„Po raz pierwszy od wielu miesięcy ktoś patrzył na nią nie jak na przedmiot, nie jak na piękną kobietę, lecz w sposób nieuchwytny, jakby przenikał na wskroś jej duszę, jej strach, jej kruchość, jej niezdolność do walki ze światem, nad którym pozornie dominowała, choć tak naprawdę niczego o nim nie wiedziała."
***
Znała tą restaurację. Gdy Ron jeszcze żył i powodziło im się dobrze – czasem tu jadali. Było ich na to stać. Duże napiwki sprawiły, że byli mile widzianymi gośćmi. Zastanawiała się czy powinna tu przychodzić teraz, gdy jej męża już nie było. Może to miejsce przywoła z zakamarków jej umysłu wspomnienia? Zawahała się tylko chwilę po czym powoli weszła po wysokich,marmurowych schodach. W ciszy słychać było tylko miarowy stukot jej czerwonych,wysokich szpilek. Podeszła do drzwi czekając, aż portier je otworzy. Nie podobał jej się jego pożądliwy wzrok. Powoli pociągnął drzwi i wpuścił Hermionę. Podszedł do niej szatniarz, by zabrać płaszcz. Kobieta przeczesała salę wzrokiem, ale nie zauważyła Toma. Czyżby ją wystawił? Serce zabiło jej mocniej, a na policzki wystąpiły rumieńce.
- Pani godność? – tym razem odezwał się ubrany w smoking kelner.
- Her... Alice Walker. – poprawiła się w ostatniej chwili. Mężczyzna zlustrował ją wzrokiem, a ona z satysfakcją uśmiechnęła się, gdy spostrzegła,że jej wygląd nie był mu obojętny. Rzeczywiście, dziś wyjątkowo się postarała. Długa do kolan, idealnie dopasowana czarna sukienka z głębokim dekoltem podkreślała jej szczupłą figurę. Blond włosy upięte z tyłu głowy odsłaniały twarz i kolczyki iskrzące się w świetle kryształowych kandelabrów. Odebrała od szatniarza swoją torebkę i podążyła za kelnerem lawirując zgrabnie między stolikami. Z zadowoleniem odnotowała w pamięci, że większość mężczyzn wodzi za nią wzrokiem więc idąc zaczęła kręcić biodrami. Kelner poprowadził ją do kolejnych schodów prowadzących na balkon oddzielony od chłodnego powietrza ścianą szkła. Kulturalnie przepuścił ją przed siebie, chociaż wiedziała, że nie zrobił tego tylko z grzeczności. Schlebiało jej to. Rozejrzała się. Na balkonie były tylko dwa stoliki. Jeden z nich był jeszcze pusty. Przy drugim siedział przystojny, blady brunet w grafitowym garniturze i ciemnozielonej, jedwabnej koszuli. Na widok Hermiony wstał. Powoli podeszła do stolika i podała mu rękę. Dotyk jego dłoni wywołał u niej szybsze bicie serca, ale nie pozwoliła sobie na okazanie jakichkolwiek uczuć. Kelner odsunął dla niej krzesło i pomógł usiąść.
- Czego państwo sobie życzą? – spytał przyjmując ton wystudiowanej uprzejmości.
- Na początek szampan – inicjatywę przejął Tom. – Najdroższy.
- Pamiętaj, że dziś ja płacę, Tom – roześmiała się Hermiona.
- Nie ma mowy. Nie pozwolę płacić kobiecie w moim towarzystwie.
- To miał być rewanż.
- Twój wygląd całkowicie rekompensuje wszystko. – uśmiechnął się z błyskiem w oku.
- Dziękuję.
Pogrążyli się w milczeniu. Hermiona patrzyła w okno obserwując światła miasta, Tom natomiast patrzył na nią. Nie krępowało jej to. Każda kobieta lubi zainteresowanie przystojnych mężczyzn. Wrócił kelner. Na srebrnej tacy niósł butelkę Perrier-Jouet i 2 kryształowe kieliszki, które napełnił trunkiem po czym szybko się wycofał. Tom podał Hermionie jeden z nich, a samw ziął drugi.
