12

1.2K 58 1
                                    

Po standardowych badaniach puścili mnie. Wiedziałam, że czeka mnie rozmowa z Sherlocka, który na pewno wszystko powie Watsonowi.  Z gabinetu lekarza poszłam do pokoju, w którym leży Holmes po operacji. Zaczepiłam doktora wychodzącego z pokoju detektywa.
-Proszę Pana i co z nim-zapytałam doktora.
-Jeśli nie jest pani z nim spokrewniona nie mogę udzielić żadnych informacji-powiedział oschle mężczyzna.
-Jestem jego narzeczoną-użyłam kłamstwa ale musiałam porozmawiać z mężczyzną i dowiedzieć się co mu jest.
-Dobrze. Więc pacjent miał ogromne szczęście, że przeżył. Prawie go straciliśmy podczas operacji, lecz pani narzeczony jakby walczył o swoje życie i nie chciał odejść z tego świata- wytłumaczył lekarz. Po moich policzkach leciały łzy, nie mam pojęcia czemu szybko je starałam i weszłam do środka. Na łóżka leżał przytomny Sherlock, a obok siedział John.
-Hej-powiedziałam prawie nie słyszalnie.
-Atria masz przekichane. Pierwsze słowo jakie powiedział Shrlock po obudzeniu to było twoje imię-zaśmiał się Wotson. -Dobra to ja już was zostawię samych. Usiadłam obok detektywa i spojrzałam na niego.
-Płakałaś-podniósł rękę i dotknął mojego policzka. Ja tylko poruszyłam twierdząco głową- Specjalnie strzeliłaś tak by mnie nie zabić-kolejny raz poruszyłam głową.
-Przepraszam-podniosłam się, lecz mężczyzna chwycił mnie za rękę. Usiadłam z powrotem.
-Intrygujesz i cały czas mnie zaskakujesz. Przez to jesteś taka pociągąca-powiedział Sherlock.
-Holmes chyba Ci morfina padła na mózg i bredzisz-powiedziałam lekko się śmiejąc.
-Mówię prawdę- powiedział lekko się unosząc.- Jak wrócę do domu to inaczej pogadamy-powiedział z cwaniackim uśmiechem.
-Zobaczymy. Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć.
-Mary była u mnie i kazała nic nie mówić Watsonowi, ale ty dobrze wiesz, że ja mu wszystko powiem.
Skinęłam głową i wyszłam z pokoju.
Na korytarzu minęła mnie Janinę z gazetami w ręku. Widziałam jak wchodzi do salki, gdzie leżał detektyw. Było słychać jej krzyk i mocne zamknięcie drzwi. Do domu chciałam wrócić na pieszo. Zanim doszłam na Baker Street dostałam  telefon, że Sherlock uciekł ze szpitala. Zaczęło się poszukiwanie. Dostałam od nieznanego mi numeru wiadomość, w której był zapisany adres "Leinster Gardens" atrapa budynku. Wiedziałam, że wiadomość jest od Sherlocka. Szybkim krokiem ruszyłam na wyznaczony adres. Na miejscu docelowym czekał na mnie Sherlock rozmawiając z kimś przez telefon. Wyświetlał na domnie zdjęcie Mary ze ślubu. Kazał wejść osobie do budynku. Zaczął tłumaczyć jej wszystko i kazał jej strzelić. Wtedy złapał mnie za rękę i wprowadził do fasady domu. Mary popatrzyła się na nas.
-Manekin dobry pomysł Sherlocku-zwróciła się do detektywa, która nadal trzymał moją dłoń.
-Atria nie zabiła mnie z dwóch metrów. Zastosowała chirurgiczny strzał-oznajmił jej Holmes.- Wezmę te sprawę.
-Jaką-zapytała blondynka.
-Waszą sprawę. Dlaczego od razu do mnie nie przyszłyście-zapytał socjopata patrząc na mnie, a później na Mary.
-Bo John nie może się dowiedzieć, że go okłamałam-odpowiedziała ze łzami w oczach.
- Chciałam zapomnieć o starym życiu-powiedziałam cicho. Sherlock się na mnie spojrzał.
-My porozmawiamy później Atria- powiedział przejeżdżając po moim policzku dłonią.
-Sherlock chcę chronić Johna przed moją przeszłością i zrobię wszystko by się o niej nie dowiedział.
-Przykro mi. Nie byłem dla ciebie tak przewidywalny-powiedział i zapalił światło. Mary się odwróciła i zobaczyła Johna.
-Wiedziałaś-zapytała się z żalem w głosie. Skinęłam głową przecząco.
-Teraz wyjaśnijcie sobie wszystko.
Sherlock wyprowadził mnie z budynku i szliśmy wolnym krokiem do domu.
-Ty nie zmieniłaś ani imienia ani nazwiska. Czemu- zapytał się Holmes.
-Po ostatniej wspólnej akcji każdy myślał, że zginęłam i nie było sensu zmieniać danych.  Tylko trochę wygląd. Ścięłam włosy i zaczęłam je kręcić. Mocniejszy makijaż i inny styl ubierania. To wszystko wystarczyło by mnie nikt nie rozpoznał. Używając dedukcji nauczyłam się korzystać z iluzji. Zaczęłam okradać ludzi podczas występów i tak do puki cię nie poznałam-odpowiedziałam Sherlockowi. Zdążyliśmy dotrzeć pod mieszkanie.
-Jesteś taką fascynującą osobą, ale naszą rozmowę jeszcze skończymy, bo zaraz Państwo Watson się zjawi-oznajmił otwierając mi drzwi. Usiedliśmy na kanapie i czekaliśmy na przyjaciół.
-Holmes wyglądasz strasznie. Dobrze się czujesz-zapytałam zmartwiona.
-Potrzebuje morfiny. Skończył mi się zapas-powiedział.
-Nie mam morfiny-powiedziałam do detektywa. Detektyw zgarną moje włosy za ucho. Zbliżył swoją twarz do mojej i złączył nasze usta w delikatnym i pełnym uczucia pocałunku. Po czasie pogłębił go i poprosił swoim językiem o dostęp do moich ust, a ja mu to dałam. Nasze języki walczyły o dominację. Pocałunek z każdą chwilą stawał się coraz bardziej agresywny. Jego ręce powędrowały na moje plecy, a moje dłonie w jego włosy. Przeszkodziło nam chrząknięcie Watsona.
-Nie przeszkadzamy- zapytał John.
-Tak przeszkadzacie- powiedział trochę zły  Holmes. Szturchnęłam lekko mężczyznę.
-Dobra teraz mam pytanie- powiedział John z groźną miną.- Czy wszyscy, których znam to psychopaci.
-Tak-odpowiedziałam równo z Sherlockiem.
- Dobrze, że to wyjaśniliśmy-powiedział Sher.
-Zamknij się-wrzasnął John, aż podskoczyłam. Sherlock objął mnie i ręką zaczął jeździć po plecach.
-A ty-odezwał się do blondynki-co takiego zrobiłem w życiu, żebym na ciebie zasłużyć.
-Wszystko...
-Jeśli jeszcze coś powiesz, to zaraz nie będzie ci potrzebna morfina-zagroził Holmes'owi.
- Jesteś lekarzem wojskowym. Nie wytrzymałeś miesiąca bez włamania do meliny i pobicia. Twój najlepszy przyjaciel jest socjopatą rozwiązując zagadki, by nie być na haju. Nasza gospodyni prowadziła kartel i tańczyła na rurze. John jesteś uzależniony od pewnego stylu życia. Pociągają cię niebezpieczne sytuację i lubisz jak otaczają cię tacy ludzie. To takie dziwne, że kobieta, którą kochasz pasuje do schematu. Moja też pasuję do schematu-popatrzyłam się na Holmesa z nie dowierzaniem.- Porozmawiamy o tym później.
-Moja nie miała być taka-Mary słysząc słowa męża posmutniała.-Czemu?
- Bo ją wybrałeś.
-Kim ona jest w tej chwili-zapytałam Johna.
-Dobra niech będzie po waszemu-powiedział Watson.-Jak zawsze- postawił krzesło między dwoma fotelami-Siadaj-powiedział do blondynki.
-Dlaczego-zapytała Mary.
-Tu siadają ludzie, którzy są naszymi klientami. Masz wszystko powiedzieć-oznajmił oschle John.
Mężczyzna usiadł na swoim miejscu, a Sherlock pociągnął mnie na jego fotel przez co siedziałam na boku skórzanego mebla. Mary zajęła krzesło i położyła na stole nośnik pamięci z napisem A.G.R.A. Doskonale wiedziałam co znajduje się na nim.
-Co na nim jest-zapytał Watson.
-Wszystko o mojej i Atri przeszłości-powiedziała Mary.- Jeśli mnie kochasz nie czytaj tego w mojej obecności, bo jak skończysz to już nie będziesz mnie kochał-powiedziała smutno Mary.
-Ile już wiesz o nas?
-Widząc to co potraficie pracowałyście w wywiadzie. Ty masz akcent, a Atria nie. Magnussen zna wasze sekrety i to powód, dla którego chciałyście go zabić. Dlatego zaprzyjaźniłaś się z Janine-przedstawił nam Holmes.
-Kto to mówi-odpowiedziała blondynka.
-Magnussen wie o rzeczach, za które dostałybyśmy dożywocie-powiedziałam.
-I chciałyście go zabić-oznajmił Watson.
-Zasłużył sobie- powiedziałam w obronie Mary.
-Jak mogłem nie dostrzec tego, że ożeniłem się z morderczynią- powiedział spokojnie John.
-Zauważyłeś. On ma rację taki styl Cię pociąga-powiedziała kobieta.
-Chcecie odzyskać dokumenty-zapytał detektyw.
-Chcesz nam pomóc-zapytałam zdziwiona.
-Uratowałaś mi życie i zależy mi na tobie- drugą część zdania prawie bezgłośnie powiedział. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Cały dzień mówi o tym. Coś z nim się stało.
-Co-zapytał John zdziwiony.
-Zastosowała strzał chirurgiczny, a Mary zadzwoniła po karetkę-oznajmił Holmes.
-Ja zadzwoniłem po karetkę-zaprotestował Watson.
-Nieprawda statystyczna karetka jedzie osiem minut, a znalazłeś mnie po pięciu minutach i pewnie bym umarł.- powiedział Sherlock, a do salonu weszli ratownicy. Mężczyzna chciał się podnieść ale stracił równowagę. Załapałam go i pomogłam wstać.
-Mam krwotok wewnętrzny-powiedział detektyw.
-Ty idioto-powiedziałam, patrząc się na niego gniewie.
- Czy ta piękna pani może jechać z nami-powiedział Holmes.
Ratownicy się zgodzili i pojechałam z nim do szpitala. Siedziałam przy nim w sali.
-Atria jesteś moim słabym punktem-powiedział Sherlock.
-Miło to słyszeć-powiedziałam smutno.
-Nie w takim sensie. Zależy mi na tobie i Cię Kocham-mężczyzna powiedział mrucząc pod nosem wyznanie.
- Czy ja dobrze słyszę-zapytałam.
-Tak Kocham Cię-powiedział detektyw.
-Ja Ciebie też-powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Uf dobrze to usłyszeć-powiedział spokojnie Holmes z głupkowatym uśmiechem. Nie wiem czy wypowiedziane słowa przez niego były prawdą, czy spowodowane duża utratą krwi.

Nie ze mną te sztuczkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz