Rozdział 5

2.7K 136 2
                                    

„Nie ma czegoś takiego jak jedyna i niepowtarzalna szansa. Życie zawsze daje nam drugą szansę."

***

Mimo, że nieustannie próbowała, nie udało jej się wyrzucić z pamięci tajemniczego Toma. Obraz mężczyzny powracał do niej za każdym razem,gdy leżała w ciemności na łóżku i poddawała się rozmyślaniom. Przyłapała się na tym, że coraz częściej wspominała Rona. Nie dlatego, że niewyobrażalnie tęskniła, porównywała go tylko z poznanym niedawno mężczyzną. Sama przed sobą wstydziła się przyznać, że codziennie odwiedza tę pamiętną kawiarnię w nadziei,że spotka tam swojego wybawiciela. Tłumaczyła się, że chce mu tylko podziękować, ale dobrze wiedziała, że prawda jest inna. Pluła sobie w brodę przypominając słowa „Nie zawieram przypadkowych znajomości, Tom". To nie powinno tak wyglądać. Mężczyzna przykuł jej uwagę, ale ona bała się zaangażować. Nie chciała po raz kolejny się rozczarować lub być przyczyną śmierci. Nie mogła nikogo narażać. Instynktownie wyczuła, że ona i Tom mają ze sobą coś wspólnego. Może nawet dużo. Przeczuwała, że nie tylko ona ma jakąś tajemnicę, którą chciałaby ukryć przed światem. Miał w sobie coś, co przyciągało ją do niego. Coś jak magnes, tajemnicza siła. Wiedziała, że zna rozwiązanie tej zagadki, ale gdy była już bliska wyciągnięcia jakiegoś konkretnego wniosku coś ważnego jej umykało. Zmęczona rozmyślaniami skierowała się do łazienki. Otwierała już drzwi, gdy usłyszała dzwonek telefonu. Zamarła.Bała się odebrać, ale coś podpowiadało jej, że to może być ważna rozmowa.Drżącą ręką podniosła słuchawkę i wyszeptała zachrypniętym od strachu głosem:

- S-słucham?

- Wiem, gdzie mieszkasz...

Rozległ się dźwięk przerwanego połączenia, ale cały czas trzymała słuchawkę przy uchu. Jej serce zaczęło bić szybko, żołądek zamienił się w bryłkę lodu. Po chwili odezwał się w niej instynkt samozachowawczy.Rzuciła słuchawkę i wybiegła z mieszkania najszybciej jak umiała. Nie zamknęła nawet drzwi. Nogi same zaprowadziły ją w miejsce, które wydało jej się najbezpieczniejszym. Przecież nikt nie zaatakuje jej pośród ludzi. Z rozpędu otworzyła drzwi kawiarni i weszła do środka. Przymknęła oczy opierając się jedną dłonią o ścianę. Gwałtowny zastrzyk adrenaliny po odebranym telefonie sprawił, że nie odczuwała jeszcze skutków sprintu. Gwałtownie łapała powietrze starając się uspokoić przyspieszony oddech wywołujący ból w płucach. Poczuła,że ktoś kładzie jej rękę na plecach i delikatnie, ale stanowczo prowadzi gdzieś i sadowi na krześle. Nie miała nawet siły, by się oprzeć.

- Wszystko w porządku?

Od razu rozpoznała ten głos, ale nie podniosła wzroku od razu.

- Po raz kolejny się spotykamy, Tom.

- Przeznaczenie – roześmiał się. – Co się stało?

- Nic.

- Przecież widzę. Poczekaj chwilę, zamówię ci kawę. Jesteś przemarznięta.

Jego głos ucichł. Po chwili usłyszała kroki i podniosła wzrok. Stał właśnie przy barze uśmiechając się czarująco do obsługującej go kobiety. Poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Kobieta była niezaprzeczalnie piękna i wydawała się być zainteresowana zawarciem bliższej znajomości z Tomem.Zmrużyła oczy lustrując ją wzrokiem. W tej chwili Tom odwrócił się posyłając Hermionie zdziwione spojrzenie. Zawstydziła się i szybko spuściła oczy. Podjęła szybką decyzję: wbrew jej woli mężczyzna zainteresował ją sobą, a ich kolejne przypadkowe spotkanie mogło nie być niczym innym jak szansą daną przez los. Skoro Tom potrafił postawić się Marcowi może Ron lub Harry podesłali jej go, by pomógł pozbyć się natrętnego wierzyciela? Wrócił do stolika. Hermiona spuściła wzrok na kolana, a po chwili jęknęła zdegustowana. Miała na sobie szary,rozciągnięty dres! Dlaczego za każdym razem, gdy spotykała Toma musiała znajdować się w nieciekawym położeniu i być ubrana tak niedbale?

- Coś się stało? – w głosie mężczyzny zabrzmiało zaciekawienie.

- Nie.

- Zamówiłem kawę. Kelnerka zaraz poda. Powiesz mi co się stało?

- Co się stało? – powtórzyła zdezorientowana.

- Chyba mi nie powiesz, że wybiegłaś z domu w szaleńczym tempie w nocy ubrana tylko w dres mimo zimna dla rozrywki?

- No... nie. Cóż, po raz kolejny mam kłopoty.

- Czy to ma coś wspólnego z tym mężczyzną, którego, jak domyślam się, błędnie nazwałaś swoim przyjacielem?

- Poniekąd.

- Rozumiem. Tyle mi wystarczy.

Chwilowo musieli przerwać swoją rozmowę, gdyż do ich stolika podeszła właśnie kelnerka zalotnie kręcąc biodrami. Położyła tacę na stole i podała kawę zaczynając od Toma i niepotrzebnie nachylając się w jego stronę. Wydawał się nie zauważać tego. Wyjął portfel z wewnętrznej kieszeni płaszcza i podał kelnerce banknot wraz z załączoną do niego niedużą karteczką. Kobieta otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, ale uśmiechnęła się, gdy przeczytała zapisany tam adres i dostrzegła błysk w oczach mężczyzny. Hermiona sięgnęła po cukier w tej chwili, gdy zrobił to Tom. Dotyk jego dłoni sprawił, że Hermiona poczuła się,jakby dotknęła jakiejś tajemniczej iskry, może siły lub energii, ale on niczego nie zauważył. Pili kawę w milczeniu.

- Dziękuję. – powiedziała cicho Hermiona.

- Nie ma za co.

- Wiesz... Tak się zastanawiałam...

- Nad czym?

- Może zgodzisz się na rewanż?

- Rewanż? – chyba nie do końca wiedział o co chodzi kobiecie.

- Chciałabym zaprosić cię na kawę.

- Skąd pomysł, że jeszcze kiedyś się spotkamy?

- Eee... No... Ja tak tylko pomyślałam... Ale w porządku. Rozumiem,nie będę się narzucać. – starała się zachować twarz. Szybko podniosła się od stolika. – Było miło, Tom. Żegnaj.

- Żegnaj? Raczej do zobaczenia. Jutro o 20 w restauracji Sketch. Będę na ciebie czekał.

Jesteś moim przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz