„Najbardziej udaną tyranią jest nie ta, która w celu zniewolenia używa siły, lecz ta, która odbiera wszelką wiedzę na temat tego jak wygląda wolność, czyniąc ją niepojętą, ta, która odbiera wszelką świadomość tego, że istnieją inne drogi, ta, która odbiera poczucie jakiejkolwiek zewnętrznej rzeczywistości."
***
BUNT CZARODZIEJÓW Z YORKSHIRE!
Jak donosi nasz specjalny korespondent, dziś około godziny 2.30 na terenie hrabstwa Yorkshire kilkunastu czarodziejów przełamało bariery ochronne i wtargnęło do dworu namiestnika tego obszaru, Antonina Dołohowa. Śmierciożercom udało się stłumić rebelię, ale czarodzieje z całego świata otrzymali jasny sygnał – jeśli się zjednoczymy, uda nam się skończyć tyranię Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Nie mamy informacji o tym, co stało się z buntownikami. Wiemy jednak, że śmierciożercy ponieśli spore straty.
R. S.
Czarny Pan wrzucił gazetę do kominka i gniewnym wzrokiem wpatrzył się w swoich popleczników. Zaciśnięte mocno zęby ujawniały drżenie mięśni twarzy, był wściekły.
- Gdzie jest Dołohow?
- Zginął. – odpowiedział ktoś z końca sali.
- A jego rodzina?
- Żona i dzieci opłakują jego ciało w dworze.
Deportował się. Śmierciożercy rozglądali się po sali pytając nawzajem co się dzieje. Cichy trzask. Wrócił.
- Już nie. – odezwał się z tajemniczym uśmiechem. Uzyskali odpowiedź na swoje nieme pytanie. Właśnie zabił żonę i dzieci zmarłego na służbie Antonina Dołohowa. Zadrżeli.
- Gdyby lepiej dopilnował sytuacji na przydzielonym mu obszarze, nic takiego by się nie wydarzyło. Nie możemy pozwolić sobie na żadne bunty. Śmierć to i tak za mała kara za to, czego się dopuścił. Jego obszar zostanie przydzielony komuś, kto będzie w stanie nad nim zapanować. Lucjuszu...
- Tak, panie? – blondyn uklęknął.
- Od dziś jesteś namiestnikiem hrabstwa Yorkshire.
- Dziękuję, panie.
- To nagroda za twoją wierną służbę.
- Nie zawiedziesz się na mnie, panie.
- Oby. Inaczej spotka cię taki los, jak Dołohowa i jego rodzinę.
Lucjusz Malfoy zadrżał, Draco zbladł. Czy było warto? Posiadanie ważniejsze niż rodzina? Nie miał wyboru. Odmowa również wiązała się ze śmiercią. Ślepa uliczka. Spojrzał na swoją żonę. Patrzyła ze strachem na syna. To nie o siebie czy swojego męża się bała, ale o jedyne dziecko. To oni wybrali dla niego taki, a nie inny los, wstępując w szeregi śmierciożerców jeszcze przed jego narodzeniem. Jedynym sposobem na uwolnienie syna spod ciężkiego jarzma służby imperatorowi była śmierć jednego z nich. Była za słaba, by zabić najpotężniejszego czarnoksiężnika na świecie, a śmierć Dracona odebrałaby jako swoją własną. Musi cierpieć w milczeniu, w dalszym ciągu być jedynym wsparciem dla syna i służyć swojemu panu. Z bólem serca patrzyła na cierpienie Dracona po śmierci Astorii. Widziała jak straszna jest dla niego służba mordercy swojej miłości. Gdy Astoria zginęła, była w ciąży. Draco o tym nie wiedział, dziewczyna zwierzyła się tylko jej. Dobrze, że nie poinformowała go o tym wcześniej. Cierpiałby nie tylko po stracie żony, ale też dziecka.
- Avery, wytłumacz mi ten artykuł. – odezwał się Lord Voldemort.
- Nie rozumiem, panie... – mężczyzna nie wiedział, o co chodzi i bał się, że słono zapłaci za to niezrozumienie.
- Redaktor naczelny Proroka Codziennego znajduje się pod twoim zaklęciem, tak?
- Tak, panie.
- Wytłumacz mi więc... – Czarny Pan mówił jak do małego, niegrzecznego dziecka. – Jakim prawem artykuł namawiający do buntu został opublikowany w tej durnej gazecie?
- Ja... Nie wiem, panie.
- Och, nie wiesz? – Lord Voldemort ruszył powoli w stronę rosłego mężczyzny. Ten uklęknął przerażony. Czarny Pan położył mu dłoń na głowie i zamknął oczy. Nikt nie śmiał podnieść wzroku, ale każdy był ciekaw, co się stanie. Przez dłuższą chwilę nic się nie zmieniło. W pewnej chwili Avery wydał odgłos, jakby się dusił. Jego twarz w jednej chwili przybrała kolor dorodnej czereśni, a prawa dłoń powędrowała do gardła próbując odtrącić niewidzialną dłoń. Voldemort cofnął rękę, mężczyzna upadł na podłogę oddychając ciężko. Czarny Pan trącił jego ciało nogą.
- Powinieneś dziękować mi, że spotkała cię tylko taka kara.
- D-d-dziękuję... – wycharczał Avery.
- Jeszcze jeden taki artykuł, a nie będę taki łaskawy. Kto go napisał?
- R. S. – odezwał się Snape.
- Skeeter... Nikt nad nią nie panuje? Czy tej kobiety nie obowiązuje cenzura? Naprawdę tak dużo inteligencji wymaga wypowiedzenie dwóch krótkich słów? Draco...
- Tak, panie? – Dracon uklęknął przed swoim mistrzem.
- Spotkaj się z nią, porozmawiajcie. – na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. – Pokaż jej jak skończy się kolejny taki artykuł.
- Tak, panie.
- Severusie...
- Słucham, panie.
- Ilu uczniów liczy obecnie Hogwart?
- 72.
- Ilu z nich wyraża otwartą chęć wstąpienia w nasze szeregi?
- Więcej niż połowa.
- To za mało! – krzyknął. Poziom inteligencji swoich podwładnych i reprezentowana przez nich bezmyślność irytowały go. – Ma nas popierać przynajmniej 70. Tych dwóch idiotów, którzy byliby na tyle bezmyślni, by odmówić, przyniesiesz na obiad Nagini. Wynoście się. Zebranie skończone.
W ciągu kilkunastu sekund został sam. Westchnął ciężko i usiadł u szczytu długiego stołu podpierając głowę dłonią. Jego idealny porządek został zakłócony. Zastraszani czarodzieje w jednej chwili organizują powstanie.Propagująca poglądy śmierciożerców gazeta drukuje artykuł, w którym zachęca do buntu. Młode pokolenie czarodziejów nie chce poprzeć jego idei szerzenia czystokrwistości na całym świecie. Ci, którzy go popierają, w ostatnich dniach wykazują się przerażającym wręcz debilizmem. Podszedł do okna. Na zewnątrz rozszalała się gwałtowna burza.Gdzieś wśród chmur rozbłysnął Mroczny Znak.
CZYTASZ
Jesteś moim przeznaczeniem
RomanceHermiona Granger po śmierci męża stara się wyjść z problemów finansowych. Niespodziewanie na jej drodze pojawia się tajemniczy mężczyzna, który nie jest tym, za kogo się podaje. Do pracy nie roszczę żadnych praw autorskich, ratuję ją tylko przed usu...