- Za co wzniesiemy toast? – spytała kobieta.
- Prawdopodobnie powinniśmy wypić za ten wieczór, za nas lub coś równie banalnego. Więc może... za tajemnicę? – uśmiechnął się. Hermiona wydawała się zaskoczona ale przytaknęła i pozwoliła, by mężczyzna stuknął swoim kieliszkiem w jej. Wzięła mały łyk szampana. Był rewelacyjny. Kelner pojawił się po raz kolejny, tym razem prowadząc za sobą 2 osoby. Jedną z nich była ubrana w beżową sukienkę na oko dwudziestopięcioletnia kobieta. Za nią podążał niewiele od niej wyższy mężczyzna w smokingu. Światło świec oświetliło jego twarz i Hermiona zastygła w przerażeniu. Odłożyła kieliszek na stół w obawie, by drżącymi rękami go nie stłuc. Przy stoliku obok właśnie siadał Marc Johnson. Nerwowa reakcja Hermiony nie umknęła uwadze Toma. Spojrzał w stronę stolika obok i zerknął na kobietę. Mimo, że starała się zachować spokój, mężczyzna nie dał się zwieść.
- Spokojnie – szepnął. – Nic ci nie zrobi. Jestem z tobą.
- Nie boję się – odpowiedziała Hermiona zadziornie.
- Ależ oczywiście – przytaknął nie chcąc robić scen. Mężczyzna ze stolika obok rzucił na nich spojrzenie i dłużej skupił wzrok na Hermionie,po czym wstał i wolnym krokiem zaczął zmierzać w ich stronę. Kobieta zadrżała widząc idącego wierzyciela, ale również wstała. Tom zrobił to samo.
- Pani Walker, jak miło... – głos Marca Johnsona ociekał uprzejmością.
- Johnson. – Hermiona ledwie zauważalnie skinęła głową.
- Pięknie pani dziś wygląda.
- Dziękuję.
- Ta sukienka musiała drogo panią kosztować. Mniemam zatem,że pieniądze dla mnie już czekają.
- Nie.
- Och, nie wiem czy rozsądne jest wydawanie pieniędzy na ubrania podczas, gdy ma pani pokaźna sumę do spłacenia.
- Wiem, co robię.
- Nie wątpię. Czekam jeszcze dwa tygodnie, Walker. Skontaktuję się z tobą. – skinął głową i wrócił do swojego stolika skupiając uwagę na zdezorientowanej partnerce.
- Muszę iść. – Hermiona chciała jak najszybciej opuścić to miejsce.
- Odprowadzę cię.
Nie zaprotestowała. Chciała tego. Szybko zeszła na dół i pozwoliła szatniarzowi na pomoc w ubraniu płaszcza. Razem z Tomem wyszli na ciemną ulicę. Na bezchmurnym niebie lśniły miliony gwiazd, a u jej boku szedł przystojny mężczyzna.
- Więc o to chodzi? – Tom w końcu przerwał panującą ciszę.
- Słucham? – pogrążona we własnych myślach nie nadążała za jego tokiem rozumowania.
- Jesteś winna pieniądze temu człowiekowi? Ile?
- 5 tysięcy.
- Po co ci były takie pieniądze?
- To nie ja jestem mu je winna.
- Nie rozumiem...
- To mój mąż.
- Jesteś mężatką? – w jego głosie pobrzmiewało bezbrzeżne zdumienie.
- Już nie.
- Poczekaj... nie nadążam za tobą.
- Chcesz usłyszeć skomplikowaną historię mojego życia?Zacznę od tego, że 2 lata temu mój mąż został zamordowany. Zostawił mi kilkanaście tysięcy funtów długów.
CZYTASZ
Jesteś moim przeznaczeniem
RomanceHermiona Granger po śmierci męża stara się wyjść z problemów finansowych. Niespodziewanie na jej drodze pojawia się tajemniczy mężczyzna, który nie jest tym, za kogo się podaje. Do pracy nie roszczę żadnych praw autorskich, ratuję ją tylko przed usu...