Rozdział 8

2.4K 140 0
                                    

„Miłość jest jak tama.Jeśli pozwolisz, aby przez szczelinę sączyła się strużka wody, to w końcu rozsadza ona mury i nadchodzi taka chwila, w której nie zdołasz opanować żywiołu. A kiedy mury runą, miłość zawładnie wszystkim. I nie ma wtedy sensu zastanawiać się, co jest możliwe, a co nie, i czy zdołamy zatrzymać przy sobie ukochaną osobę. Kochać – to utracić panowanie nad sobą."

***

Dzwonek telefonu. Hermiona drżącą ręką podniosła słuchawkę. Spodziewała się telefonu, ale nie aż tak szybko. Od ich wczorajszej rozmowy minął zaledwie jeden dzień, a Johnson twierdził, że da jej 2 tygodnie.

- Halo?

- Dobrze się pani spisała. – Marc Johnson prawdopodobnie mówił z uśmiechem na twarzy.

- S-słucham?

- Myślałem, że po tych dwóch tygodniach znów będę musiał z panią porozmawiać, a tu proszę – pieniądze znalazłem na koncie już na drugi dzień.

- Nie rozumiem...

- Oh, nie musi się pani już ukrywać. Po prawdzie cieszę się,że ta sprawa rozwiązała się tak, a nie inaczej. Jest pani bardzo piękną kobietą i nie chciałbym być pani wrogiem. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się zobaczymy, oczywiście w przyjemniejszych okolicznościach. Do widzenia, pani Weasley.

Sygnał przerwanej wiadomości. Hermiona jeszcze przez kilka minut stała z słuchawką przy uchu. Była w szoku. Weszła do pokoju i stanęła przy oknie. Marc Johnson da jej spokój, ktoś wpłacił za nią pieniądze.

Ale... kto mógł to zrobić? Z nikim nie była w dobrych stosunkach. A z pewnością nie w aż tak dobrych, by ktoś pożyczył jej 5 tysięcy funtów. To mogła być tylko osoba, która wiedziała o jej problemach, znała ją. Z kim ostatnio utrzymywała kontakty? Na myśl przyszła jej tylko jedna osoba. Tom.Praktycznie obcy dla niej mężczyzna spłacił jej dług. Pomógł, a ona potraktowała go wczoraj jak przedmiot. Poniekąd miała rację. Jego zamiary były aż zbyt jasne. Prawdopodobnie po wszystkim zapomniałby o niej. Pamiętała jeszcze tę kobietę, z którą go kiedyś widziała. Co się z nią teraz stało? Nie utrzymywali ze sobą już kontaktów? Nie byli razem? To też była tylko krótka gra? Tak, Tom wyglądała na mężczyznę, który lubił bawić się kobietami. Zapewne był też pewien, że żadna mu się nie oprze. To właśnie dlatego Hermiona starała się trzymać dystans. Świadomość tego, że coś ciągnie ją do tego przystojnego, obcego mężczyzny napawała ją przerażeniem. Co takiego miał on w sobie, że potrafił owinąć sobie wszystkich wokół palca? Być może nie wszystkich, ale zdecydowanie kobiety. Wydawało się jednak, że mężczyźni na jego widok odczuwają strach. Jakie czynniki to powodowały? Tom nie był nadzwyczaj muskularny, ale Hermiona była pewna, że nie brakowało mu siły. Hipnotyzujące spojrzenie zielonych oczu niejednemu już pewnie odebrało odwagę. Tom wydawał się zbyt pewny siebie, by można było przejść obok niego obojętnie. Im dłużej Hermiona go znała, tym bardziej chciała poznać go naprawdę. Podejrzewała, że podobnie jak ona ma drugą twarz. Może nie zupełnie inną, ale odmienną od tej, którą pokazuje światu na co dzień. To pewnie ta siła ją do niego ciągnęła. Tak rozpaczliwie potrzebowała kogoś, z kim będzie mogła porozmawiać, komu będzie mogła zaufać, że była gotowa zaryzykować kolejne spotkania z tajemniczym Tomem.

W tej chwili jednak niepokoiło ją też coś innego. Od kilku dni nawiedzał ją nieokreślony lęk przed śmierciożercami. Mimo, że nie przypominała Hermiony Granger była pewna, że nie będą mieli problemu ze znalezieniem jej. Nie była jeszcze gotowa na śmierć. Nie teraz, gdy w końcu znalazła kogoś, kto nie jest jej obojętny. Teraz, gdy znów zaczęła żyć. Czyżby to jednak on? On pomógł jej uwolnić się od wierzyciela? Na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy pomyślała, że trzeba będzie mu podziękować. Dziękowanie oznaczało kolejne spotkanie. Być może jedno z wielu następnych. Chciała, aby kolejne spotkanie wyglądało tak jak to ostatnie, nie pierwsze. Musi być wtedy piękna i udawać niedostępną. Do jej skamieniałego od śmierci Rona serca powoli, ale wytrwale torował sobie drogę poznany nie dawno i zupełnie przypadkiem mężczyzna. Czyżby to było przeznaczenie? Czy to Ron i Harry dopuścili do ich spotkania, by tajemniczy Tom mógł jej pomóc? Może to właśnie on miał być tą osobą, która zapoczątkuje nowy rozdział życiu kobiety. Powinna powiedzieć mu prawdę? Zdradzić, że jest poszukiwaną przez śmierciożerców czarodziejką? Zerwać z wizerunkiem Alice Walker?

Nie, tego jeszcze nie może zrobić. Jest zbyt wcześnie. Być może Tom jest warty zaufania, ale tego nie może być pewna. Kierowana odruchem wzięła płaszcz i wyszła z domu. Nogi same poprowadziły ją w stronę cmentarza. Tam nic się nie zmieniło. Wpatrywała się w zdjęcie uśmiechniętego Rona z obojętnym wyrazem twarzy. Przeżegnała się i podeszła do grobu Harry'ego. Na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech. Czule pogładziła płytę nagrobną i wpatrzyła się w roześmianą twarz przyjaciela. Gdyby był teraz z nią z pewnością potrafiłby ją pocieszyć. Zawsze wystarczała tylko jego obecność. Potrafili godzinami siedzieć razem nic nie mówiąc. Cisza ich nie krępowała, żadne z nich nie odczuwało potrzeby mówienia czegokolwiek. Dlatego często wolała towarzystwo Harry'ego niż Rona, ale to tego drugiego pokochała. Harry był dużo bardziej wrażliwy, subtelny i domyślny. Rozumiał ją, ponieważ poniekąd można było powiedzieć, że nie pochodzi z magicznej rodziny. W przeciwieństwie do Rona, który mimo, że był biedny, miał czarodziejską rodzinę.

Hermiona przyjrzała się uważnie grobowi. Ktoś położył na nim wiązankę białych lilii. Była pewna, że gdy ostatnim razem tu była nie zauważyła jej. Czyżby ktoś z magicznego świata tu był? Tylko kilkaset metrów od niej? Jej serce zabiło mocniej, ale po chwili uspokoiła się. Żaden śmierciożerca nie przyniósłby Harry'emu kwiatów. Przez moment pomyślała o okolicznościach śmierci przyjaciela. Pamiętała doskonale każdy szczegół. To był ciepły dzień. Wszystko odbyło się szybko, Voldemort nie chcąc ponieść klęski po raz kolejny darował sobie zbędne tortury i zabawę. Harry cały czas stał dumnie wyprostowany. Pamiętała,że chciała do niego podbiec, zasłonić własnym ciałem, ale ktoś pociągnął ją do ucieczki. Kilkadziesiąt osób zdezerterowało. Śmierciożercy wybili wszystkich,którzy zostali. To była rzeź jakiej od dawna nikt nie widział. Tylu ludzi widziała wtedy po raz ostatni...

Nie rozczulała się. Nie uroniła ani jednej łzy. Idąc do domu wybrała drogę, którą podpowiadało jej serce. Tą, na której ostatnio go spotkała. Oczywiście nie przyznała się do tego przed sobą, ale w tej chwili niczego nie pragnęła tak bardzo jak tego, by spotkać się z nim. I móc powiedzieć mu prawdę. Być po prostu Hermioną Weasley a nie Alice Walker. Nie spodziewała się, że posługiwanie się drugą tożsamością kiedyś wyda jej się złym rozwiązaniem. Podążała wąską uliczką uświadamiając sobie z każdym krokiem, że się pomyliła. Nigdzie go nie ma. Wyszła na plac i stanęła jak wryta. Nie, żeby nie spodziewała się takiego widoku. Po prostu to stało się zbyt szybko. Na murku fontanny siedział jej Tom z uroczą brunetką na kolanach.

Jesteś moim przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz