Rozdział 26

1.8K 101 2
                                    

„Między młotem a kowadłem, czyli kiedy żadna decyzja nie jest dobra, a mimo to musimy dokonać wyboru."

***

- Tom...?

- Hmmm? – nawet nie spojrzał na Hermionę stojącą nad nim z dzieckiem na rękach. Musiał dokładnie zaplanować kolejną bitwę, a gaworzenie dzieciaka z pewnością mu w tym nie pomagało. Potrzebował chwili spokoju, by móc w pełni się skoncentrować. Tymczasem jego myśli ciągle błądziły wokół chłopca i jego opiekunki. Postronny obserwator mógłby wziąć ich za rodzinę. Nicholas był bardzo podobny do swojego ojca, co z kolei irytowało Voldemorta.

- Pamiętasz jak pytałeś mnie, co chciałabym zrobić przed śmiercią? – mówiła o tym z taką swobodą, że chwilowo zwątpił w jej trzeźwość umysłu.

- Tak... – nie do końca był pewien do czego zmierza ta rozmowa.

- Jest jeszcze jedna rzecz. Chociaż to akurat jest niemożliwe. – roześmiała się smutno.

- Co to?

- Chciałabym zobaczyć, jak Nick dorasta. – wpatrzyła się w dziecko z uwielbieniem. – Jak staje się coraz bardziej podobny do ciebie, idzie do Hogwartu, zostaje najlepszym uczniem, pracuje, bierze ślub...

- Przystopuj! To dziecko nie będzie żyło aż tak długo. Dobrze wiesz, że pozbędę się go zaraz po... twojej śmierci.

- Dlatego właśnie powiedziałam, że to niemożliwe.

- A gdyby istniała taka możliwość?

- Nie rozumiem... – zmarszczyła brwi.

- Gdyby istniała mała szansa na to, że przeżyjesz... Jak dużo byś zaryzykowała, by spełniło się twoje marzenie?

- Wszystko! – przytuliła chłopca mocniej. W jej błękitnych oczach dostrzegł małą iskierkę nadziei.

- Życie?

- Cóż, jakby nie było, stawką jest moje życie. Jeśli ten eksperyment by się udał, zyskałabym kilka dodatkowych lat, a jeśli nie... przecież i tak miałam umrzeć.

- Ale ja nie mówiłem o twoim życiu... – uśmiechnął się złośliwie.

- Nie...? – spojrzała ze strachem na wtulonego w nią Nicholasa.

- Powiedzmy, że... jest sposób na przedłużenie twojego życia o kilkadziesiąt lat, ale w zamian musisz zrobić coś, czego prawdopodobnie jeszcze nigdy nie zrobiłaś.

- Jeśli masz zamiar tak kluczyć, daruj sobie. Boli mnie głowa, nie rozwiążę twoich zagadek.

- Zyskasz życie, jeśli ktoś straci swoje.

Zamarła. Życie za życie? Nie tego się spodziewała. Liczyła raczej na jakiś eliksir, rytuał, cokolwiek innego.

- Kto? – wyszeptała.

- Nie wiem. Ktoś przypadkowy. Istnieje tylko jeden warunek. To musi być czarodziej lub człowiek, który kiedykolwiek miał do czynienia z magia.

- Dlaczego?

- Bo tylko wtedy będziesz mogła rozszczepić swoją duszę.

Spojrzała na niego zszokowana. Czy dobrze słyszy? Ma rozszczepić duszę?

- Proponujesz mi stworzenie horkruksa? Nie ma mowy!

- Cóż, twój wybór. – Tom wstał i podszedł do okna. – Chciałaś zobaczyć, jak dzieciak dorasta, a ja daję ci taką możliwość. Odrzucasz? Trudno. Możesz odejść. Powoli zacznij się z nim żegnać. Ile zostało ci czasu? Miesiąc? Wątpię. Najwyżej dwa tygodnie. Chłopiec nawet nie nauczy się chodzić. Nie zdążysz zobaczyć tych wszystkich miejsc, które są dla ciebie ważne. Ale przecież jest plus w tym wszystkim! Zobaczysz swoich zdrajców krwi i wybrańca. Jeśli tylko istnieje życie po śmierci, bo przecież to nie jest pewne i możesz się nieźle przejechać.

Hermiona milczała. Morderstwo to zbyt trudne zadanie. Mogłaby zrobić wszystko inne, ale nie to! Zabić niewinnego człowieka tylko dlatego, żeby przedłużyć swoje życie i zobaczyć jak dorasta dziecko, które kocha? Aż dlatego. Spędzić resztę życia wychowując syna Lorda Voldemorta. Mimowolnie wyobraziła sobie, jak odprowadza jedenastoletniego Nicholasa na peron 93/4, by mógł rozpocząć naukę w Hogwarcie. Wzruszona czeka, aż pociąg odjedzie, po czym wraca do domu, gdzie czeka na nią Tom Riddle. Szybko odgoniła od siebie tą wspaniałą wizję. Bez słowa wyszła z gabinetu Voldemorta i wróciła do swojej sypialni. Ze smutkiem w oczach obserwowała bawiącego się Nicholasa. Jeśli przystanie na propozycję Voldemorta, zginie niewinny człowiek. Jeśli się nie zgodzi, wkrótce umrze, a w jej ślady pójdzie jeszcze bardziej niewinny Nick. W ogólnym rozrachunku jedno życie miało uratować dwa. Czy nie było innego wyjścia? Westchnęła. Nicholas właśnie mocno przytulał dwa razy większego od siebie misia. Hermiona uśmiechnęła się. Ten chłopiec musi żyć. Potrzebuje kochającej rodziny. Co powinna zrobić? Wykręcała sobie palce, usiłując podjąć odpowiednią decyzję, gdy usłyszała słodki głosik gaworzącego Nicholasa.

- Ma-ma...

W oczach stanęły jej łzy. Drżącymi dłońmi podniosła chłopca i mocno przytuliła, czując jego rączki na swojej twarzy.

- Przepraszam, skarbie...

***

Voldemort uśmiechał się tryumfalnie. Wiedział, że zagrał najmocniejszą kartą. Powrót skruszonej Hermiony i prośba o pomoc to tylko kwestia czasu. A dzieciaka prędzej czy później i tak się pozbędzie.

Jesteś moim przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz