Rozdział 28

1.7K 94 1
                                    

Gdy odejdę pierwsza, na niebo zasłużę, obiecuję zostać Twym aniołem stróżem..."

***

Codzienne czynności stawały się dla Hermiony torturą. Była tak słaba, że nie potrafiła przejść kilku metrów bez upadku lub przytrzymania się czegoś. Z radością obserwowała jak Nick staje na nogi, trzymając się łóżka. Przez większość czasu siedziała na podłodze, gdzie chłopiec mógł do woli ją przytulać i coraz lepiej i głośniej wykrzykiwać: 'mama'. Cicha nadzieja zakwitła w jej sercu, gdy Tom po raz pierwszy zwrócił się bezpośrednio do Nicholasa. Nieważne, że powiedział tylko: 'nie wrzeszcz tak, dzieciaku'. Czuła, że pozbędzie się swojej niechęci do syna. Hermiona i Tom spędzali ze sobą dużo czasu. Więź, która wytworzyła się między nimi, gdy wierzył, że jest Alice i później, gdy przebywała w jego dworze, zacieśniała się z każdym dniem. Odwróciła się, gdy usłyszała odgłos otwieranych drzwi, a Nick siedzący na jej brzuchu, uśmiechnął się szeroko, ukazując jeden malutki ząbek.

- Jak się dziś czujesz? – spytał Tom, siadając obok Hermiony i opierając się o łóżko.

- Gorzej niż wczoraj... Ale zakładam, że lepiej niż jutro. – uśmiechnęła się, widząc jak chłopiec bezskutecznie próbuje dosięgnąć ojca.

- Zmieniłaś zdanie?

- Nie. Nie rozmawiajmy o tym, proszę.

- Jak wolisz... Hermiono, co właściwie stało się z twoimi rodzicami?

- Nie opowiadałam ci o tym? – uniosła w górę brwi.

- Omieszkałaś.

Westchnęła i zacisnęła zęby, gdy Nick niechcący kopnął ją w brzuch.

- Gdy zdecydowaliśmy się wyruszyć na poszukiwanie horkruksów, musiałam ich jakoś ochronić. Uważałam, że najlepszym a zarazem najprostszym rozwiązaniem będzie wymazanie im pamięci. Musieli zapomnieć, że kiedykolwiek mieli córkę. Że ktoś taki, jak Hermiona Granger żył... – przełknęła ślinę i zaczerpnęła powietrza, by mówić dalej. – Gdy Harry zginął, a ja i Ron wzięliśmy ślub, odwiedziłam ich i próbowałam cofnąć zaklęcie, ale było zbyt silne. Już nigdy sobie o mnie nie przypomną. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, to może nawet lepiej. Po co mieliby odzyskać córkę i stracić ją za kilka dni.

- Kilka dni? – w głosie Toma dało się słyszeć ból.

- Tak myślę... Jestem coraz słabsza. Nie mówmy o tym, to smutne.

- A jak było z twoim mężem?

- Cóż... Ronald zawsze żył raczej w biedzie. Gdy wzięliśmy ślub i dostałam dobrze płatną pracę, wciągnął go hazard. Wydawał pieniądze, na które ja ciężko pracowałam, a gdy zakazałam mu tego, pożyczał. Niestety nie miał szczęścia. Gdy zginął zostałam z gigantycznymi długami, a ludzie, którym był winien jakieś pieniądze, coraz częściej się do mnie upominali. Między innymi również dlatego stworzyłam sobie drugą tożsamość.

Na kilka minut pogrążyli się w ciszy.

- Jak bardzo źle się dziś czujesz? – spytał nagle Tom z chytrym uśmieszkiem.

- Średnio... – odpowiedziała ostrożnie.

- Ubieraj się. Wychodzimy. – wstał i wyciągnął do niej dłoń.

- Dokąd? – otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.

- Zamierzam spełnić twoje marzenia.

Jesteś moim przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz