tobą? Chyba śnisz. – Skrzyżował ręce i spojrzał na mnie wyzywająco. – Nie wiem, co Ana w tobie widzi, ale ja ci nie ufam i żadnego rozejmu między nami nie będzie. A teraz żegnam.

Znowu zaczął zamykać drzwi. W ostatniej chwili wsunąłem stopę między nie a futrynę. Moja biedna stopa...

– A co z Anastazją, co?

Nacisk zelżał i drzwi się lekko rozchyliły. Widziałem, jak zacisnął szczękę i tylko patrzył w futrynę.

– Wiesz, ile razy dzisiaj do ciebie dzwoniła? Ile wiadomości wysłała? A we wcześniejszych dniach? Pomyślałeś w ogóle o niej? Opowiedziała mi wszystko. Ile wspomnień z dzieciństwa jej wróciło, jakie osoby tu poznała i, jak dobrze spędziła te wakacje i to, o zgrozo, z takim dupkiem, jak ty, który się teraz do niej nie odzywa nie wiadomo, dlaczego. Wiem, kiedy jej na czymś zależy. Niestety, gdy mówi o tobie widzę właśnie, że jej zależy. Pewnie nawet nie wiesz, co przeszła, więc...

– Nie wiem, co przeszła, bo mi nie chce powiedzieć! Widzę, że czasami się dziwnie zachowuje, odlatuje gdzieś myślami i jest przygnębiona, ale nie mogę dostać od niej żadnej odpowiedzi. I jak mam jej pomóc niby?

– Najwyraźniej nie ufa ci na tyle żeby o tym opowiedzieć.

Mocno go zatkało. Wciągnął szybko powietrze i wiedziałem, że chce mnie zamordować.

– Jeśli faktycznie jesteś jej przyjacielem to napiszesz do niej i ją przeprosisz, a my będziemy udawać, że się tolerujemy. Bo nie wiem, jak tobie, ale mi na niej zależy.

W końcu chyba coś do niego dotarło.

– Niech ci będzie, ale i tak nie mogę doczekać się, kiedy wyjedziesz.

– Gdyby nie zależało mi na Anastazji dawno bym wyjechał, żeby nie musieć na ciebie patrzeć.

– A jak już w temacie jesteśmy, to kiedy to nastąpi?

– Jeszcze trochę będziesz musiał mnie znieść, bo dopiero w sobotę.

Czarnowłosy przede mną westchnął i przewrócił oczami. Przez chwilę patrzył się na mnie jakby poważnie coś rozważał.

– W piątek wieczorem jest ognisko na mojej działce, nie chcę, żeby Ana nie przyszła ze względu na ciebie, więc w ramach naszego teoretycznego rozejmu możesz czuć się zaproszony.

– Jak miło.

– Powiedz jej o tym, a będziemy bardziej wiarygodni.

– Oczywiście, gburze.

– Idź już stąd, lalusiu i mi tlenu nie marnuj.

– Na razie. – Odszedłem unosząc jedną rękę do góry na pożegnanie tego bufona.

* * *

– Załatwione, Aniś. – Wszedłem dumny na taras i rozłożyłem się na fotelu. – Nawet zostałem zaproszony na ognisko. 

Met AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz