2

2.5K 114 7
                                    

Szybko wspięłam się na balkon mieszkania 221B na Baker Street i otworzyłam okno. Weszłam do środka rozejrzałam się po pokoju. Po mojej lewej znajdywała się sofa i niewielki stolik, a na ścianie był namalowany żółtą farbą uśmiech, który był po przebijany nabojami. Po mojej prawej zaś był kominek w okół, którego był regał z książkami. Przed nim stały dwa fotele jeden skórzany, należy pewnie do Holmesa. Podeszłam do niego i usiadłam wygodnie, przerzucając nogi przez oparcie z boku. Po chwili usłyszała czyjeś kroki. Były stawiane delikatnie, energicznie, wydawały dość głośny dźwięk, gdyż stawia je mężczyzna. Jest wysoki i młody. Wchodzi co drugi schodek. Gdy właściciel dostał się do pomieszczenia, patrzy na mnie z przymrużonymi oczami.
-Czym zasłużyłem na wizytę mojej złodziejki-pyta Sherlock siadając na przeciwko mnie w fotelu.
-Słyszałam, że szukasz współlokatora-zapytałam ignorując jego wcześniejszą wypowiedź.
-Nie ogłaszałem tego nigdzie-powiedział Holmes.
-Twój przyjaciel ten blondyn, który wyprowadził się, bo niedługo się żeni. -mówię, a Sherlock otwiera szeroko oczy-Widzisz pomyliłeś się.
- Jak to możliwe-zapytał.
- Jak już zauważyłeś nie tylko ty potrafisz posługiwać się dedukcją. Wykorzystałam ją by stworzyć swoją nie jedną tożsamość-odpowiedziałam mu na pytanie-To co detektywie. Szukasz współlokatora i partnera w pracy?-zapytałam pewna swego.
-Pff Ciebie?-zapytał z kpiną.
-Oj Sherly-Podeszłam do niego i poklepałam po policzku-Stracisz taką wyjątkową osobę jak ja.- powiedziałam uroczo się śmiejąc.
-Złodziejkę-mówiąc to drwiąco się uśmiechnął. Ja pomachałam głową z rozczarowania i zaczęłam kierować się do drzwi-Stój. Niech ci będzie współlokatorko.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam do wyjścia.
-A ty gdzie-zapytał mężczyzna.
-Wydedukuj to sobie Sherlocku-odpowiedziałam i wbiegłam z mieszkania.
Złapałam taksówkę i podałam adres mojego już byłego domu. Po dziesięciu minutach byłam już w nim i spakowałam swoje rzeczy. Szybko wyszłam z mieszkania i skierowałem się z powrotem na Baker Street 221B. Spacer zajął mi około dwudziestu minut. Zapukałam do drzwi, a w nich pojawiła się starsza kobieta, wdowa, ma drogi naszyjnik, a na rękę widać kawałek tatuażu. Mąż musiał być dilerem i to jednym z lepszych. Wzięli szybko ślub, gdy byli bardzo młodzi. Zauważyłam, że kobieta przygląda mi się badawczo, więc miło się do niej uśmiechnęłam.
-Dzień dobry jestem Atria, nowa współlokatorka Sherlocka.
-Martha Hudson miło mi-powiedziała i zaprosiła mnie do środka- Sherlock nic nie wspominał, że będzie miał współlokatora i do tego kobietę. Myślałam, że jest te tego.
Zanim Pani Hudson zdążyła coś powiedzieć Holmes zdążył zejść na dół.
-O witaj już wróciłaś-podeszłam do mężczyzny i skierowałam się za nim na górę. Powiedział mi gdzie jest mój pokój. Zaniosłam tam rzeczy i skierowałam się do salonu. Mężczyzna siedział w swoim fotelu i nad czymś intensywnie myślał, a gdy mnie ujrzał.
-Zastanawiam się jak się nazywasz-oświadczył Holmes.
-Podpowiem ci moje imię jest bardzo nietypowe i związane z niebem. Jestem jedną z najjaśniejszych.
-Na pewno nie słońce lub niebo. Gwiazdy może układ słoneczny-mruczał do siebie pod nosem, a ja usiadłam przed nim w fotelu-Najjaśniejsza. Podpowiedź.
-Trzy.
-Trzy. Trzy gwiazdy. Trójkąt, najjaśniejsza gwiazda-podszedł do laptopa i coś w nim wyszukał-Masz na imię Atria oryginalnie-powiedział.
-A ty Sherlock, zbliżone do damskiego Sherly...
-Witaj Sherlocku-usłyszałam głos przyjaciela Holmes.
-Witajcie John i Mary-mężczyzna z kręconymi włosami wstał i podszedł do przyjaciel. Poszłam w ślady swojego współlokatora i zauważyłam kobietę identyczną do Rosamund. Cała zesztywniałam i patrzyłam na nią, a gdy ona mnie zauważyłam zachowała się podobnie. Holmes i Watson się dziwnie na nas spojrzeli. Podeszłam do przyjaciółki i mocno ją przytuliłam.
-Myślałam, że nie żyjesz-powiedziała ze łzami w oczach.
-Ale jednak tu stoję-uśmiechnęłam się do niej.
-Aha to twój narzeczony-pytam podchodząc do Watsona, a Rosa macha głową.
-Jeśli coś jej się stanie obiecuje, zapłacisz za to. A tak w ogóle jestem Atria przyszywana siostra Mary-mówię podając mu dłoń. Nie chcąc zdradzić tożsamości Rosy zwracam się do niej wcześniej usłyszany imieniem.
-John Watson. Czy to nie ty okradłaś Holmes-zapytał mężczyzna lekko śmiejąc się.
-Zasłużył. Czasami się przecenia i zachowuję jak dupek, arogant i egoista-odpowiadam Watsonowi.
On jedynie cicho się śmieje.
-Ej ty jesteś nie lepsza-broni się Sherlock.
-Takie życie psychopaty-mówię do mężczyzny.
-Wysoko funkcyjnego socjopaty, a co gorsza to, że przyszła do niego dziś piękna długonoga socjopatka i proponuje mi współpracę nabijając się z niego.
-Słyszeliście ludzie Holmes potrafi komplementować ludzi i być miły-powiedziałam głośno. Co Mary bardzo rozbawiło.
-Gratuluję wreszcie znalazłeś tak samo inteligentną osobę i nie będę musiał wysłuchiwać tego, że jestem przeciętny i nie potrafię zobaczyć tego tak jak ty-powiedział John przytulając przyjaciela.

Nie ze mną te sztuczkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz