Rozdział 19

2.1K 115 0
                                    

„Życie to jest teatr, mówisz ciągle, opowiadasz.

Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada.

Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra

Przy otwartych i zamkniętych drzwiach. To jest gra!

Życieto nie teatr, ja ci na to odpowiadam.

Życie to nie tylko kolorowa maskarada.

Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest. Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć!

Tyi ja – teatry to są dwa. Ty i ja!

Ty- ty prawdziwej nie uronisz łzy.

Ty najwyżej w górę wznosisz brwi.

Nawet kiedy źle ci jest, to nie jest źle.

Bo Ty grasz!

Ja- duszę na ramieniu wiecznie mam.

Cały jestem zbudowany z ran.

Lecz kaleką nie ja jestem, tylko ty!"

***

Otworzyła oczy czując na sobie dotyk dłoni. Zdziwiona wstała gwałtownie. Nie czuła żadnego bólu. Rozejrzała się. Wygląd pokoju nie uległ zmianie, a to by znaczyło, że w dalszym ciągu znajduje się tam, gdzie wcześniej. Poczuła, że ramiona zaciskają się wokół jej talii, a męski głos szepcze do ucha:

- Już wszystko dobrze. Nie musisz się niczego bać.

Rozpoznała jego brzmienie, ale nie mogła w to uwierzyć. Wczoraj zadawał jej ból, a dziś jest taki czuły? Mimo wszystko nie zastanawiała się nad tym dłużej. Nie chciała tego stracić, chwila była cudowna.

- Nie boję się – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Jesteś ze mną.

- Jestem. I będę już zawsze.

- Nie zostawisz mnie?

- Nigdy.

Odwróciła się twarzą do Czarnego Pana i w tuliła ufnie w jego ramiona.

- Nie pozwolę nigdy więcej cię skrzywdzić. Jesteś dla mnie zbyt ważna.

Trwali tak w milczeniu. Ona napawała się zapachem jego nagiej skóry, on gładził ją rytmicznie po plecach. Chciała mu powiedzieć, że go kocha.Już otworzyła usta, by to zrobić, gdy w tej samej chwili w jej głowie wybuchł znajomy, obezwładniający ból. Z ust nie wydobyło się nic więcej prócz krzyku. Wrzask kaleczył jej gardło, ale nie umiała tego opanować.

***

Obudził ją ból. Pulsujący, porażający ból. Przestała myśleć o czymkolwiek. Z pięknego snu, z którego została w tak brutalny sposób wyrwana,tylko ból okazał się prawdą. Zaciskała mocno powieki krzycząc i rzucając się nałóżku. W pewnym momencie została unieruchomiona przez silne ramiona.

- Spójrz na mnie! – rozkazał Tom.

Chciała wykonać jego polecenie, ale nie mogła. Nie potrafiła skupić się na jego słowach, mózg nie był w stanie wydać odpowiedniej komendy.

- Patrz na mnie Hermiono! – udało jej się. Z oporem otworzyła oczy skupiając wzrok na jego twarzy. – Co się dzieje?

Nie była w stanie mu odpowiedzieć. Patrzyła tylko na niego,a on coraz bardziej się niecierpliwił. Puścił ją podwijając rękaw swojej koszuli. Przyłożył rękę do wytatuowanego mrocznego znaku i czekał. Po chwili ktoś zapukał i do pokoju wszedł Snape.

- Svererus. Dzieje się z nią coś niedobrego. To już drugi raz.

- Muszę z nią porozmawiać. – powiedział mężczyzna patrząc naHermionę z zaciekawieniem. Ból powoli słabnął.

- Obawiam się, że nie może mówić. Chociaż atak już chyba minął... Słyszysz mnie?

- Wody... – wyszeptała zachrypniętym głosem. Snape podał jej wyczarowany przez siebie kielich z wodą. Przypięła się do niego łapczywie i piła, póki nie zniknęła z niego ostatnia kropla. Opadła bezsilnie na poduszki.

- Co się z tobą dzieje? – w głosie Snape'a brzmiało coś na kształt troski, skądinąd dobrze maskowanej.

- Nie wiem... To już drugi raz. Ból pojawia się nagle, bez żadnej przyczyny.

- Gdzie dokładnie cię boli?

- Boli cała głowa... Ale wydaje mi się, że najbardziej tu... -przyłożyła delikatnie dłoń do prawej strony czaszki. Bała się, że mocniejszy dotyk wywoła nową falę bólu. Snape odgarnął włosy kobiety i lekko uciskał czaszkę w kilku punktach pytając czy boli, ale Hermiona zaprzeczała za każdym razem.

- Wydaje mi się, że może to być jakaś choroba układu nerwowego. Prawdopodobnie dotyczy to samego mózgu. Gdyby ktoś pytał mnie o zdanie, doradzałbym wizytę u mugolskiego lekarza.

- Wyjdź, Snape. – odezwał się Lord Voldemort.

Mężczyzna skłonił się nisko i posłusznie wyszedł.

- Dlaczego interesuje cię co mi jest? – Hermiona przerwała ciszę panującą w pokoju.

- Mówiłem już, nie zabiję cię. A to jest równoznaczne z chęcią utrzymania cię przy życiu tak długo, jak będziesz mi potrzebna.

- Tortury w tym nie pomagają.

- Pozwól, że ja o tym zadecyduję.

- Masz zaufanie do Snape'a?

- Dlaczego pytasz? – wydawał się zaskoczony jej pytaniem.

- Ponieważ pozwoliłeś mu tutaj wejść, żeby mnie obejrzał. Pozwoliłeś mu na zobaczenie, że w pewien sposób ci na mnie zależy.

- Nie zależy mi na tobie.

- Dlaczego więc mnie nie zabijesz mimo, że taki był początkowy plan?

- Bo... – zamilkł i zmarszczył brwi. Prawie powiedział: „Bo mi na tobie zależy". Zaklął w myślach i wyszedł. Na twarzy Hermiony pojawił się uśmiech pełen triumfu. Przynajmniej była pewna: nie jest mu obojętna. To, co się między nimi wydarzyło miało bardzo duży wpływ na to, że jeszcze żyje. Tortury miały tylko w pewien sposób zamydlić wszystkim oczy. Nawet jemu. Sam przed sobą nie chciał się przyznać, że coś do niej czuje, a ona była w takiej samej sytuacji. Wiedziała,że w najbliższym czasie dowie się całej prawdy. Wszystko zależy od tego, jaką decyzję podejmie Tom odnośnie jej konsultacji z lekarzem.

Jesteś moim przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz