5

1.6K 65 2
                                    

Całą noc dyskutowałam z Sherlockiem na sofie o naszym nowym przyjacielu. Po wielu godzinach ogarnął nas sen i oddaliliśmy się do krainy sennych marzeń.
Rano obudził mnie dzwoniący telefon. Otworzyłam zasypane oczy i je przetarłam. Złapałam za telefon, budząc przy tym śpiącego na mnie Holmesa. Przetarł oczy i popatrzyła na telefon. Zabrał mi go z ręki i odebrał włączając na głośno mówiący. Sherlock wstał i rozciągnął się z urządzeniem w ręku.
-Widzę, że dobrze wam się spało, lecz naszą grę czas skończyć. Jedno z was musi wyjść na zewnątrz i wejść do taksówki, która czeka pod drzwiami. Jeśli żadne z was się nie zjawi zabiję pierwsze dziesięć przypadkowych osób. Tik tak czas leci-rozmówca przerwał naszą konwersację.
-Ja pójdę ty wezwij inspektora i spotykamy się w magazynach-zarządził Sherlock przytulając mnie. Co mnie zdziwiło i rozproszyło. Szybko wyszedł z domu. Gdy miałam dzwonić po Grega poczułam silne uderzenie w głowę.
Kiedy się obudziłam byłam przywiązania do krzesła w jakimś magazynie. Moja teoria była trafna. Przyznam ucieszyło mnie to. Po dłuższej chwili usłyszałam kroki zmierzające ku mojej osobie, a po chwili zauważyłam mężczyznę w wieku około dwudziestu pięciu lat. Był nie za wysoki, ale dobrze zbudowany. Musi dużo zarabiać, bo jego garnitur raczej nie należy do najtańszych, jest wykonany z wysokiej jakości wełny. Jedyne co mnie zdziwiło to bukiet lilij, które tak bardzo kocham, trzymany przez faceta.
-Witam Cię piękna-przywitał się ze mną mężczyzna.- Nie odezwałam się do mężczyzny-Myślałem, że ty i Holmes jesteście mądrzejsi. Rozumiem moje morderstwa były wykonane perfekcyjnie i przygotowane solidne. Rozdzieliliście się to był jego błąd i stracił swojego kwiatuszka z oczu-mówiąc to podszedł do mnie głosząc mój policzek.
-Po co ci jestem ja, przecież Holmes poszedł do taksówki-wreszcie odezwałam się do faceta.
-Oj tak bardzo mi ją przypominasz-mówiąc to rzucił bukiet lilij o ziemię i wbił w niego nóż-kochałem kiedyś pewną piękną i bardzo przypominającą ciebie kobietę, lecz Sherlock mi ją odebrał, a teraz ja odbiorę mu jedną z nielicznych osób, na której mu zależy.
-Jesteś gościu w błędzie on jedynie mnie toleruję, a poza tym tylko razem współpracujemy-powiedziałam.
Mężczyzna się zaśmiał i podszedł do mnie jeszcze bliżej. 
-Zobaczymy jak mało mu na tobie zależy, jeśli zobaczy cię tu na skraju sił.
-Co chcesz tym osiągnąć-zapytałam by przedłużyć czas jego pogawędki.
- Już ci mówiłem zranię Holmes bardziej tym, że tobie coś zrobię niż mu. Zabił moją Ellene to ja wykończę ciebie. By wyrównać rachunki z Detektywem-mężczyzna gdzieś na chwilę odszedł. Szkoda, że nie mam ze sobą płaszcza ułatwiłby mi uwolnienie się, bo nie widzi mi się, żebym została skatowana przez psychopatę.

~Oczami Sherlocka~
Wyszedłem na dwór. Rozejrzałem się po ulicy i wszedłem do taksówki. Nikogo w niej nie było. Czekałam parę minut, lecz nikt się nie zjawił. Szybko wybiegłem z auta i skierowałem się do salonu. Miałem dziwne przeczucie z tyłu głowy. Nie zastałem tam Atri, która powinna być nie tknięta w pomieszczeniu. Coś tu nie gra. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do inspektora, który oznajmił, że zaraz przyjedzie. Podszedłem do stolika, na którym leżał list zaadresowany do mnie. Na kartce było napisane.

~Ty odebrałeś mi to co kocham, teraz ja Ci to odbiorę.~

Porwał Atrię, bo myślał, że jesteśmy razem. Ja z nią śmieszne jedyne czym mi imponuje to intelektem, czasami jest zabawna, a jak się śmieje to robią jej się dołeczki. Znaczy szkoda było by stracić równie inteligentną osobę co ja. Mamy jeszcze wiele spraw do obgadania.
Moje rozważanie przerwał Lestrad wbiegający do pomieszczenia.
-Nareszcie jesteś. Nie mamy czasu by go tracić-oznajmiłem i zbiegłem po schodach. Wsiadłem do jego auta. Nie opłaca się zamówić taksówki, bo szkoda by było tracić tak inteligentną osobę jak Atria, a przez te kilka minut mogła by zginąć. Na miejsce dojechaliśmy dość szybko. Razem z nami przyjechały jeszcze trzy radiowozy. Policjanci zaczęli obstawiać wszystkie wejścia. Ja skierowałem się do głównego, a za mną w odstępie paru metrów szła dwójka funkcjonariuszy. Przeszliśmy szybko przez drzwi i skierowaliśmy się do pomieszczenia, z którego wyłaniało się światło. Kazałem policjantom zostać na korytarzu, a sam skierowałem się do pomieszczenia. Gdy wszedłem do pokoju zauważyłem mężczyznę w wieku około dwudziestu pięciu lat. Miał na sobie koszulę z podwiniętymi rękawami cała ubrudzona była krwią, a na krzesełku znajdowała się nieprzytomna i pobita Atria.
-No witam. Widzę, że zauważyłeś już swoją partnerkę-powiedział chłopak niskim głosem.
-Po co mścisz się na niej, a nie na mnie-zapytałem porywacza zastanawiając się, jak go ogłuszyć.
-Proste bardziej cię zaboli krzywda bliskiej ci osoby. Zabiłeś moją słodką i niewinną Ellene. Ja teraz zabiję twoją ukochaną na twoich oczach-wygłosił swoją przemowę.
-Po pierwsze. Kto to jest Ellena? Po drugie. Od kiedy ona jest moją ukochaną- zapytałem pokazując głową na nieprzytomną dziewczynę.
-Pamiętasz zakładników Jima. Jednym z nich była moja narzeczona Ellena, gdybyś się oddał od razu w jego ręce ona nadal by żyła-powiedział bliski płaczu, lecz dalej mówił- Obserwowałem cię od momentu jej śmierci i planowałem zemstę. Pierwszym moim celem miał być Watson, lecz nagle pojawiła się w twoim życiu pewną iluzjonistka, która była równie inteligentna co ty i zawróciła w głowię Wielkiemu Socjopacie Sherlockowi Holmesowi.
-Nie zawróciła, a zaimponowała inteligencją-oznajmiłem. Zabójca odwrócił się i coś wyjął. Dopiero, gdy odwrócił się do mnie. Zorientowałem się, że trzyma w ręku broń. Holmes ogarnij się, powinieneś się domyśleć tego.
-Teraz wybieraj twoje życie czy jej. Co ja gadam oczywiście, że jej. Przecież nie jest nikim ważnym dla ciebie.
-Poczekaj-zacząłem stawiać małe kroki, by się do niego zbliżyć-Weź mnie zabij. Oto ci chodzi chcesz mojej śmierci, a nie jej- Stanąłem przed nim i obmyślałem resztę planu.
-Kusząca propozycja, lecz jej śmierć bardziej cię zaboli niż twoja własna-oznajmił i naładował broń. Szybko wytrąciłem mu pistolet z ręki. Wykorzystując to, że jest zaskoczony. Wygiąłem mu rękę i podciąłem nogi. Sprawiło to, że przestępca upadł na brzuch. Przytrzymałem go kolanem, by uniemożliwić mu wstanie.
-Szybko chodźcie panowie-do pomieszczenia wbiegło dwóch policjantów i zabrali ode mnie mężczyznę. Podszedłem do nieprzytomnej dziewczyny. Była cała we krwi i siniakach. Szybko uwolniłem ją z więzów i położyłem na podłodze. Do pomieszczenia wszedł Lestrad i dwóch ratowników. Przenieśli Atrię na noszę i wyszli z pomieszczenia coś mówiąc do siebie. Skierowałem się za medykami, którzy wkładali noszę z kobietą do ambulansu.
-Dobra robota Sherlocku-podszedł do mnie Lestrad- Złapaliście jednego z najbezpieczniejszych seryjnych morderców Londynu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że spodoba wam się ten ciut dziwny rozdział.

Nie ze mną te sztuczkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz