„W życiu najczęstsze są dwie sytuacje: albo coś spieprzyłeś, albo ktoś kazał ci spieprzać."
***
- Mojego męża znałam od bardzo dawna. Wiedziałam o jego trudnej sytuacji materialnej. Gdy podjęłam pracę w szpitalu jako lekarz udało mi się zarobić sporo pieniędzy. Wzięliśmy ślub. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Mąż nie pracował. Ja utrzymywałam rodzinę. Po jakimś czasie zainteresował się hazardem. Nie miał szczęścia, ale wmawiał sobie, że to chwilowe. Był dłuży ogromne kwoty wielu ludziom. Po wielu miesiącach udało mi się namówić go na pójście do pracy. Wzięliśmy kilka kredytów, by spłacić upominających się o pieniądze wierzycieli. Na jakiś czas poskutkowało. Było nam łatwiej spłacać kredyty. Można powiedzieć, że wyszliśmy na prostą. Wtedy został zamordowany.Razem z całą rodziną. Mieliśmy potężnego przeciwnika. Tylko ja przeżyłam dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Zostawił mi wiele długów do spłacenia.Musiałam sprzedać dom. Wynajęłam małe, bardzo skromne mieszkanie. Niedawno zadzwonił do mnie niejaki Marc Johnson. Twierdzi, że mój mąż był mu winien 5tysięcy funtów. Coraz częściej upomina się o swoje. Oprócz tego żyję w ciągłym strachu, że mordercy mojej rodziny wrócą po mnie. – opowiadała swoją historię monotonnym, obojętnym głosem. Jakby nie dotyczyła jej.
- Obronię cię. Mam spore wpływy. – w jego głosie pobrzmiewała duma. Hermiona roześmiała się.
- Przed tymi, których się boję nikt nie jest w stanie mnie obronić. Czekam po prostu, aż któregoś dnia przyjdą i po mnie.
- Mówisz tak, jakby nic cię to nie obchodziło.
- Może tak jest. Może nic mnie to nie obchodzi. Jak na dwudziestoletnią kobietę przeszłam w życiu zaskakująco dużo. Zbyt dużo.Postanowiłam więc odciąć się od jakichkolwiek uczuć. Gdyby było inaczej już dawno wylądowałabym w pokoju bez klamek – roześmiała się pustym głosem. – Muszę być obojętna. Nie mam innego wyjścia.
- Zawsze jest jakieś wyjście.
- Nie dla mnie. Życie jakie dla siebie wybrałam jest z góry skazane na same niepowodzenia.
- Może potrzebujesz kogoś w rodzaju... przyjaciela?
- Nie. Nie mogę nikomu zaufać. Nigdy nie jestem pewna czy ktoś jest w stosunku do mnie szczery czy może ma dwie twarze tak jak... – urwała.Coś w tym mężczyźnie skłaniało ją do wyznania mu prawdy, ale wewnętrzna blokada przestrzegała ją przed tym.
- Jak...? – nagła zmiana nie uszła jego uwadze.
- Nieważne. Po prostu nie mogę mieć przyjaciół. Zresztą nawet dla nich przebywanie ze mną byłoby niebezpieczne. Wybacz, Tom. Muszę już iść. – wstała z fontanny, na której siedzieli. Nie chciała się rozstawać, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Odprowadzę cię.
- Mam ci pokazać gdzie mieszkam? To byłaby z mojej strony skrajna nieodpowiedzialność.
- Mówiłaś, że się boisz, a ja jestem w stanie zapewnić ci ochronę. – również wstał i podszedł do niej bliżej.
- Nikt nie jest...
- JA jestem. Uwierz mi. – przerwał jej. – Zostanę na noc jeśli chcesz. – położył jej ręce na ramionach i powoli zaczął przybliżać swoją twarz do jej. Odsunęła się i zgrabnie go wyminęła.
- Nie jestem łatwa, Tom. Możesz mieć każdą, ale nie mnie. Żegnaj.– odeszła nie oglądając się za siebie. Mężczyzna ze złością kopnął kamień leżący na ziemi. Jeszcze nigdy żadna kobieta mu się nie oparła. Alice Walker miała w sobie coś, co przyciągało go jak magnes. Jej opór tylko sprawił, że zaczął pożądać jej jeszcze bardziej. Zamiast odpuścić ją sobie postanowił, że zdobędzie ją za wszelką cenę.
- Będziesz moja, Walker. – szepnął uśmiechając się do siebie tajemniczo.
***
Kilkanaście wysokich postaci w czarnych szatach stało w holu Riddle Manor. Brakowało tylko ich mistrza, ale byli pewni, że niebawem się pojawi. W końcu sam ich wezwał. Nie mylili się. Po chwili ze schodów prowadzących na piętro zszedł wysoki, blady mężczyzna. Czarna grzywka opadała nonszalancko na czoło, a zielone oczy spoglądały na zgromadzonych ludzi od czasu do czasu penetrując myśli niektórych z nich. Na zebraniach Wewnętrznego Kręgu nigdy nie mówił zbyt wiele. Zazwyczaj słuchał tego, co towarzysze mają mu do powiedzenia.Nowe morderstwa, uprowadzenia. To wszystko niezmiernie go bawiło. Tym razem to on miał im coś do powiedzenia. Jak zwykle ograniczy się do kilku słów. Nigdy nie był zbyt wylewny, a rozmawianie z osobami o tak niskim poziomie inteligencji wyraźnie go odrzucało. Poczekał, aż ostatni z mężczyzn uklęknie wbijając w swojego pana wzrok pełen uwielbienia. Oszczędził sobie zbędnych powitań. Gestem nakazał przybyszom wstać i ustawić się w równym okręgu dookoła niego.
- Przyjaciele Harry'ego Pottera wznawiają swoją działalność.Nie wybiliście wszystkich, nieudacznicy – jego głos był pełen obrzydzenia. Tak,brzydził się ludźmi, z którymi musiał rozmawiać. – Malfoyowie dotarli do bliźniaczek Patil, ale reszta dalej działa. Pytam dlaczego?! – stopniowo podnosił głos, a jego oczy zmieniały barwę z zielonej na szkarłatną. Nikt nie odpowiedział na jego pytanie. Nie chcieli go bardziej denerwować, a wiedzieli,że żadna odpowiedź nie będzie wystarczająco zadowalająca. – Mam pewne podejrzenia co do tego, kto stoi za tym wszystkim. Odłóżcie wszystkie mało ważne zajęcia na później. Przestańcie tropić ludzi mniej nam zagrażających.Znajdźcie i przyprowadźcie do mnie Hermionę Granger. Żywą.
CZYTASZ
Jesteś moim przeznaczeniem
RomanceHermiona Granger po śmierci męża stara się wyjść z problemów finansowych. Niespodziewanie na jej drodze pojawia się tajemniczy mężczyzna, który nie jest tym, za kogo się podaje. Do pracy nie roszczę żadnych praw autorskich, ratuję ją tylko przed usu...