Rozdział 27

1.7K 102 0
                                    

„Miłość zmusza nas do podjęcia najtrudniejszych decyzji wżyciu. Piękna, porywająca i głęboka miłość, w którą ciężko jest nam uwierzyć oraz rozstanie i poświęcenie."

***

Ze złością uderzył pięścią w stół, gdy z pokoju Hermiony dobiegł głośny krzyk Nicholasa. Mimo, że był to nieodłączny element każdej nocy, ciągle jeszcze nie zrobił z tym porządku. Bez zbędnych ceregieli wszedł do jej pokoju. Hermiona siedziała na łóżku z dłońmi przyciśniętymi do twarzy, a dziecko w swoim łóżeczku płakało jak opętane. Ignorując wrzaski dzieciaka, Tom podszedł do Hermiony i oderwał jej dłonie od twarzy.

- Co się stało? – w jego głosie wyczuwalne było napięcie.

- Nie wiem... Wstawałam do Nicka i nagle zakręciło mi się w głowie. Nie jestem w stanie wstać. Boże, dlaczego on musi tak płakać...

- Mówiłem, że trzymanie go tu, to nie jest dobry pomysł.

- Bzdura. – zaprzeczyła. – Podaj mi go.

- CO?!

- Podaj mi Nicka, proszę. – spojrzała mu prosto w oczy. Zastanawiała się, czy jest w nich tyle bólu ile ona odczuwa. Chyba tak, bo Voldemort z wściekłą miną podszedł do łóżeczka i wziął dziecko na ręce. Nie patrzył na chłopca, ale on zarzucił mu rączki za szyję, a jego płacz ucichł. Hermiona patrzyła na nich, uśmiechając się mimo bólu. Tom najszybciej jak mógł podał kobiecie dziecko. Przytuliła je, ale widział, że nie włożyła w to tyle siły, co zawsze. Dni mijały nieubłaganie, a ona jeszcze nie podjęła żadnej decyzji. Słabła z każdą dobą. Po chwili chłopiec zasnął, a ona ułożyła go w swoim łóżku.

- Nie dam rady wstać, jeśli znowu będzie płakać. – odpowiedziała z uśmiechem, widząc pytające spojrzenie Toma.

- Męczysz się... – szepnął.

- Nie bardziej niż zwykle.

- Podjęłaś już decyzję?

Zapadła pełna napięcia cisza.

- Tak... Wybacz, Tom, nie mogę tego zrobić. Nie dam rady zabić człowieka. Przykro mi...

Voldemort wykrzywił twarz w rozgoryczonym uśmiechu.

- Mogłem się tego spodziewać. Pieprzeni gryfoni...

Hermiona roześmiała się cicho.

- Za to wy, ślizgoni, jesteście niezwykle egoistyczni i próbujecie zmienić świat na własną korzyść.

Nie mógł się z nią nie zgodzić.

- Zrobisz to jemu? – skinął głową w stronę śpiącego Nicholasa.

- Zanim odejdę, zadbam o opiekuna dla niego, nie martw się tym.

- A co ze mną? – te słowa wyszły z jego ust, zanim nad nimi zapanował.

- Nie rozumiem... – zmarszczyła brwi.

- Zrobisz mi to? Zostawisz mnie?

- Dasz sobie radę. Zresztą, kim ja dla ciebie jestem? Kolejną szlamą, w dodatku żoną zdrajcy krwi.

- Jesteś też moją Alice i moją Hermioną. – popatrzył jej w oczy. Późna noc sprzyjała wyznaniom. – Nie chcę, żebyś odeszła.

- Ja też nie, Tom. Ale widocznie takie było moje przeznaczenie.

- Przeznaczenie można zmienić.

- Owszem, ale ja zawsze przyjmowałam życie takim, jakie jest. – jej oczy błyszczały, gdy to mówiła.

- A ja zawsze walczyłem o to, co było dla mnie ważne.

Hermiona uśmiechnęła się i uniosła drżącą dłoń, by dotknąć jego policzka. Nie odrzucił jej.

- Pierwszy raz przegrasz, prawda?

- Nie przegram, Weasley. JA zawsze wygrywam.

Wyszedł z pokoju i skierował się w stronę lochów. To jego ostatnia szansa.

- Drętwota! – zaklęcie poszybowało w stronę znajdującego się w kącie celi aurora. – Wingardium leviosa... – ciało mężczyzny uniosło się kilka metrów nad podłogę. Ciągnąc je za sobą za pomocą różdżki, wrócił do pokoju Hermiony. Jej przerażone spojrzenie mówiło wszystko. Upuścił ciało aurora na podłogę i wycelował różdżkę w kobietę. – Imperio! – jej oczy patrzyły w przestrzeń, ale wyglądała, jakby nic nie widziała. Zaklęcie zadziałało. Rzucił jej różdżkę, którą zabrał kilka dni temu któremuś ze swoich więźniów. – Zabij go! – rozkazał Hermionie, wskazując na nieprzytomnego mężczyznę. Posłusznie podniosła różdżkę i już otwierała usta, gdy nagle opamiętała się.

- Nie mogę. Nie zrobię tego.

- Imperio! – tym razem spojrzenie Hermiony nawet na chwilę nie stało się nieobecne. Pokonała Imperiusa. Przeklęty Potter pewnie ją tego nauczył. Wściekły Voldemort wymierzył różdżkę w ciało aurora. – Avada kedavra! – Nie zmieniło się nic, prócz tego, że już nie żył. Rzucone wcześniej zaklęcie prawdopodobnie sprawiło, że nic nie poczuł. Hermiona ze smutkiem patrzyła na śmierć mężczyzny, ale nie protestowała. Mogła tylko mieć nadzieję, że oszczędziła mu tortur. – Dlaczego tak wszystko utrudniasz?

- Na tym polega miłość.

Jesteś moim przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz