Rozdział 17

2.2K 123 3
                                    

„Lizaki zamieniły się w papierosy. Niewinne stały się dziwkami. Praca domowa umarła śmiercią naturalną,a telefony są używane w klasie. Cola zamieniła się w wódkę, a rowery w samochody. Niewinne pocałunki przeistoczyły się w dziki seks. Pamiętasz, kiedy 'zabezpieczać się' znaczyło włożyć na głowę plastikowy hełm? Kiedy najgorszą rzeczą, jaką mogłaś usłyszeć od chłopaka było to, że jesteś głupia? Kiedy ramiona taty były najwyższym miejscem na ziemi, a mama była największym bohaterem? Kiedy twoimi największymi wrogami było twoje rodzeństwo? Kiedy w wyścigach chodziło tylko oto, kto pobiegnie najszybciej? Kiedy wojna oznaczała tylko wojnę karcianą. Kiedy wkładanie krótkiej spódniczki nie oznaczało, że jesteś suką. Jedynymi 'narkotykami'było lekarstwo na kaszel, a zioło oznaczało pietruszkę, którą twoja mama dodawała do zupy. Największy ból jaki czułaś to pieczenie zdartych łokci i kolan. I kiedy pożegnania oznaczały tylko 'do zobaczenia jutro'."

***

Powoli otworzyła oczy. Nie wiedziała, gdzie jest głównieprzez to, że nie leżała na zimnej podłodze. Ciemny pokój był dla niej całkiemobcy. Rozejrzała się po pomieszczeniu próbując znaleźć cokolwiek, copodpowiedziałoby jej, gdzie się znajduje. Wróciło do niej wspomnienie bólu. Odczuwałajeszcze jego echo. Co takiego wywołało te tortury? Nie zastanawiała się nad tymdłużej. Jej uwagę przykuły drzwi, za którymi widziała obiecujące białe światło.Kierowana odruchem poszła w tamtą stronę. Nie myliła się. łazienka. Ciepłaposadzka, ogromna wanna, białe, puchate ręczniki. Nie może nie skorzystać. Czułasię jak u siebie, nie wiedziała czemu. Nie obchodziło jej, że wszystko to dokogoś należy. W tej chwili była skupiona wyłącznie na sobie. Gorąca wodadoskonale rozluźniała spięte boleśnie mięśnie. Rozejrzała się dookoła wposzukiwaniu szamponu. Powoli myła włosy, zdziwiło ją, że nie odczuwa bólu rąk.Tyle ostatnio przeszła. Poleżała jeszcze chwilę w gorącej wodzie, a następniesięgnęła po ręcznik. W rogu łazienki stało ogromne lustro. Przez chwilę stałaprzed nim w zamyśleniu. Wszystkie jej rany, zadrapania, blizny i siniaki zniknęły.Jej ciało wyglądało dokładnie tak, jak przed uprowadzeniem. Delikatne, opalone,jędrne. Uśmiechnęła się. Gdyby nie smutek w jej oczach nie byłoby śladu po tychwszystkich cierpieniach. Wrzuciła ręcznik do kosza stojącego obok i wyszła. Chłodnepowietrze wywołało na jej ciele gęsią skórkę. Podeszła do hebanowej szafyszeroko ją otwierając. Oprócz spodni i koszul nic tam nie było. Nie miała zbytdużego wyboru więc zdecydowała się na jedną z wielu czarnych koszul. Podeszła dookna. Powoli przeczesywała palcami blond włosy. Pozwalała myślom błądzić bezcelu. Po raz pierwszy od wielu dni czuła się niemal dobrze. Poznała zapach,który znajdował się na koszuli. Należała do Toma. Tom... W ciągu kilku dnizmienił się z jej kochanka w oprawcę. Przypomniała sobie wizytę Draco w jejceli. Musi uciec. Nie może pozwolić im na tortury. Znała tylko jeden sposób. W ucieczcemusi pomóc jej Tom, a jedynym rozwiązaniem jest ponowne uwiedzenie go.

***

Zachodziło słońce. Odwróciła się słysząc otwierające się drzwi.Miała rację. Koszula, którą miała na sobie należała do niego. W tej chwili byłubrany w taką samą. Włożył ręce do kieszeni spodni i w milczeniu lustrował jąwzrokiem. Powoli zaczęła do niego podchodzić coraz bliżej.

- Nie boisz się? – spytał z ironią.

- Nie.

- Dlaczego?

- Gdybyś chciał mnie skrzywdzić już dawno byś to zrobił.

- Może czekam aż podejdziesz odpowiednio blisko.

- Więc zrób to teraz. – szepnęła stając mały krok od niego.

- Nie. Jeszcze mi się przydasz.

- Nie mam zamiaru ci służyć.

- Nie będziesz. Nie po to cię tu sprowadziłem.

- Więc po co? Dlaczego kazałeś swoim ludziom mnieuprowadzić? Dlaczego pozwoliłeś im zrobić ze mną to, co zrobili? Dlaczego zabiłeśmoją rodzinę? Dlaczego dałeś mi fałszywą nadzieję? – z każdym zadanym pytaniemw jej głosie było coraz więcej nienawiści.

- Bo byłaś tylko zabawką.

***

Siedziała na łóżku z ramionami zarzuconymi na kolana. Przypominałasobie jego słowa. „Byłaś tylko zabawką." Nic dla niego nie znaczyła. Nie byławażniejsza niż te kobiety, z którymi go widziała. Co ona sobie wyobrażała?

Gdy wychodził nawet na nią nie spojrzał. Nie zaszczycił jejponownie swoim spojrzeniem. Podeszła do okna wpatrując się w zachodzącepomarańczowe słońce. Jego kolor przywołał jej na myśl Rona. Uśmiechnęła się kładącdłoń na zimnej szybie. Blask ostatnich promieni oświetlił obrączkę. W dalszymciągu ją nosiła. Symbol pamięci o zamordowanym mężu. W myślach zobaczyła jegoradosną twarz, otwarte ramiona, gdy dzień po ślubie wracała do domu. Jeszcze pamiętałaich ciepło. Nie wiedzieć czemu teraz jego wspomnienie wywołało u niej gwałtownyskurcz serca, zabrakło jej powietrza. Do oczu napłynęły łzy. Nie płakała odtylu lat, ale teraz to było silniejsze. Przykre słowa Toma, wspomnieniekochającego męża... Pamięć o latach, gdy była szczęśliwa. Osunęła się po szybiebały czas wpatrując w wzgórza oświetlone zachodzącym słońcem. Podobny widokroztaczał się, gdy razem z Harry'm i Ronem jechali do Hogwartu. To już nigdynie wróci. Harry i Ron nie żyją. Przypomniała sobie jak bardzo była szczęśliwa,gdy dostała swój pierwszy list z Hogwartu. Wtedy jeszcze nie wiedziała jakwiele straci. Kolejne łzy wypływały z jasnoniebieskich oczu. Drzwi ponownie sięotworzyły, ale tym razem nie odwróciła się. Ktokolwiek przyszedł, nie chciała,by patrzył na jej cierpienie. Poczuła, że osoba zatrzymała się kilka kroków odniej.

- Zejdziesz jutro na zebranie. – Lord Voldemort.

Nie odezwała się. Wiedziała w jakiej roli ma tam wystąpić. Musisię jakoś obronić.

- Nie uda ci się obronić. Jesteś zdana na moją łaskę.

Wyszedł. Miała już dość upokorzeń. „Ron, zabierz mnie stąd..."

Jesteś moim przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz