Rozdział 10

2.4K 123 1
                                    

„Chciałabym mieć chociaż chwilę jedną tak pełną, że inne przy niej od razu zbledną. Taką, przy której skacze tętno..."

***

Niebieska sukienka wisiała na wieszaku. Hermiona siedziała w bieliźnie przed lustrem. Powoli przeczesywała blond włosy wpatrując się w swoją twarz. Mimo, że na ustach miała uśmiech, jej oczy pozostawały smutne. Gdzieś w ich głębi kryła się iskierka nadziei. Nadziei na to, że ktoś odmieni jej życie,że oto spotkała mężczyznę, przed którym będzie mogła się otworzyć, z którym będzie szczęśliwa. Iskierka ta była jednak tak słaba, że lekki podmuch mógł ją zgasić. Wystarczyłoby zobaczyć Toma z inną kobietą. Szybko odgoniła od siebie tą myśl skupiając się na podciąganiu czarnych pończoch. No tak, nie założyła pasa. Westchnęła rozdrażniona i podeszła do komody. Pochłonięta przeszukiwaniem szuflad z bielizną nie zauważyła przelatującej za oknem jej mieszkania sowy.Tymczasem ptak podleciał do drugiego okna i usiadł na parapecie. Przez dłuższą chwilę patrzył mądrymi oczami na kobietę zapinającą pończochy. Obróciła się dookoła własnej osi przed lustrem. Zmierzyła się krytycznym spojrzeniem po czym sięgnęła po wieszak z sukienką. W tej chwili usłyszała ciche stukanie zza okna.Odwróciła się z zaskoczonym wyrazem twarzy. Duży puszczyk stukał do jej okna wpatrując się w nią intensywnie brązowymi oczami. Pospiesznie, ale z pewną dozą strachu podeszła do okna, by wpuścić ptaka. Obleciał dookoła pokój i wylądował na stole dumnie unosząc prawą nóżkę z przywiązanym do niej zwitkiem papieru.Zwykłego papieru, nie pergaminu używanego powszechnie w świecie czarodziejskim.Drżącymi rękami rozwinęła karteczkę kilkakrotnie ją przy tym upuszczając z nerwów. Sowa widząc roztargnienie adresatki listu nastroszyła piórka i odleciała. Hermiona rozłożyła kartkę, ale za nim na nią spojrzała, zamknęła oczy. Na białym papierze eleganckim, schludnym pismem wykaligrafowane były tylko dwa słowa: Szukają cię. Zrozumiała od razu. Powiązanie faktów wcale nie było trudne. Ktoś z czarodziejskiego świata wie, gdzie jest lub przynajmniej podejrzewa. I jest to osoba, która najwyraźniej życzy jej dobrze. Teraz serce zabiło jej mocniej. Jeśli jakiś„przyjaciel" wie, gdzie i kim ona jest to śmierciożercy tym bardziej. po chwili skupiła się na treści wiadomości. Szukają cię. Szukają? Można wydedukować, że poszukiwania trwają od dłuższego czasu.Skoro do tej pory po nią nie przyszli to jej kamuflaż można uznać za dobry.Wygląda na to, że nikt nie domyślił się, że Alice Walker to w rzeczywistości Hermiona Weasley. Spojrzała ponownie w lustro. Oczy miała szeroko otwarte,twarz bladą. Szybko się opanowała. Praktycznie musiała już wychodzić, a niebyła do końca gotowa. Pospiesznie włożyła sukienkę i dopasowane do niej szpilki. Poprawiła jeszcze fryzurę, pomalowała usta błyszczykiem i wyszła zamykając za sobą drzwi. Klucz schowała na wierzchu torebki w przekonaniu, że te drzwi otworzy ponownie szybciej niż myśli. I nie sama. Podejrzewała, jak skończy się ten wieczór i wcale jej to nie przeszkadzało. Przeciwnie, chciała w pewien sposób wyładować nagromadzony stres i strach, a zakładała, że taka okoliczność nie powtórzy się szybko. Być może w ogóle. Mimo, że chciała, nie dopuszczała do siebie myśli, że między nią a Tomem może coś być. Nie chciała po raz kolejny się rozczarować. Szła na to spotkanie z nadzieją, ale też z obawami. Jak będzie?

***

Czekał na nią tam, gdzie się umówili. Spóźniała się, a on tego nie lubił. Gdyby to był ktoś inny, poszedłby. Odpuściłby sobie czekanie zajmując się w tym czasie poszukiwaniami nowej zdobyczy. Przechodzące kobiety patrzyły na niego z zainteresowaniem, ale on żadnej nie zaszczycił swoją uwagą.Wypatrywał tylko tej jednej. Wreszcie ją zobaczył. Szła z przeciwnej strony rozglądając się niepewnie po placu i obdarzając zalotnym uśmiechem przypatrujących się jej mężczyzn. Było na co patrzeć. Granatowa dopasowana sukienka do kolan doskonale podkreślała kobiece kształty. Głęboko wycięty dekolt odsłaniał sporą część jędrnych,pełnych piersi. Podeszła do czekającego na nią mężczyzny zalotnie kręcąc biodrami i obdarzając go z daleka najpiękniejszym ze swoich uśmiechów.Zatrzymała się tuż przed nim. Uśmiechnął się, po czym zmierzył ją wzrokiem. Wyciągnął rękę, a Alice delikatnie ją ujęła.

- Dokąd idziemy?

- Zobaczysz. Niespodzianka – szepnął jej do ucha wywołując tym samym dreszcze na jej ciele. Jego ciepły oddech owionął jej twarz, a na policzki wystąpił rumieniec. Pozwoliła prowadzić się w milczeniu przez zaciemnione, ciche uliczki w miejsce, którego nie znała. Nie bała się ani przez chwilę. Uświadomiła sobie, że prawie nie zna tego mężczyzny, ale mimo to mu ufa. Przez chwilę chciała się zatrzymać i powiedzieć mu prawdę osobie, by to spotkanie przebiegło w spokojnej atmosferze. Coś jednak powstrzymywało ją przed tym. Swego rodzaju wewnętrzna blokada. Tym razem postanowiła posłuchać rozumu. Być może jeszcze za wcześnie na zdradzenie mu swojej tajemnicy.

Zaprowadził ją do małej, ale przytulnej restauracji. Była pusta.Na środku stał tylko jeden mały stolik nakryty bordowym, drapowanym obrusem. Kulturalnie przepuścił ją w drzwiach i odsunął dla niej krzesło. Podszedł do nich kelner z butelką wina. Wyglądało na to, że restauracja była na ich wyłączność. Z twarzy kobiety nie schodził uśmiech.

- Pięknie wyglądasz... – powiedział cicho Tom.

- Dziękuję. Ty również.

Mężczyzna miał na sobie grafitowy garnitur i czarną koszulę.Jego elegancki strój utwierdził Alice w przekonaniu, że traktuje ją poważnie. Nie rozmawiali wiele tego wieczoru. Głównie wpatrywali się w siebie. W pewnym momencie Tom poruszył się nerwowo i dyskretnie wsunął prawą dłoń do lewego rękawa marynarki.

- Wszystko w porządku? – Hermiona była zaniepokojona. Do tej pory jeszcze nie widziała u niego tak nerwowych ruchów. Wydawał się też rozdrażniony.

- Tak. Daj mi 10 minut. Zaraz wrócę.

Szybko wstał i poszedł w stronę ubikacji.

***

- Czego chcecie? – jego głos mroził krew w żyłach. Stojący przednim mężczyźni upadli na kolana.

- Chyba ją namierzyliśmy. – niski ochrypły głos wydobył się spod kaptura.

- Nareszcie. Przyprowadźcie ją do mnie. Nie dziś. Jestem zajęty.Jutro. Możecie zrobić z nią co chcecie, ale ma być żywa. – nienawiść w jego głosie była niemal namacalna. Po tych słowach deportował się. poprawił garnitur i wrócił do stolika.

- Wybacz, że cię opuściłem. – uśmiechnął się do zdziwionej kobiety.

- Nic się nie stało. Na pewno wszystko dobrze?

- Tak, oczywiście... – sięgnął po jej dłoń spoczywającą obok talerza i splótł ich palce razem. – Jesteś jeszcze godna?

- Nie. Właściwie to powinnam już wracać... – przygryzła delikatnie czerwone, pełne usta.

- Odprowadzę cię.

- Nie chciałabym robić ci kłopotu.

- To żaden kłopot – roześmiał się. – Wieczorny spacer w towarzystwie pięknej kobiety to coś wspaniałego.

Obdarzyła go pięknym uśmiechem. Wyszli z restauracji trzymając się za ręce. Przez chwilę zastanawiała się czy powinna pokazywać mu,gdzie mieszka. Poczuła, że Tom odrobinę mocniej ściska jej dłoń i zatrzymuje się. Zrobiła to samo.

- Naprawdę nie widziałem jeszcze tak pięknej kobiety, jak ty...- powoli zaczął się do niej przysuwać.

- Przesadzasz... – odpowiedziała słabym głosem.

- Nie ma w tym nawet odrobiny przesady. Jesteś taka inne niż te kobiety, które spotykałem do tej pory. Dojrzała jak na swój wiek. Tak bardzo podobna do mnie. Zobacz jak bije mi serce.

Przyłożył jej dłoń do swojej piersi. Tak, jego serce biło, ale inaczej niż powinno. Zbyt wolno i słabo jak na dorosłego, zdrowego mężczyznę. Chciała to skomentować, ale chwycił jej twarz w dłonie i powoli złożył na jej ustach pocałunek. Trwało to krótką chwilę, ale cały świat zawirował jej przed oczami.

- Chodźmy do mnie... – wyszeptała mimowolnie, momentalnie oblewając się rumieńcem. Zdradziła się. Tom uśmiechnął się w duchu. Już była jego.

Jesteś moim przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz